Ameryka ma nowego prezydenta i niebawem będzie spożywać indyki w Święto Dziękczynienia. My natomiast mamy swoją staropolską tradycję związaną z 11 listopada. To jedzenie gęsi. – Dziś znów jest miło, kiedy jedziemy przez Polskę i widać gęsi. Budujące jest to, że przy zagrodach są nie tylko świnie i kaczki – mówi Jacek Szklarek ze Slow Food Polska, który od lat propaguje powrót gęsi na polskie stoły.
Szklarek opowiada o powrocie tej tradycji, która co prawda nie jest jeszcze masowa, ale z roku na rok popularniejsza. – Kiedy zaczynaliśmy akcję propagowania jedzenia gęsi w Polsce 9 lat temu, okazało się, że mamy wielu świetnych rolników-hodowców gęsi. Chów gęsi jest ekologiczny, najzdrowszy i zupełnie niespotykany w Europie. Następnie zakłady drobiarskie skupują te gęsi, ubijają, pakują i eksportują. Gęś wyróżnia się tu w Polsce na tle całego chemicznego przemysłu drobiowego, mówimy o indykach czy brojlerach (intensywnie tuczony drób) – mówi w rozmowie z INN:Poland. Szklarek zwraca uwagę, że chodzi tu nie tylko o gęsi, ale także przepiórki, czy kaczki.
– Nikt nie wymyślił tańszego chowu, niż taki, w którym gęś jest wypuszczona na pastwisko. Potrzebuje bardzo dużo błonnika, który jest w trawie. Po 13-14 tygodniach jest karmiona owsem, którego zjada około 15-17 kilogramów. To odróżnia polską gęsinę od węgierskiej, która na koniec jest karmiona kukurydzą. To pasza o wyższej zawartości białka, być może te gęsi mają wyższe przyrosty w udach czy piersiach, natomiast nie mają aromatyczności i smakowitości polskiej gęsiny. Dlatego w nazewnictwie jest podkreślane: polska gęś owsiana – dodaje.
– Wpadłem na prosty pomysł. 11 listopada to staropolskie święto, które kończyło wszystkie prace w polu. Jako że po 1989 roku przywrócono tego dnia Święto Niepodległości, postanowiłem nadać mu obyczajowość. Podczas Marszów Niepodległości zdarzały się różne zamieszki, chciałem odwrócić od tego uwagę. Bo skoro na Wigilię jemy karpia i to większość jego polskiej produkcji, to czemu późną jesienią, kiedy kończy się chów gęsiny, tego nie wykorzystać? – pyta.
To były czasy, kiedy przeciętny Polak jadł około 17 g gęsi rocznie. Dziś, jak twierdzi Szklarek, jest to co najmniej cztery razy więcej, gdyż statystyki nie obejmują chowu przyzagrodowego, czyli powszechnej praktyki hodowania gęsi dla siebie i rodzin. – Nie sądziłem, że w tak krótkim czasie uda się odbudować zwyczaj jedzenia gęsiny. Widać to w gazetkach sprzedażowych większości sieci handlowych. Myślę, że w wielu polskich domach 11 listopada będzie podana gęś, na kolację lub obiad. Ludzie również chętnie jedzą podroby, np. gulasz na bazie żołądków gęsich, wątróbkę, przystawki na bazie serc, okrasę, czyli tłuszcz z resztkami mięsa – opowiada Szklarek.
Gdy Slow Food zaczynała akcję promowania gęsiny w polskich restauracjach, jej przedstawiciele musieli sami kupować gęsinę w zakładach drobiarskich i rozwozić ją do lokali gastronomicznych. Dziś spokojnie można kupić gęsi w wielu sklepach. – To od restauracji zaczyna się zawsze zmiana nawyków żywieniowych Polaków, bo to gastronomia może pokazać ten produkt w najlepszym wydaniu – zwraca uwagę Szklarek.
Ponadto, zdaniem Szklarka część Polaków, wzorem Niemców, przejęła zwyczaj jedzenia gęsi w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Kiedyś z Praskiej Giełdy Rolniczej gęsi wędrowały gęsiego do Berlina, a dziś Polska eksportuje do Niemiec 90 procent produkcji gęsi. Poza tym polskie gęsi jedzą chętnie także Francuzi i Czesi.