– Yyyy rozumie pan, strona jest w trakcie budowy. Cały czas zastanawiam się, jakie treści w niej zawrzeć – to najczęstsza odpowiedź, z jaką spotykam się, pytając polskich przedsiębiorcy o brak strony internetowej. Istnieją więc dwie opcje – albo miałem wyjątkowego pecha do świeżo założonych firm, albo nasi rodzimi biznesmeni wstydzą się braku „cyfrowej wizytówki”.
Według ustaleń firmy dhosting.pl firmowych stron internetowych nie ma wciąż 30 proc. polskich przedsiębiorców, co pozycjonuje nas na 23. miejscu w Europie. Tymczasem według badań Gemiusa nasz rodzimy rynek e-commerce osiągnął już wartość 27 mld złotych, a zakupy przez internet robi co drugi internauta.
Co powstrzymuje polskich przedsiębiorców przed założeniem własnej witryny internetowej? Na większą szczerość zdobył się tylko jeden z moich rozmówców. – Wie pan, ciężko powiedzieć. Nie zastanawiałem się nad tym, ludzie przychodzą do mnie bezpośrednio – przyznaje właściciel firmy świadczącej usługi geodezyjne w Lipnie.
Zdaniem Rafała Kuśmidra z dhosting.pl, taki sposób myślenia jest w polskim biznesie bardzo powszechny, przez co znaleźliśmy się w cyfrowym ogonie Europy.
Liderem jest w tej chwili Finlandia, w której własne strony WWW. posiada aż 95 proc. firm. Bardzo wysokim odsetkiem pochwalić może się także Dania (92 proc.) i Niemcy (87 proc.). Niepokoić może fakt, że wyprzedzają nas również inni sąsiedzi – w Czechach i na Słowacji strony ma 83 proc. przedsiębiorstw, na Litwie – 77. Stawkę zamyka Rumunia, w której na założenie witryny zdecydowało się 45 proc. przedsiębiorców.
Skąd bierze się tak duża dysproporcja? – To kwestia mentalności i świadomości polskich przedsiębiorców. Wielu z nich wciąż uważa, że skoro mają swój zakład, to ludzie w okolicy o nim wiedzą i dalsza reklama jest zbędna – przekonuje Kuśmider. Jego zdaniem, przeciętny Polak woli jednak zyskać nieco czasu, sprawdzając dostępne warsztaty w okolicy i umówić się od razu na wizytę. – Jesteśmy pod tym względem dość wygodni – tłumaczy.
Rodzimych przedsiębiorców bierze za to w obronę Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – W małych społecznościach jest to często zbędne. Wszyscy wiedzą, że najlepszym murarzem jest, dajmy na to, „Szalony Maniek”. Po co mu strona internetowa? I tak nie jest wstanie przerobić tego, co dostaje – przekonuje prezes ZPP. Kaźmierczak zaznacza jednocześnie, że dla nowych firm, powstających w dużych miastach, posiadanie własnej witryny jest dzisiaj bardzo istotne.
Bujny rozwój „internetyzacji” polskiego biznesu zakończył się w 2010 roku. Od tego czasu wskaźnik firm korzystających z możliwości reklamy poprzez własną stronę praktycznie nie drgnął.
– Sądzę, że wiąże się to z rozwojem Facebooka. Wielu potencjalnych użytkowników prawdopodobnie zrezygnowało z zakładania stron, wychodząc z założenia, że ich obecność na portalach społecznościowych jest wystarczająca – komentuje Kuśmider.
Zdaniem eksperta, nie jest to jednak do końca prawda, ponieważ na stronach realizuje się przede wszystkim sprzedaż usług. – Firmy zapominają, że użytkownik swoje poszukiwania często zaczyna od wyszukiwarki, która szybciej naprowadzi go na stronę, niż firmowy fanpage – dodaje. Warto zresztą dodać, że wykorzystanie Facebooka również nie jest w naszym kraju zbyt duże. Z tego kanału promocji korzysta 46 proc. przedsiębiorstw (badanie "Biznes w sieci" AIB Polska)
Ile jednak konkretnie tracą firmy na takiej cyfrowej nieobecności? Ciężko mówić tu o konkretnych liczbach, ponieważ dużo zależy od wielkości przedsiębiorstwa i branży, w jakiej działa. Możemy jednak ująć temat globalnie. Z raportu Gemius wynika, że rynek e-commerce w 2015 roku osiągnął wartość 27 mld złotych. Inne opracowanie – tym razem Sociomantic Labs – wskazuje, że w ciągu 5 lat wskaźnik ten ulegnie podwojeniu. Dostęp do sieci ma już niemal 10 mln gospodarstw domowych, a zakupy on-line robi średnio co 2 polski internauta. "Szalony Mańku", jest więc o co powalczyć.