Ma zaledwie 26 lat, ale wykreował markę odzieżową, z której logiem na bluzach chodzą ludzie w wielu krajach Europy. Ale w istocie to antybiznesmen. Oto Mariusz Łukomski, twórca Palta, wolny duch, który otwarcie krytykuje dzisiejszy kapitalizm, a swojemu biznesowi poświęca dokładnie tyle, ile w danym momencie uzna za konieczne.
– Swoją firmę skonstruowałem w sposób, który pozwala jej funkcjonować beze mnie – zaczyna opowieść Mariusz Łukomski. Dzięki temu 26-latek osiągnął stan, o którym marzy większość dużo starszych od niego biznesmenów – może pozwolić sobie na beztroski czas wolny. Twórca Palto korzysta z niego, znikając na całe tygodnie i odcinając się od cywilizacji. Gdzie wtedy jest? Na przykład w Borach Tucholskich. – Spędziłem tam kiedyś cały miesiąc, siedząc w moim kamperze, który jest praktycznie samowystarczalny. Wydałem może z 500 zł – opowiada.
Początki bywały jednak trudne. W wymagającej dyscypliny szkole, Łukomski nie spotykał się, delikatnie mówiąc, ze zrozumieniem. – Podważanie przeze mnie wiedzy wpajanej w liceum spowodowało, że przez nauczycieli szybko uznany zostałem za czarną owcę. Nie potrafiłem się podporządkować, a głównie tego uczy nas dzisiejszy system edukacji – opowiada.
Od zawsze miał alergię na szufladki i role życiowe, w które wchodzi większość ludzi. – Postrzegam swoje życie jako przygodę. Postanowiłem je przeżyć, wychodząc poza proponowane nam przez współczesną kulturę schematy – mówi. Zamiast notować na lekcjach zapełniał więc kolejne stronice zeszytów rysunkami.
Dużą kreatywność, zamiłowanie do sportu i kiełkującą w głowie wolnościową filozofię postanowił przekuć w wieku 17 lat w stworzenie własnej marki. – Uznałem, że odzież będzie najlepszym płótnem do przekazywania moich myśli – tłumaczy. Zaczęło się od wyprodukowania 30 koszulek z zaprojektowanym logotypem „Palto”. Rozeszły się na pniu. Tak samo jak kolejne, coraz większe partie. Machina ruszyła.
Łukomski, po namowach rodziców, zmusił się jeszcze do studiowania psychologii, ale wytrzymał tylko trzy lata. Już wtedy bardziej niż do wykładów przykładał się do rozwijania swojej firmy. – Życie i prowadzenie firmy nauczyło mnie dużo więcej o ludzkiej psychice niż lata spędzone na uczelni – opowiada.
Wtedy też doszło do wydarzenia, które ukształtowało jego dzisiejsze myślenie o świecie. – Kupiłem kampera Volkswagen T3, rocznik 80. Potrzebny mi był samochód, który pozwoliłby mi wozić towar, ale również przespać się w trakcie drogi. Postarałem się, żeby stał się autonomiczną jednostką. Zamontowałem w nim panele słoneczne, kuchenkę gazową. To prymitywny domek na kółkach – twierdzi Łukomski.
Młody przedsiębiorca od razu ruszył w kilkutygodniową drogę po Europie. Zwiedzał, surfował, jeździł na snowboardzie, a przy okazji podtykał miejscowym pod nos swój katalog. Wrócił z kontraktem z jednym z austriackich dystrybutorów, nie mając nawet poczucia, że w tym czasie pracował, choć przez sekundę.
Od tego czasu Łukomski niemal uzależnił się od samochodu, który stał się dla niego prostym rozwiązaniem życiowego problemu. – 90 proc. mojego otoczenia spędza życie w pracy, albo myśląc o niej. To forma współczesnego niewolnictwa. Praca zabiera 70 proc. naszego czasu. Połowę tego, co przez ten czas zarobisz, zabiera państwo. Na każdym kroku wszystko nas kosztuje. Pracujemy, żeby mieć zabezpieczenie na stare lata, ale wtedy płacimy znowu koszty związane z tym, że wcześniej ciężko pracowaliśmy. To perpetuum mobile zniszczenia. Postanowiłem się od tego odciąć – tłumaczy.
Wydatki osobiste ograniczył więc do minimum, większość kapitału kieruje na rozwój firmy. „Palto” produkuje ubrania kierowane głównie do deskorolkarzy i snowboardzistów. Dystrybuuje swoje produkty na rynek hiszpański i czeski, ale ubrania sygnowane logiem marki znaleźć można w wielu innych miejscach. – Co chwilę dostaję zdjęcia od znajomych, na których pojawiają się ludzie w moich koszulkach. Raz są to Włochy, raz Kambodża. Trochę się tych egzotycznych fotografii już uzbierało – opowiada właściciel „Palto”.
W jego firmie pracuje kilka osób – nie ma żadnej hierarchii. – Stworzyliśmy mechanizm, który polega na wyćwiczonych procedurach, system produkcji i dystrybucji maksymalnie uprościliśmy – mówi jego twórca. Łukomski opowiada, że gdy do wspólnych działań wkradają się błędy, wszyscy członkowie zespołu siadają przy piwie i starają się wskazać wyjście z sytuacji. – I żadnej krytyki. Ona wprowadza tylko niepotrzebny stres – zastrzega.
Dzięki zaufaniu do reszty pracowników Łukomski spędza w pracy góra 10 godzin tygodniowo. – Co drugi dzień siadam do telefonu, maila. Tyle zajmuje mi koordynowanie prac mojej firmy. Mógłbym oczywiście gonić króliczka, starać się podnieść „Palto” na poziom międzynarodowy. Wolę jednak za te pieniądze, które już mam, kupić sobie czas na spełnianie marzeń – podsumowuje.