Już wiadomo, co planuje Elon Musk w swoim kolejnym dużym projekcie. Tak jak prezydent John F. Kennedy stwierdził, że Ameryka zdecydowała się lecieć na Księżyc, tak dzisiejsza konferencja może mieć podobne znaczenie dla lotów na Czerwoną Planetę.
Na swoim przemówieniu, Making Human a Multiplanetary species, Musk skupił się na przedstawieniu, w jaki sposób stworzyć, utrzymać oraz rozwinąć samowystarczalną kolonię ludzką na Marsie. Wszystko to przy pomocy kooperacji przemysłu, rządu oraz środowisk naukowych.
Na czym dokładnie polegają plany kontrowersyjnego wizjonera i twórcy marki Tesla?
– To coś, co zrobimy jeszcze za naszego życia – stwierdził na temat kolonizacji Marsa Marsa Elon Musk na początku swojego przemówienia. – Oto czego chcemy – stwierdził, wskazując na wizualizację czwartej planety od Słońca. – To nasza jedyna szansa, by przeżyć ewentualną zagładę naszej planety– dodał. Dlatego chce tam wysłać nawet milion osób, które mogłyby go skolonizować.
Wenus odpada: kwasowa atmosfera oraz temperatura sięgająca 460 stopni Celsjusza. Mars posiada jednak bardziej przyjazny klimat.
Poruszony został temat kosztu takiej podróży. Przy użyciu obecnej technologii lot na Marsa kosztowałaby 10 miliardów dolarów za osobę. Celem Muska jest zmniejszenie tej kwoty to 200 tysięcy dolarów. Jak?
Tworząc wahadłowce wielokrotnego użytku, umożliwić ich tankowanie z poziomu orbity odpowiednim materiałem napędowym, który będzie można produkować również na Marsie. Tutaj musi wykazać się NASA – nie zapewnia na razie ponownego użycia ani tankowania wahadłowców z poziomu orbity.
Głęboko zamrożony methalox to paliwo na bazie metanu, które zdaniem Muska najlepiej nadaje się do napędzania statków. Oto jak mają wyglądać:
Jeden pomieści 100 pasażerów. Zważywszy, że minimalna liczba ludzi do zamiany Marsa na ludzką kolonię wynosi milion, niezbędne będzie odbycie 10 tysięcy kursów. Będzie on też największym zbudowanym przez człowieka wahadłowcem. A wszystkie jego elementy, pokroju dodatkowych silników, wracałyby dzięki systemowi namierzania na miejsce startu, gdzie mogłyby zostać wykorzystane kolejny raz.
Pojawia się jednak pewien zgrzyt. Zarządca NASA, Charles Bolden ,stwierdził że nie jest „wielkim fanem” prywatnych wahadłowców. Podobnie jak większość polityków amerykańskiego Kongresu.
Trzeba jednak przyznać, że podróż będzie warta swojej ceny. Gry i zabawy w zerowej grawitacji, sale kinowe czy restauracje to część atrakcji, które mają umilić podróżnym czas.
Czas przejść do sedna: skąd wziąć na to fundusze? Ma to umożliwić wysyłanie satelitów, obsługa Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i oczywiście przez generowane zyski. Jednak głównym źródłem gotówki ma być szeroko zakrojona współpraca prywatnego i publicznego sektora.
Ambicje na kończą się na Marsie. Dostaliśmy również zapowiedzi misji na Enceladusa i Europę, odpowiednio księżyce Saturna i Jowisza. To jednak znacznie odleglejsza przyszłość.
Cóż, plany są ambitne, ale Musk do niczego innego nas nie przyzwyczaił. Miejmy nadzieję, że podróż na Marsa, kiedy już będzie to możliwe, będzie trwać tylko wymarzone przez niego 80 dni.