Podpisana przez Andrzeja Dudę w sierpniu ustawa reprywatyzacyjna, zwana małą, miała na celu ukrócenie procederu handlowania roszczeniami, sprzedawania działek miastu czy eksmisji lokatorów. Przymiotnik "mała" wziął się jednak znikąd – ustawa rozwiązuje bowiem tyko część problemów, alarmują działacze miejscy i spadkobiercy zamordowanej działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej.
Beczka miodu
Skupmy się najpierw na plusach. Co jest takiego w nowym zapisie, który powstał jeszcze w czasie rządów Platformy Obywatelskiej? Przede wszystkim prezydent miasta ma prawo odmówić zwrotu w naturze budynków użyteczności publicznej. Chroni to przed zburzeniem takie miejsca jak na przykład szkoły, parki, przedszkola czy szpitale.
Drugi proceder, który zostaje podjęty kontroli prawnej, to skupywanie roszczeń. Kancelarie płaciły często minimalne kwoty za roszczenia właścicieli gruntów w Warszawie, które sprzedawały później po cenie rynkowej z ogromnym przebiciem deweloperom. Ustawa nakazuje, by transakcje te były o charakterze notarialnym i zawierały dokładne sumy, za jakie przejęto roszczenie.
Najważniejszym zaś z punktu widzenia lokatorów zapisem jest likwidacja stanowiska kuratora, który mógł zarządzać mieniem w imieniu dawnych właścicieli. Wykorzystując kruczki prawne, handlarze roszczeń i oszuści mogli występować o przejęciu tej roli niezależnie od tego, czy właściciel danej działki w ogóle żyje czy ma świadomość, że jakaś osoba go reprezentuje. W efekcie kompletnie obca osoba mogła zarządzać danym majątkiem według własnego widzimisię.
Jak się wykurza lokatorów? Fragment "XIII pięter" F. Springera
Zaczyna się od drobiazgów. Zażądają opróżnienia strychu i piwnicy. Albo sami wyniosą pralkę, która tam stoi.[...]Potem przyjdzie pismo o podwyżce. Sto procent, dwieście, zależy.[...]Każdy lokator dostanie trochę inny czynsz. Niech się boją także siebie nawzajem.[...] Na podwórzu zerwą bruk, od ulicy wstawią rusztowania i powieszą na nich jakieś szmaty.[...]Zerwą barierki z balkonów.[...]Do bramy będzie się wchodziło po uginającej się desce. Jak ktoś ma małe dziecko albo jeździ na wózku, to ma problem.
Ustawa zakłada, że nie będzie wolno zostać kuratorem, jeśli są przesłanki, że prawowity właściciel nie żyje. Dodatkowo, jeśli nie dawał on znaku życia, miasto może wezwać go do zgłoszenia się do urzędu w ciągu sześciu miesięcy. Jeśli tego nie zrobi, nieruchomość może zostać przez niego przejęta.
Wielka łyżka dziegciu
Są jednak minusy we wprowadzonej właśnie ustawie. Chociaż blokuje ona działalność kuratorów, oszuści dalej mogą korzystać z innych metod zawłaszczania przestrzeni miejskiej, a lokatorzy dalej mogą być skazani na ich łaskę. Karol Perkowski, z organizacji Miasto Jest Nasze, wskazuje wady nowego prawa.
Co trzeba podkreślić, ustawa nie reguluje praw lokatorów. Dalej może dochodzić do sytuacji, kiedy po przejęciu kamienicy nowy właściciel będzie odcinać prąd w zimie, nasyłać zbirów i podwyżać czynsz o kilkanaście procent – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland. - Jesteśmy zadowoleni z jej kształtu, ale to połowa drogi. Najważniejsze zmiany dopiero przed nami – podkreśla.
Nie dziwi fakt, że Miasto Jest Nasze studzi entuzjazm ludzi. Kurator był bowiem tylko jedną z form, dzięki której handlarze roszczeń mogli zdobywać grunty. Perkowski mówi również, że popularnym procederem jest zakładanie spółek w oparciu o te, które istniały przed wojną. Łączą je tylko nazwy, właściciel czy kapitał są zupełnie nieskoligacone z dawnymi firmami. I one też mogą domagać się zwrotu danej nieruchomości.
Jan Śpiewak, najbardziej znienawidzony działacz miejski w Ratuszu
Dochodzimy tutaj do największego zgrzytu – działalności władz ratusza w Warszawie. Partia Nowoczesna zarzuca prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz brak przejrzystości w działaniu.
Włodarze stolicy przy okazji każdej większej decyzji konsultują się przed jej podjęciem z zespołem prawników. Ekspertyzy, na bazie których działa później samorząd, nie są jednak dostępne do wglądu opinii publicznej ze względu na klauzulę poufności. Perkowski uważa, że takie zachowanie jest niedorzeczne.
Jak można zakazywać wglądu do czegoś, co reguluje życie ludzi w mieście? - pyta. - Ja też mogę powiedzieć cokolwiek, powołać się na ekspertyzę i ją utajnić. To są jednak władze publiczne i powinny działać transparentnie, a nie chować się za prawnikami – podkreśla.