Mówi się, że zimną wojnę przegrali designerzy. Siermiężne produkty, które powstawały w krajach demokracji ludowej, nie miały szans z tymi z Zachodu. Różnica pomiędzy czarną Wołgą a kolorowym Cadillakiem z filmu Grease były nie do pokonania. Podobnie jeżeli chodzi o Coca-Colę i naszą Polo-Coctę. Nikita Chruszczow powiedział kiedyś, że nadejdą jeszcze czasy, gdy konsumenci z krajów kapitalistycznych wybiorą produkty sowieckie. Prawie pół wieku po jego śmierci, ponad 25 lat po upadku komuny, jego przepowiednia zaczyna się ziszczać. Ten trend zauważył nawet The Economist.
Minęły czasy, gdy Fiata 126p można było kupić za dwie stówki lub flaszkę. Cena zadbanego 20-letniego Malucha z małym przebiegiem przekracza 10 tysięcy złotych. Jeden z najbardziej niebezpiecznych i niewygodnych samochodów w historii motoryzacji jest droższy niż choćby 10-letnia Toyota Yaris. Maluch jako samochód sprawdza się średnio, ale jednak gotowi jesteśmy przepłacać.
Szyneczka jak za Gierka, piwo, które wygląda jakby miało etykietę zastępczą, czy wreszcie reaktywacja marki Pewex (choć teraz ona znaczy coś innego)… W Polsce wielu producentów odwołuje się do wspomnień i emocji związanych z czasami PRL-u. Ale trend ten dotyczy całego bloku państw postkomunistycznych.
Na Słowacji właśnie ruszyła kampania piwa Złoty Bażant, która nawiązuje do stylistyki roku 1973, w którym powstała kultowa marka. Do stworzenia plakatów agencja Leo Burnett zaprosiła grafików, którzy tworzyli reklamy w tamtych czasach. Piwo oznaczone a la lata 70-te jest o jedną piątą droższe niż normalne. To nie koniec. Heineken, który jest właścicielem Złotego Bażanta, wprowadził również marki w stylu retro w Serbii, Chorwacji i Bułgarii. W Niemczech triumf święci serial „Deutschland 83”, którego akcja rozgrywa się w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Sentyment do tamtych czasów stał się niezłym biznesem w całym regionie. W czeskim Lidlu z kolei organizowane są tematyczne tygodnie, podczas których można kupić produkty nawiązujące do tych „z czasów komuny”.
The Economist w stosunku do polskich konsumentów stawia jednak karkołomną tezę. Felietonista gazety uważa, że nostalgia za PRL-em jest ironicznym komentarzem liberalnych Polaków wobec obecnego rządu. Trudno znaleźć dowody na poparcie takiej tezy. Dużo bardziej prawdziwe wydaje się przypuszczenie, że podobnie jak w innych krajach, jest to po prostu sentyment do czasów młodości dla starszych konsumentów, a rodzaj LOL-u wśród Millenialsów.
Nikita Chruszczow uśmiecha się zza grobu. Produkty, których kiedyś używaliśmy, bo nie było innych, teraz wybieramy jako świadomi konsumenci i często płacimy za nie ekstra. Mydło Biały Jeleń, buty Relaksy, sprzęt marki Unitra, zegarki Błonie… Wszystko to, co w PRL-u było tanim substytutem pożądanych zachodnich marek, wróciły z sukcesem. I jak pokazuje przykład Złotego Bażanta – nawet wielkie koncerny, próbują znaleźć sposób, by zarobić na klątwie Chruszczowa.