Zdaniem prezesa LOT Rafała Milczarskiego Okęcie nadaje się do zamknięcia. Przedstawiciel polskiego przewoźnika narzeka na małą przepustowość i kiepską lokalizację stołecznego lotniska. Problem w tym, że w ubiegłym roku zaplanowano na jego rozbudowę 600 mln złotych.
– Nie ja o tym będę decydował, ale moim zdaniem lotnisko Okęcie należy zamknąć i przeznaczyć te tereny pod inwestycje – stwierdził w Krynicy prezes LOT Rafał Milczarski. Jego zdaniem budowa nowego, większego obiektu jest konieczna.
Milczarski zapowiedział, że do 2020 roku dowodzona przez niego spółka będzie obsługiwać 10 mln pasażerów rocznie. To niemal tyle, ile w tej chwili ląduje w analogicznym czasie na Okęciu. Lotnisko wykorzystuje jednak swoją przepustowość zaledwie w połowie.
Prezes LOT narzekał również na zbyt małą strefę non-Schengen, niewydolną kontrolę graniczną i niewystarczającą infrastrukturę wokół lotniska. Nowy obiekt powinien być, jego zdaniem, dobrze skomunikowany z resztą kraju. Milczarski zasugerował, że optymalnym wariantem będzie umieszczenie go w okolicach autostrady A2 pomiędzy Warszawą i Łodzią.
– Nowe lotnisko powinno być w stanie obsłużyć 50 mln pasażerów rocznie i mieć dostęp do infrastruktury i terenu, który pozwoli na jego rozbudowę w przyszłości – stwierdził.
Przedstawiciel polskiego przewoźnika przekonywał, że warszawiaków nie trzeba będzie długo przekonywać do koncepcji budowy CPL. – Jeśli powstanie szybkie połączenie kolejowe, to z Warszawy na takie centralne lotnisko będzie można dojechać w 10-12 minut. Podkreślam jednak, że to tylko moja opinia – powiedział cytowany przez portal fly4free Milczarski.
Projekt ma jednak wielu przeciwników. W ubiegłym roku Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze" i Bank PKO podpisały umowę dotyczącą rozbudowy infrastruktury lotniska, która wiązać się będzie z wydatkiem 600 mln złotych. Do tej pory w Okęcie i podwarszawski Modlin zainwestowano łącznie już około 2 mld złotych. A budowa Centralnego Portu Lotniczego wiązałaby się z wielokrotnie większymi nakładami finansowymi.