Jeżeli spędziliście dzieciństwo, nagminnie słysząc „posprzątaj swój pokój”; jeżeli chadzacie spać późną nocą; jeżeli potraficie kląć barwniej od panów kiwających się pod sklepem – naukowcy mają dla was dobre wieści. Badacze przekonują, że to wszystko cechy bystrych, nieszablonowych ludzi.
Nie dający się opanować bałagan na biurku, który tępią przełożeni i użytkownicy sąsiednich biurek, sprzyja kreatywności i świeżym pomysłom – takie są wnioski z badań Kathleen Vohs i jej kolegów z Uniwersytetu Missesota.
Poprzednie badania dowodziły, że porządek na biurku zachęca ludzi do czynienia dobra: nie angażowania się w przestępczość, ograniczania śmiecenia, okazywania szczodrości – zastrzega Vohs. - Ale my ustaliliśmy, że bałagan może przynosić wyjątkowo wartościowe skutki – dorzuca. W artykule opublikowanym przez badaczkę na łamach „Psychological Science” Vohs opisuje, z czego wyciągnęła tak śmiałe wnioski.
Otóż uczestnicy przeprowadzonego przez nią eksperymentu mieli do wykonania pewne określone zadania. Jedni pracowali w warunkach sterylnego porządku, inni – wręcz przeciwnie, przy stanowiskach, gdzie panował totalny rozgardiasz. W jednym z eksperymentów mieli np. znaleźć nowe zastosowania dla piłeczek ping-pongowych. Cóż, obie grupy dostarczyły, co trzeba: nowe pomysły. Tyle, że pomysły bałaganiarzy zostały później ocenione jako ciekawsze, bardziej oryginalne i nieszablonowe, niż koncepcje przedstawione przez porządnickich. Kolejne powtórki eksperymentu – w rozmaitych pomieszczeniach i okolicznościach – potwierdzały schemat: idee formułowane w bałaganie były ciekawsze.
Podobnie było w przypadku odwiecznego sporu: sowy czy poranne ptaszki. Satoshi Kanazawa, psycholog ewolucyjny z London School of Economics przekonywał swego czasu na łamach magazynu „Psychology Today”, że z zestawienia danych dotyczących poziomu inteligencji oraz tego, o której przeciętnie idziemy spać, dosyć wyraźnie wyłania się tendencja: im inteligentniejszy jesteś, tym później chadzasz spać. Trend jest widoczny zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.
Według Kanazawy sprawa jest ewidentna: osoby, których poziom IQ był w dzieciństwie szacowany na poniżej 75 – czyli nie uchodzące za najinteligentniejsze – kładły się spać przeciętnie o godzinie 23:41. Tymczasem bystrzaki, z IQ na poziomie powyżej 125, chadzały spać średnio o godzinie 0:29.
Do tego należałoby dorzucić jeszcze wyniki badań opublikowane w piśmie „Language Sciences”. Artykuł „Taboo word fluency and knowledge of slurs and general pejoratives: deconstructing the poverty-of-vocabulary myth” dostarcza tyleż ciekawego, ile kontrowersyjnego uzasadnienia dla używania przekleństw.
Eksperyment przeprowadzony przez Kathy L. Jay i Timothy'ego B. Jay'a z Marist College był podobnie prosty, jak w przypadku zestawień Kanazawy: uczestników poproszono o przytoczenie tak wielu wulgaryzmów, ile tylko zdołają sobie przypomnieć. Następnie przeprowadzono testy na inteligencję. Korelacja była oczywista: osoby o najbardziej „kwiecistym” języku okazały się najinteligentniejsze. Cóż, na pocieszenie można też rzec, że ci sami interlokutorzy, których słownik był tak bogaty, umieli też zamilknąć lub dobrać właściwsze słowa, kiedy była taka potrzeba. Co jasno oznacza, że bogactwo wulgaryzmów jednak jest skorelowane z bogactwem słownika.