
Reklama.
Starsze Panie uwielbiały przystojnego doktora Burskiego. Jednak postać grana przez Artura Żmijewskiego zniknęła z emitowanego już od 17 lat serialu „Na dobre i na złe” i na pierwszy plan wysunął się internista Witek Latoszek (Bartosz Opania). Niezmienna pozostaje za to Leśna Góra. Fikcyjna miejscowość, o której tylko w pierwszym półroczu 2016 roku wspomniano na antenie 698 razy. Przekłada się to na ekwiwalent reklamowy w wysokości 10 milionów złotych. Tyle musieliby wydać włodarze Leśnej Górym, gdyby za tę promocję mieli zapłacić po normalnych stawkach, jakie obowiązują w telewizji. Jeśli chodzi o obecność w polskich serialach, wyżej wyceniane są tylko trzy prawdziwe miasta.
Liderem zestawienia medialności miast w polskich serialach jest Warszawa. Gdyby chciała kupić reklamy, dzięki którym obecna byłaby w mediach w takim zakresie, jaki zyskuje dzięki serialom „Na Wspólnej” i „M jak miłość”, musiałaby wydać ok. 50 milionów złotych. Jeśli do tego dodać pojawienie się stolicy w „Barwach Szczęścia” czy „Drugiej szansie”, mamy zdecydowanego lidera.
O drugie miejsce rywalizują Sandomierz (901 publikacji i ekwiwalent ok. 5 mln złotych) i Wrocław (844 pojawienia się i wartość ok. 7 mln złotych). Lokomotywą pierwszego miasta jest „Ojciec Mateusz”, wokół którego zresztą w mieście powstał cały segment turystyki. Stolicę Dolnego Śląska promuje zaś serial „Pierwsza Miłość”. Wysoko notowana jest jeszcze fikcyjna Grabina z „M jak miłość” (338 wzmianek. Ok. 5 mln ekwiwalentu reklamowego).
W zestawieniu próżno szukać innych dużych polskich miast (poza Toruniem – „Na dobre i na złe”). Marketing miejsc jest jednym z najlepszych sposobów promocji marki. Wiedzą o tym doskonale w Sandomierzu. A gdyby istniał szpital w Leśnej Górze... Byłby z pewnością najpopularniejszą kliniką w Polsce.
Napisz do autora: tomasz.staskiewicz@innpoland.pl