Na jednym stanowisku młodzi pracownicy nie są w stanie wytrzymać nawet roku – oto „job hoppers”. Według badań Randstad w młodym pokoleniu tak postępuje co piąty z nas.
– W ciągu 8 lat mojej kariery zawodowej pracowałam już w 5 firmach. Najdłużej wytrzymałam 3,5 roku – opowiada niespełna 30-letnia Agnieszka związana z branżą marketingu, która korporacje zmienia jak rękawiczki. Dlaczego tak często? – Z jednej pracy odeszłam w trakcie okresu próbnego. Można powiedzieć, że nie zaliczyła mojego „okresu próbnego” – śmieje się. Kobieta narzeka przede wszystkim na zbyt niskie płace i zablokowaną drogę awansu. – Łatwiej przenieść się na wyższe stanowisko zmieniając miejsce pracy, niż walcząc o to na dotychczasowym – przekonuje.
Takich osób jak Agnieszka jest coraz więcej. Instytut Badawczy Randstad podaje, że w ciągu ostatniego półrocza pracę zmienił co piąty z nas. To jeden z wyższych wskaźników w całej Unii Europejskiej. „Job-hopper”, czyli osoba, która własnej woli bardzo często przeskakuje z jednego stanowiska pracy na drugie, to zjawisko w Polsce dość świeże.
O tym, że taki sposób budowania swojej kariery może być niekorzystny, przekonana jest Małgorzata Sacewicz-Górska z ManpowerGroup.
– To ryzykowna strategia. Zmiana pracy dla krótkotrwałych korzyści, o ile nie pracujemy na kontraktach, może być negatywnie postrzegana. To może sprawdzać się tylko do pewnego momentu kariery zawodowej – komentuje ekspertka. Jej zdaniem w sukurs pracownikom często zmieniającym pracodawcę przychodzi niskie bezrobocie. – Dzisiaj mamy rynek, który w coraz większej liczbie branż przypomina rynek kandydata i nawet osoby z takimi „niełatwymi CV”, są poważnie brane pod uwagę. I często takie CV nie są przekreślane – przekonuje Sacewicz-Górska.
Przez część pracodawców częste rotowanie może być wręcz odbierane pozytywnie. Wszystko zależy od konkretnego przypadku. – Dużą rolę odgrywa nasza osobowość, doświadczenie, wiedza. W przypadku grafika najważniejsze będzie portfolio. Staż ma mniejsze znaczenie – opowiada eksperta ManpowerGroup. Sacewicz-Górska zwraca jednocześnie uwagę, że na „jumpera” możemy spojrzeć dwojako. Z jednej strony może istnieć obawa o to, że częsta zmiana pracy jest związana z konfliktowym charakterem, czy chęcią ucieczki od problemów, które nawarstwiają się wraz z długością przebywania w jednym miejscu. – Możemy również spojrzeć na „jumpera” jako osobę, która świadomie planuje swoją karierę, a częste zmiany pracy pomagają mu szybciej wskoczyć na określony poziom – przekonuje ekspertka.
Wśród zalet wychwalanych u „job-hoppers” wymienia się dużą zdolność adaptacji do nowych warunków, aktywność na rynku pracy i przebojowość. Czy stawia ich to w lepszym świetle niż standardowych pracowników? Takich, którzy ponad ciągłą pogoń za finansowymi premiami, rozwojem i awansem, stawiają pewność zatrudnienia. Złośliwie można by rzec – miernych, ale wiernych.
– Nie należy stereotypizować tych dwóch grup – twierdzi Sacewicz-Górska. Jej zdaniem osoby, które aktywnie działają na rynku, wcale nie muszą być lepsze od ludzi ceniących sobie stabilizację. Kluczowe są tutaj oczekiwania pracodawcy, a te nie muszą faworyzować jednej z tych dwóch grup.
W sytuacjach, w których walka o stanowisko idzie „na noże” wciąż przewagę mają jednak zwolennicy stabilizacji. – Pracodawca na pewno zwraca uwagę na długość stażu w firmie. Jeżeli ma do wyboru dwie osoby o podobnych kompetencjach, doświadczeniu i predyspozycjach, to zapewne zdecyduje się na tą, która będzie rokowała na dłuższą przygodę z jego firmą – puentuje ekspertka.