Precedensowy wyrok dla wszystkich, którzy inwestują na rynku Forex. FSMA, Belgijski odpowiednik Komisji Nadzoru Finansowego, zakazała firmom brokerskim oferowania i sprzedaży instrumentów finansowych, które wykorzystują właśnie mechanizm takiej dźwigni. To popularne również w Polsce narzędzie skupia na sobie uwagę KNF, która nakłada nowe obostrzenia na brokerów.
Gdyby żona wiedziała, to by mnie zabiła
Bogdan jest przedsiębiorcą, działającym na rynku e-commerce. Giełdą i finansami interesuje się od prawie dekady. W Forex wszedł w okolicach 2010 roku. Początkowo grał wirtualnymi pieniędzmi, żeby się podszkolić, a później zaczął korzystać z realnej waluty.
Przewidywanie kursu walut i surowców wciągnęło go. Po pracy śledził wykresy i analizował, co może spaść, a co wzrosnąć. Starał się być ostrożny, jednak ryzyko przy Forex jest wyjątkowo wysokie. Wystarczył jeden dzień, by stracił 20 tysięcy złotych, które zainwestował w rubla.
– Wahania były spore i niestety straciłem wszystkie zainwestowane pieniądze. A to były oszczędności moje i żony. Zabiłaby mnie, gdyby się dowiedziała, gdzie ulokowałem wspólne pieniądze – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland.
Kogo Bogdan wini za złą inwestycję? Nikogo. – Wiedziałem, czym to grozi, może faktycznie byłem zbytnim optymistą, ale nie straciłem do końca rozumu. Teraz mam mało czasu, ale mam zamiar odkuć się na pszenicy – wyjaśnia. – Będę dalej grał, ale tylko moimi pieniędzmi. Bo problem zaczyna się wtedy, jak na Forex inwestujesz za pożyczone – tłumaczy.
Patrząc na historie innych graczy, Bogdan miał naprawdę sporo szczęścia. Dość wspomnieć, że kilka lat temu szef jednej z lubelskich firm na Forex przegrał 8 milionów złotych. Nie on jedyny – według danych KNF, od 2012 roku straty netto klientów tego rynku wzrosły z 248 milionów złotych do 400. Dlaczego? Bo coraz więcej ludzi chce grać i pojawia się coraz więcej brokerów, oferujących produkty na ten rynek.
Przyprawianie gęby
Sebastian Zadora z Domu Maklerskiego Bossa w rozmowie z INN:Poland wyjaśnia, że Forex staje się czymś w rodzaju medialnego chłopca do bicia.
– W przypadku instrumentów pochodnych zawsze obowiązuje zasada, że zyski jednych inwestorów muszą skutkować stratami drugich – tłumaczy Sebastian Zadora, dyrektor w Domu Maklerskim BOŚ. – Taka jest konstrukcja tego rynku, który w tym aspekcie różni się choćby od rynku akcji, gdzie przy sprzyjających okolicznościach w tym samym czasie mogą zarabiać wszyscy. Dlatego statystyki KNF dla rynku Forex, pokazujące, że tylko 20 proc. inwestorów indywidualnych osiąga tu zyski, nie powinna zaskakiwać. Tym bardziej, że rynek ten ma charakter typowo instytucjonalny, a dominujące w obrotach banki siłą rzeczy dysponują większym doświadczeniem niż przeciętny inwestor detaliczny – podkreśla.
Komisja Nadzoru Finansowego już od jakiegoś czasu prowadzi kampanię, która ma przestrzegać ludźmi przed ryzykiem, jakie występuje na tym rynku. Od 30 września brokerzy będą musieli informować potencjalnych klientów, jakie procent ludzi traci, a jaki zyskuje na poszczególnych walutach czy surowcach.
Na początku lutego ustaliła również maksymalną wysokość dźwigni, jaką można ustalić przy przewidywaniu danego kursu na poziomie 1:100 (choć planowała 1:50). Oznacza to, że posiadając w portfelu Forex tysiąc złotych, możemy przewidywać kursy do kwoty stu tysięcy złotych – różnicę możemy wygrać lub stracić w jeden dzień.
Krzysztof Kolany, analityk finansowy i dziennikarz Bankier.pl na pomyśle belgijskiej FSMA nie pozostawia suchej nitki. – Nie mam najlepszego zdania o rynku Forex, bo dla mnie więcej tu hazardu, gdzie tylko broker jest zawsze na plusie. Ale to niedopuszczalne, by państwo decydowało o tym, gdzie wkładamy pieniądze – mówi w rozmowie z INN:Poland. – Decyzja Belgów to pierwszy krok do całkowitej delegalizacji gry na rynkach Forex. Mówienie obywatelowi, w co może, a co nie może inwestować pieniędzy to robienie z niego dziecka – uważa.
Dodaje również, że obecna popularność tego instrumentu w Polsce wiąże się z tym, że z Giełdy Papierów Wartościowych odpływa coraz więcej indywidualnych inwestorów. Pomimo wzrostu o punkt procentowy, w pierwszym kwartale stanowili tylko 13 proc. udziału. Na rynku derywatyw ten odsetek wynosi 47 proc.
Pomimo ciągłej popularności, swój szczyt Forex ma już za sobą. W 2013 roku dzienny obrót wynosił na nim 6 bilionów dolarów. W styczniu 2016 roku było to już niecałe 5 bilionów dolarów. Nowe obostrzenia nie wpłyną pozytywnie na ten wynik.