Źle się dzieje w LPP. Jeden z największych koncernów odzieżowych w Polsce, do którego należą takie sieci jak Cropp, House czy Reserved, odnotowuje coraz bardziej rozczarowujące wyniki sprzedaży. Powodów jest kilka, a głównym są wysokie kursy zagranicznych walut.
W szczycie swojej finansowej prosperity, przypadającej na 2014 rok, firma osiągnęła wartość ponad 18 miliardów złotych, a pojedyncze akcja kosztowały 10 tysięcy złotych za sztukę. Obecnie są warte 4600 złotych, a wycena przedsiębiorstwa to niecałe 8 i pół miliarda złotych.
Co się stało? Na LPP negatywny wpływ ma wysoki kurs euro i dolara. 90 proc. kupowanego towaru pochodzi z Chin oraz Bangladeszu, gdzie włodarze rozliczają się tą drugą walutą. Do tego dochodzi presja ze strony pracowników na wzrost płac oraz nasycenie rynku odzieżowego w Polsce.
Kłopoty polskiego koncernu cieszą zagranicznych potentatów. Hiszpański Inditex, koncern zarządzający takimi markami jak Pull&Bear i Bershka, nie jest tak podatny na fluktuacje kursu walut i może walczyć z LPP niższymi cenami w swoich sklepach.
Zdaniem ekspertów i analityków rynkowych, przedsiębiorstwo znad Wisły wpadło w sidła tak zwanej pułapki średniego rozmiaru – jest za duża na rynek regionalny, ale za mało rozpoznawalna na świecie, by móc się harmonijnie rozwijać. W drugim kwartale bieżącego roku LPP szacuje, że zysk netto spółki wyniesie 89 milionów złotych. W porównaniu z zeszłym rokiem to spadek rzędu 50 milionów złotych.
Mimo wszystko gdański koncern się nie poddaje i zamierza rozbudowywać swoją infrastrukturę między innymi na Bliskim Wschodzie, gdzie do 2020 roku ma otworzyć 70 punktów sprzedaży.