Co jest gorsze - wprowadzić na rynek wódkę, do której nazwy nie ma się praw, czy zastrzec nazwę, wiedząc, że konkurencja właśnie zamierza wprowadzić ją na rynek? Walka o gardła polskich konsumentów napojów alkoholowych rozgorzała na dobre.
Wszystko rozpoczęło się od pomysłu na nową markę wódki. Stock Spirit Group, czyli wiodący producent tych mocnych trunków w Europie Środkowo-Wschodniej, liczył na zdobycie szturmem nowych klientów. Pomóc miało w tym wprowadzenie na rynek marki „Saska”, bazującej na połączeniu „współczesnego opakowania i tradycyjnej receptury”. Produkt miał podbić serca Polaków, w dłuższej perspektywie firma planowała również eksport na rynki zagraniczne.
Plan szybko spalił na panewce. Stock co prawda sprawdził, czy nazwa wódki nie była do tej pory zastrzeżona w Urzędzie Patentowym, ale samą sprawę rejestracji odłożył na później. Tymczasem kilka dni po tym, jak firma wystartowała z oficjalną komunikacją na temat „Saskiej” wśród pracowników i swoich partnerów biznesowych, szyki producentowi postanowił pokrzyżować największy konkurent – CEDC. Prowadzona przez rosyjskiego właściciela spółka, zgłosiła do urzędu patentowego wniosek o rejestrację nazwy „Saska”, zanim jeszcze jej pierwotni twórcy zdążyli wejść z nią na rynek.
I pojawił się problem. Wyszło bowiem na to, że Stock sprzedaje wódkę, do której nazwy nie ma praw. Twarde zasady biznesowej konkurencji czy zagranie poniżej pasa?
- Rozsądny podmiot wpierw rejestruje znak towarowy, a dopiero po rejestracji znaku towarowego wprowadza produkt pod tym znakiem na rynek. Niewyobrażalne jest dla nas wprowadzenie na rynek produktu bez posiadania zarejestrowanego znaku towarowego – odgryza się konkurencji na łamach INN:Poland Krzysztof Kouyoumdjian z CEDC.
Jak na razie CEDC triumfuje. Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzył pozytywnie złożony przez nich wniosek i wydał postanowienie o zabezpieczeniu roszczeń. Na Stock został nałożony zakaz dalszego wprowadzania na rynek produktów pod nazwą „Saska” na czas trwania postępowania. W połowie września w lubelskim zakładzie Stock Polska (m.in. Żołądkowa Gorzka i Lubelska) pojawił się komornik, który zabezpieczył wyprodukowaną do tej pory wódkę.
Taki obrót spraw mocno uderza w twórcę „Saskiej”. Miliony wydane na promocję nowej marki mogą pójść w błoto. - Stock Polska sprawdził dostępność nazwy „Saska” zanim CEDC zdecydowało się na rejestrację znaku. Rozpoczęliśmy procedurę rejestracji znaku niezwłocznie po podjęciu decyzji o wprowadzeniu produktu na rynek. Nie zostaliśmy poinformowani o jakimkolwiek innym wniosku złożonym w tamtym czasie – tłumaczy Marek Sypek, Dyrektor Zarządzający Stock Polska.
Sypek opowiada, że CEDC nie wprowadza na rynek produktów pod marką Saska i nigdy nie tego nie robił. Podobnie jak cały rynek wiedział jednak od dawna, że to Stock Polska buduje nową linię produktów pod marką Saska. – CEDC wykorzystał wybieg prawny, ponieważ przegrywa na polu biznesowym w tej kategorii. W mojej ocenie działania CEDC są nieetyczne i nie mają nic wspólnego ze zdrową konkurencją i zasadami fair play w biznesie – przekonuje dyrektor zarządzający Stock Polska.
Nie tylko jednak etyczne rozważania nie są w całej sprawie czarno-białe. – Sprawa z punktu widzenia Stock Polska nie jest beznadziejna, jeśli firma zdoła udowodnić, że konkurencja miała świadomość przygotowań do wprowadzenia nowej marki na rynek. Gdyby to się udało, Urząd Patentowy mógłby uznać, że zgłoszenie zostało dokonane w „złej wierze”– tłumaczy rzecznik patentowy Lidia Chlebicka.