Przeklinanie nie świadczy o ubogim słownictwie. Wręcz przeciwnie, potwierdza naszą znajomość języka.
Przeklinanie nie świadczy o ubogim słownictwie. Wręcz przeciwnie, potwierdza naszą znajomość języka. Youtube/kadr z filmu "Psy"

Klnie jak szewc – znaczy niezbyt wykształcony. Taki stereotyp panuje w naszym społeczeństwie. Osoby szafujące wulgaryzmami na prawo i lewo są raczej kojarzone z ubogim słownictwem. Jak się jednak okazuje, jest zupełnie inaczej. Ci, którzy lubują się w siarczystym przeklinaniu mają bowiem lepiej rozwinięte zdolności językowe od tych, którzy nie są fanami niecenzuralnego słownictwa.

REKLAMA
Skąd ta śmiała hipoteza? To wynik badań psychologów z amerykańskiego uniwersytetu Massachusetts College of Liberal Arts. Na eksperyment powołał się portal F5. Jak przebiegał? Naukowcy zebrali grupę kobiet i mężczyzn w przedziale wiekowym 18-22. Dali im proste zadanie do wykonania: w ciągu minuty wypowiedzieć jak najwięcej wulgaryzmów, które znają.
Następnie dali im minutę na wymienienie jak największej liczby nazw zwierząt. Co się okazało? Że ci, którzy z rynsztokowym językiem są za pan brat, posiadali większy zasób słownictwa z zakresu królestwa fauny. Cytowany przez serwis badacz podkreślił, że efekty badań wskazują na to, że osoby o dużym słowniku przekleństw mają również większy zasób słów.
To kolejna już zaleta, która płynie z posiadania niewyparzonego języka. Już wcześniej opisywaliśmy, że jedną z cech ludzi bystrych i wyjątkowych jest właśnie to, że nie mają oporów przed wiązanką bluzgów.

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl