Facebook rozpoczyna ofensywę w obszarze e-handlu, a Polakom wyraźnie się to podoba. Największe grupy sprzedażowe liczą sobie dziesiątki tysięcy obserwujących. W polskojęzycznej wersji największego serwisu społecznościowego świata roi się jednak także od mniejszych, wyspecjalizowanych grup. Testowana od niedawna aplikacja Marketplace ma jeszcze bardziej przyciągnąć do korzystania z usług amerykańskiego giganta.
Facebook coraz raźniej rozpycha się w e-commerce. Jak podawał portal rzetelnyregulamin.pl globalne obroty ze sprzedaży za pośrednictwem mediów społecznościowych miały w 2015 roku osiągnąć wartość aż 30 miliardów dolarów, a z grup typu kupno/sprzedaż korzysta aż 450 mln użytkowników.
Taką formę handlu pokochali również Polacy. Nad Wisłą szczególną popularnością cieszy się konfekcja. Zamknięta grupa „Ubrania sprzedam tanio a modnie” zgromadziła już 60 tys. użytkowników, „Ciucholand – wszystko na sprzedaż” – 38 tys. Swoje zawężone grupy ma jednak wiele produktów. Dziesiątki tysięcy uczestników śledzi oferty wrzucane na grupach z sukniami ślubnymi i meblami, wielu fanów przyciągają także oferty sprzedaży/wymiany notatek studenckich, a nawet części do...BMW.
Teraz Amerykanie chcą jeszcze bardziej ułatwić prowadzenie interesów za swoim pośrednictwem. Mark Zuckerberg ogłosił niedawno, że rozpoczyna testowanie aplikacji Marketplace. Jej działanie jest niezwykle proste. Na ekranie smartfona użytkownikowi wyświetla się zdjęcie, cena i krótki opis produktu. Pod spodem dwie możliwości do wyboru – "złóż ofertę" i "wyślij wiadomość sprzedawcy". Jeżeli niewinna aplikacja zostanie wprowadzona do Polski, może okazać się zabójczym ciosem, dla dotychczasowych platform sprzedaży.
– Facebook Marketplace może odebrać klientów nie tylko takim platformom jak Allegro czy OLX, ale też znacznie mniejszym sklepom, zwłaszcza działającym lokalnie – komentuje Marek Molicki. Ekspert Gemiusa podkreśla, że zakupy w internecie, mogą dzięki nowej funkcjonalności Facebooka nabrać nowego wymiaru, ze względu na liczbę danych na temat użytkowników, które Facebook posiada.
– Precyzyjne targetowanie ofert do faktycznie zainteresowanych, a do tego znajdujących się blisko, może znacznie usprawnić proces kupna lub sprzedaży i wyeliminować z biznesu pośredników, którzy takich możliwości łączenia sprzedawcy z nabywca nie mają. Zwłaszcza, że Facebook nie zapowiedział pobierania prowizji od sprzedaży, czy wystawienia oferty, choć niewątpliwie w przyszłości udostępni możliwość reklamowania ofert – opowiada Molicki.
Popularność handlu na największym serwisie społecznościowym świata dziwi o tyle, że sam Facebook w żaden sposób go do tej pory nie wspierał. Dzieło Zuckerberga odcina się od ewentualnych konsekwencji, pisząc w centrum pomocy, że: „Jedynymi stronami transakcji dokonywanych w grupach sprzedaży na Facebooku są kupujący i sprzedający. Pamiętaj, że Facebook nie jest właścicielem ani nie przechowuje żadnych przedmiotów wymienionych przez sprzedającego”.
Teraz jednak oferta Amerykanów może trafić na podatny grunt. Polacy po latach wielkim zainteresowaniem Allegro zaczęli ostro krytykować największy serwis aukcyjny w kraju. Allegro oberwało się m.in. za rosnące opłaty oraz rozpowszechnienie się ofert od sklepów internetowych, które zaczęły wypierać indywidualnych handlarzy.
Sceptyczna wobec szybkiego sukcesu amerykańskiego giganta pozostaje jednak redaktor naczelna portalu dlahandlu.pl, Ewa Kochlewska. – Na rynku jest miejsce dla wielu dużych graczy. To ogromne pieniądze. Możliwe, że na Facebooku pojawią się konta Allegro, po to, żeby przekierowywać klientów z powrotem na ich stronę – komentuje. Ekspertka podkreśla, że choć walka niewątpliwie się zaostrzy, to konkurencja nie wywiesi białej flagi, tylko dlatego, że Facebook wprowadził na rynek nową aplikację.
Bolączki aplikacji Zuckerberga nie umknęły również uwadze Marka Molickiego. – Największym minusem jest to, że od momentu złożenia oferty, cała reszta procesu kupna i sprzedaży odbywa się poza Facebookiem, co dla pewnych osób może okazać się zbyt dużym ryzykiem – opowiada. O kolejny komercyjny sukces amerykańskiego giganta jest jednak spokojny. – Nie mam wątpliwości, że jeśli usługa się przyjmie, Facebook zadba i o to, by zakupy były jeszcze przyjemniejszym i bezpieczniejszym doświadczeniem dla użytkowników, a dla samego Facebooka kolejnym źródłem przychodów – twierdzi Molicki.