Historia, jak z kina: szachowa mistrzyni juniorek doświadcza przemocy domowej i ląduje na ulicy. Dzięki wsparciu jednego z krewnych pozbierała się i skończyła studia. Wyjechała do Wielkiej Brytanii, gdzie stała się rozchwytywaną modelką „plus size”. Na kilka miesięcy przykuł ją do łóżka syndrom chronicznego zmęczenia. Raz jeszcze wyszła na prostą: zmieniła styl życia i dziś projektuje innowacyjną bieliznę, o której z zainteresowaniem piszą brytyjskie media.
Historią Elli Vine zachwycił się nawet – na co dzień słynący z niechęci do Polaków – tabloid „Daily Mail”. – Zwalczyła swoje demony, by założyć kwitnący biznes – pisała gazeta, która zwykle wytyka Polakom bezdomność i wykorzystywanie systemu opieki socjalnej na Wyspach.
Arcyszachistka
Elżbietę Vine możemy odnieść na stronach szachypolskie.pl – z krótkiej notki wynika, że urodzona w 1985 roku szachistka w 2002 roku zdobyła tytuł mistrzowski w Indywidualnych Mistrzostwach Polski kobiet. Zdolna szachistka grała już jednak znacznie wcześniej: „Daily Mail” zilustrował swój tekst zdjęciem 8-latki nad szachownicą, portal szachypolskie.pl wylicza medale, które Vine zdobywała już w połowie lat 90. Niewątpliwie, musiała być wówczas jedną z najbardziej obiecujących gwiazd szachów.
– Nie mam zbyt wielu wspomnień z dzieciństwa. Sądzę, że je wyparłam – powiedziała w rozmowie z jednym z brytyjskich portali. Nic dziwnego, to był prawdopodobnie najgorszy okres w jej życiu: jak oględnie przyznaje, zetknęła się wówczas z przemocą domową. Apogeum konfliktów w domu zbiegło się ze zdobyciem tytułu mistrzowskiego – jako siedemnastolatka Vine miała wylądować na ulicy.
To doświadczenie zapamiętała doskonale. – Kiedy byłam bezdomna, spotkałam wielu ludzi w takiej sytuacji, którzy opowiadali mi swoje historie. Życie na ulicy w zimie, kiedy temperatury spadały do minus 20 stopni, do łatwych nie należało. Ale to doświadczenie mnie nie złamało. Czułam się, jak obserwator. To była wartościowa lekcja życia – podsumowywała.
Pomocną dłoń wyciągnął jeden z krewnych, który ściągnął ją do siebie, pomógł skończyć szkołę średnią i dostać się na studia. Na legnickiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Witelona Vine skończyła politologię i kierunek „służby socjalne”. – Z Polski wyjechałam zaraz po studiach. Chciałam zarobić trochę pieniędzy, by po wakacjach wrócić z powrotem i kształcić się dalej. Wyszło inaczej. Zostałam na Wyspach. Tam też skończyłam kolejne studia: zarządzanie rozwojem społecznym. Zaczęłam pracować w kilku różnych brytyjskich organizacjach charytatywnych. I tak minęło już sześć lat – opowiadała podczas wizyty w rodzimej Legnicy trzy lata temu.
Filantropka
Z tych doświadczeń zrodziła się Fundacja Pomocy Polakom w Wielkiej Brytanii – organizacja, która pomagała tym spośród emigrantów z Polski, którzy w Królestwie znaleźli się w opałach. Vine, znana już wówczas jako Elli, nie poprzestała na tym: zaczęła również pracować jako modelka.
Niestety, jej kłopoty na tym się nie skończyły. Wcześniej już przeszła uraz kręgosłupa, natomiast w ubiegłym roku dopadły ją kolejne kłopoty ze zdrowiem – fibromialgia, choroba na tle reumatycznym, i syndrom chronicznego zmęczenia. Schorzenia te złożyły ją na dobrych kilka miesięcy. – Nie byłam w pełni sprawna, przez kilka miesięcy byłam przykuta do łóżka i naprawdę walczyłam o to, by pracować – mówiła potem. – Takie chorzenia często są wywołane przez traumę – dodawała.
Ale i te przeciwieństwa udało jej się przezwyciężyć – przede wszystkim dzięki zmianie stylu życia. Vine zaczęła medytować, uprawiać ćwiczenia relaksacyjne, zwolniła tempo życia, zaczęła szukać odpoczynku w sztuce i kreatywności. Z pomocą przyszła pasja, którą podchwyciła przy okazji modellingu: zaczęła projektować.
Start-uperka
Z tego zrodził się projekt, który dziś realizuje: magnetyczne podwiązki. – Przez całe stulecie kobiety na całym świecie musiały sobie radzić z głęboko ukrytym pasem podtrzymującym pończochy. To było kłopotliwe, pochłaniało masę czasu, było niekomfortowe, a co najgorsze: nie zawsze działało – podsumowuje dziś Ella Vine. – Zaprojektowałam więc podwiązki, które są przymocowane do pończoch poprzez specjalny magnetyczny klip. Są łatwe w użyciu, korzysta się z nich błyskawicznie i komfortowo. Proces product developement zajął mi dokładnie rok – mówi.
Designerka nie wzięła kredytu – nie chciała wikłać się wraz ze swoim mężem w spłatę. Skorzystała za to z programu mentorskiego Essex Innovation Programme, rządowej inicjatywy adresowanej do brytyjskich start-uperów. Jako mentora, naukowca pilotującego jej projekt, przypisano jej... fizyka nuklearnego. Cóż, z bielizną nie ma żartów, zwłaszcza damską.
W tej chwili Vine czeka na opatentowanie swoich podwiązek. Produkt można już rezerwować na założonej przez Vine witrynie, podwiązki kosztują od 30 do 40 funtów. Eksperci nie szczędzą jej zachęt. – Magnetyczne zapięcie tych podwiązek będzie doskonałym ułatwieniem, zarówno dla samych użytkowniczek, jak i ich partnerów. To pierwsza taka innowacja od lat – komentował były szef działu bielizny sieci Marks & Spencer UK, Jack Levene. Nic dziwnego, że Vine nie zwalnia: zapowiada już kolejne innowacyjne produkty bieliźniarskie oraz obuwnicze.