W niektóre oferty pracy wprost trudno uwierzyć. Albo to totalny brak szacunku dla kandydatów do pracy, albo żart. Z pewnością jednak wiele z nich jest autentycznych – mówią nam twórcy fanpejdża „Ch*** oferty pracy” na Facebooku.
Zatrudnię studentkę do pracy w lokalu gastronomicznym, przede wszystkim do robienia pierogów. Bardzo mile widziane Ukrainki, Rosjanki oraz inne studentki z b. ZSRR.
Firma państwowa zajmująca się transportem kolejowym, pasażerskim, jak i towarowym poszukuje pilnie pani na stanowisko „Recepcjonistka”. Wymagania: atrakcyjna sylwetka, minimum 170 cm, preferowane panie z większym biustem.
Poszukujemy kandydatów na stanowisko koordynatora/ki dla czwórki naszych Klientów. Opis stanowiska: nakładanie kary umownej na każdą zatrudnioną osobę, która min. 48h przed ustaloną zmianą nie przewidzi i nie poinformuje koordynatora/ki, że dwa dni później zachoruje i nie będzie w stanie podjąć obowiązków zawodowych.
Asystentka, pracownik biura, hostessa. Obowiązki zostaną przedstawione w momencie dokonania i uzasadnienia wyboru stanowiska pracy.
Uniwersytet Warszawski szuka pracownika. 1000 zł wynagrodzenia za znajomość 6 języków obcych.
Takich ofert na fanpejdżu są setki. Czy na pewno są autentyczne? W dużej mierze tak – przekonują nas twórcy fanpejdża. A nawet jeśli zdarzają się fejki, to nie ma to znaczenia, gdyż pokazują ogólną tendencję na rynku pracy w satyryczny sposób, a to pozytywne zjawisko.
Zdaniem twórczyni portalu, kobiety, która skończyła kulturoznawstwo, przyjechała do Warszawy z Poznania, ale chce pozostać anonimowa, są pisane po to, żeby nikt się nie zgłosił, bo firmy już mają upatrzonego „jakiegoś leszcza, często emigranta”. Mówi nam, że to fanpejdź, który w zabawny sposób obnaża realia na rynku pracy, które uważa za groźne i złe.
Oferty zdaniem twórczyni portalu podsyłają im fejsbukowicze, kiedy trafią na absurdy. Sama też przytacza historię początków strony, kiedy szukali ze znajomymi swojej pierwszej pracy w Warszawie, i co chwila trafiali na takie kwiatki, że chciało się wyć ze śmiechu i zażenowania. Podsyłali to sobie. Jak mówi, nie chodzi tylko o pracę za 5 zł za godzinę, ale o wszechobecny korpodialekt.
W pewnym momencie wpadli na pomysł założenia fanpejdża, z założeniem, że będzie liczyć co najwyżej ich 30 znajomych. Okazało się, że rozrósł się w sposób niekontrolowany. Zadziałał efekt śnieżnej kuli. Dziś „Ch*** oferty pracy” lubi na Facebooku ponad 26 tys. osób.
Jak mówi nam twórczyni fanpejdża, internauci, podsyłając śmieszno-straszne oferty, dają wyraz swojej frustracji, mając na myśli np. umowy o dzieło/zlecenie bez żadnych zabezpieczeń i przywilejów socjalnych i, jak mówi, żenujące wynagrodzenie za naprawdę ciężką pracę.
Według twórczyni, siłą fanpejdża jest to, że lubi go bardzo wielu ludzi o skrajnych statusach ekonomicznych czy poglądach politycznych. A „rynek pracy wk*** i lewaków i prawaków”, prawilniaków, magazynierów, inżynierów, a nawet świetnie opłacanych programistów. I dlatego warto pokazać go w krzywym zwierciadle, gdyż satyra od wieków jest jedną z najgroźniejszych broni.