Znana krakowska forografka jest mistrzynią copyright trollingu. Domaga się kilkunastotysięcznych odszkodowań za nieświadome używanie zdjęć jej autorstwa. Pozywa fundacje i szkoły.
Jej prawnik próbuje również blokować publikację artykułów, w których dziennikarze przestrzegają przed autorką. Chcąc powstrzymać kolejne publikacje, prawnicy autorki zamiast zwracać się do redakcij Dziennika Internautów, próbują wywierać naciski na firmę, która jest udziałowcem wydawnictwa.
W czasach, w których fotografem może zostać każdy, zarabianie na zdjęciach jest niezwykle trudne. Dla wielu autorów jest to tylko drogie hobby. Przychody ze sprzedaży praw autorskich nie pokrywają nawet kosztu sprzętu. W wywiadzie z INN:Poland mówił o tym szczerze autor najlepszego zdjęcia ze Światowych Dni Młodzieży. Za zdjęcie redakcje płacą od 50 do 100 złotych. Jak donosi Dziennik Internautów, krakowska fotograf znalazła sposób, jak zarobić za jedno ujęcie nawet grube tysiące. Ostatnio domagała się od Krakowskiej Fundacji Filmowej kwoty 15 tysięcy złotych. Instytucja umieściła na swojej stronie zdjęcie znanego reżysera, które wykonała fotografka. Jak utrzymuje, fundacja bezprawnie wykorzystała jej dzieło. Rozgoryczenie fotografki byłoby zrozumiałe, gdyby nie to, że sama to zdjęcie podarowała pracownikowi fundacji z osobistą dedykacją.
Krakowska artystka fotografuje przede wszystkim znane osoby. Swoje zdjęcia umieszcza w sieci, a następnie bardzo sprawnie wyszukuje firmy, które użyją fotografii na swojej stronie. Najgłośniejsze dotychczas były sprawy, w których pozwała dwie biblioteki za publikację portretu Czesława Miłosza. Domagała się od nich po 13 tysięcy złotych. Kwoty te znacząco odbiegają od tego, ile zwyczajowo płaci się zadośćuczynienia w takich sytuacjach. Zwykle kwota nie przekracza kilkuset złotych, choć zazwyczaj kończy się na usunięciu zdjęcia i przeproszenie autora. Szczególnie, jeśli użycie miało charakter niekomercyjny.
Wedle Dziennika Internautów, do pozwanych instytucji (np. bibliotek) i osób prywatnych (blogerów) kancelaria prawna wysyła w imieniu fotografki wezwanie do zapłaty na niezwykle wysoką kwotę. Ma ono być zadośćuczynieniem za naruszenie praw autorskich. Sprawa nie jest jednak wcale jednoznaczna. Autorka swoich zdjęć w żaden sposób nie podpisuje, a w ramach ugody podpisuje umowę, w której zastrzega sobie klauzulę poufności. Artystce zależy na braku rozgłosu. Nagłośnienie dotychczasowych działań, mogłoby uchronić inne podmioty przed nieautoryzowanym użyciem jej zdjęć.
– Kontaktowałem na etapie przedsądowym z pełnomocnikami fotografki i z nią samą. Przedstawiliśmy rozsądną propozycję ugody, dla szybkiego zakończenia sporu. Tu nawet nie chodzi o kwoty, ale o fakt, że choć formalnie rozmowy były prowadzone, to nie było woli porozumienia z drugiej strony – mówi w rozmowie z INN:Poland adwokat Marcin Lassota, który reprezentował KFF w sprawie z powództwa fotografki. – Mieliśmy doświadczenie m.in. naszego oddziału z Wrocławia. Szkoła, umieściła zdjęcie Czesława Miłosza w rocznicę jego śmierci w internetowej szkolnej gazetce. Skończyło się podpisaniem ugody z fotografką na kwotę 2 tysięcy złotych – dodaje.
Jak dowiedzieliśmy się anonimowo od przedstawiciela jednego z pozwanych podmiotów, dla całej organizacji był to ogromny szok. Instytucja jest finansowana ze środków publicznych i wysokość roszczenia była szokująco duża. W przypadku organizacji utrzymywanej z pieniędzy podatnika, za copyright trolling płacimy wszyscy.
– Prawo autorskie, niestety, nie przystaje do warunków cyfrowej rzeczywistości i znajdują się zawsze ludzie, którzy chętnie wykorzystują taka sytuację – mówi w rozmowie z INN:Poland Michał Kanownik, prezes ZIPSEE Cyfrowa Polska. – Jednocześnie prawo autorskie poprzez ogromną liczbę drobnych nowelizacji stało się bardzo skomplikowane i niejasne. Nawet prawnicy mają wątpliwości odnośnie wielu zapisów a co dopiero "szary obywatel" – dodaje.
Copyright trolling polega na tym, że dochodzeniu odszkodowania z tytułu naruszenia praw autorskich, które nastąpiło nieświadomie i w celach społecznie pożytecznych. Roszczenia takie są w wysokości nieadekwatnej do powstałej szkody. W przypadku wykorzystania zdjęcia bez zgody autora, ten ma prawo domagać się trzykrotności stosownego wynagrodzenia.
W procesie apelacyjnym przeciw Krakowskiej Fundacji Filmowej sąd wskazał brak udowodnienia prawidłowości wysokości żądanej kwoty zadośćuczynienia, w szczególności w zakresie wielokrotności tzw. „stosownego wynagrodzenia”, powołując się na art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b u.p.a.p.p. W uzasadnieniu napisał, że umowy licencyjne zawarte z różnymi podmiotami w nieznanych warunkach negocjacji stawek nie są miarodajne dla określenia realnego wynagrodzenia za wykorzystanie przedmiotowego zdjęcia.
– Wyznaję generalną zasadę: prawo autorskie musi chronić prawa twórców do swojej własności, ale jednocześnie musi gwarantować odpowiedni dostęp do treści dla konsumentów. Bez tego będziemy cofali się w rozwoju – mówi Michał Kanownik. – Problem copyright trollingu jest szeroki. Niestety, mamy wręcz wyspecjalizowane kancelarie które tylko z tego żyją, często żerując na ludzkiej niewiedzy prawnej. Wydaje się, iż niezbędne jest wprowadzenie prawa autorskiego w XXI wiek co ery cyfrowej. Bez tego zawsze znajda się chętni do "łatwego" zarobku – kończy.
Prawo własności intelektualnej jest rzeczą świętą. To nie podlega wątpliwości. W internecie „pożyczanie” cudzych zdjęć jest plagą. Sami, jako INN:Poland, wielokrotnie dochodziliśmy praw od redakcji, które bezprawnie wykorzystały nasze materiały. Jednak sposób działania krakowskiej fotografki balansuje na granicy dobrych praktyk biznesowych.
Próbowaliśmy skontaktować się z fotografką z prośbą o komentarz. Niestety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.