Do dziś Anna Streżyńska, minister cyfryzacji, bardziej niż z rządem PiS jest kojarzona z Urzędem Komunikacji Elektronicznej (UKE), gdzie na stołku prezesa spędziła parę ładnych lat. Nic dziwnego, bo pracuje po cichu, bez angażowania się w polityczne spory. Z drugiej szkoda, bo bez politycznego zaplecza może jej być ciężko o dobrą pozycję w rządzie.
Ale Anna Streżyńska zdaje się tym w ogóle nie przejmować. Na wielu sprawia wrażenie osoby z innego świata, niemal kosmitki. Faktycznie, w jej życiu niewiele jest rzeczy zwykłych. Streżyńska jest pracoholiczką i otacza się ludźmi, umiejącymi pracować w jej stylu i z jej pasją. Dla osoby pracującej od 9 do 17 wymiana maili z szefem o 1 w nocy (ba, w ogóle poza godzinami pracy) jest czystą abstrakcją. W jej resorcie (ale i wcześniej w UKE) jest normą.
– Myśląc o dotychczasowych działaniach rządu nie mam wątpliwości, że jego bardzo silnym elementem jest pani minister Streżyńska. Zabrała się do pracy nad wieloma rzeczami, które były w ostatnich latach bez wątpienia bardzo zaniedbane. Sprawy informatyzacji państwa czy, używając znaczeniowo węższego, ale bardziej dzisiaj popularnego terminu, cyfryzacji ma kluczowe znaczenie dla rozwoju kraju, a mnie osobiście leży bardzo na sercu. Powód mojego zainteresowania jest oczywisty - dekadę temu byłem osobą, na wniosek której powstał dział administracji rządowej pod nazwą „informatyzacja”. Będąc wtedy ministrem uznałem, że jest to niezbędne dla sprawnego funkcjonowania nowoczesnego państwa. W konsekwencji zostałem pierwszym w Polsce ministrem informatyzacji – mówi w rozmowie z INN:Poland prof. Michał Kleiber, były wieloletni prezes PAN.
Ma klasę
Pod koniec listopada Platforma Obywatelska powołała gabinet cieni. To nieformalna instytucja znana m.in. z Wielkiej Brytanii. Generalnie chodzi o to, że opozycja tworzy grono osób, patrzących na ręce obecnym ministrom.
– Można by panom i paniom z PO zacytować słowa piosenki: "Ale to już było". Gabinet cieni to pomysł z Wielkiej Brytanii, z krajów anglosaskich, który tam się sprawdza. U nas, jak pokazały rządy PO, z całą pewnością nie. Nie dlatego, że wielu ministrów zostało skompromitowanych i odwołanych, ale dlatego, że ci ministrowie wielokrotnie mówili o tym, że Polska jest państwem teoretycznym, że Polska to kamieni kupa i dużo gorsze słowa – podsumowała powstanie tego gremium rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek.
Anna Streżyńska jako jedyna osoba z rządu zaprosiła swojego „cienia” – Arkadiusza Marchewkę - do ministerstwa, by zapoznał się z tym, co robi resort. Polityk PO podziękował i zapewnił, że skorzysta z zaproszenia.
– To jeden z problemów, przed którymi stoimy – nie sposób być dziś apolitycznym czy ponadpolitycznym. Krótko mówiąc – reprezentować dobrze rozumiany interes obywatelski, a nie partyjny. W ostatnich dniach obserwujemy to wyjątkowo wyraźnie. Od dawna uważam, że dobrze skonstruowany rząd techniczny to wcale nie jest głupia koncepcja. Politycy są od tego, by nadawać kierunek, przyjmować ustawy, a realizacja powinna być robiona przez fachowców. Dziś świat jest strasznie skomplikowany i na biurko wielu ministrów codziennie spływa taka masa dokumentów, których ani oni, ani osoby z ich otoczenia nie są w stanie dobrze zrozumieć – mówi nam prof. Kleiber.
Będzie miała problemy?
Niedawno pojawiły się plotki, że nad resortem cyfryzacji zbierają się czarne chmury. Nie jest tajemnicą, że Streżyńska nie ma praktycznie żadnego poparcia politycznego. Jej kompetencje chciałyby przejąć MSWiA pod wodzą ministra Błaszczaka oraz MON kierowany przez ministra Macierewicza. Rozważanym scenariuszem miałoby być nawet zlikwidowanie resortu cyfryzacji. Mariusz Błaszczak ma chrapkę na projekt wprowadzenia eDowodów, które docelowo zastąpią plastikowe karty. Zaś Antoni Macierewicz interesuje się cyberbezpieczeństwem.
– Jest faktem, że od samego początku był kłopot z ulokowaniem tego działu w strukturach rządu. Dział ten jest wybitnie horyzontalny, rozciągając się na wiele, w istocie chyba wszystkie ministerstwa. Ze względu na moje zaangażowanie i informatyczne wykształcenie informatyzacja została w tamtym czasie ulokowana w Ministerstwie Nauki, które stało się w ten sposób Ministerstwem Nauki i Informatyzacji. W następnym rządzie za naukę odpowiadała osoba o innych kompetencjach, mniej ode mnie zainteresowana informatyzacją, więc dział ten trafił do MSWiA, mającego od początku wiele zadań w tym obszarze. Informatyzacja pozostała tam do momentu podzielenia się tego resortu na część związaną z administracją i cyfryzacją oraz na część dotyczącą spraw wewnętrznych, później zaś, po ponownym połączeniu administracji ze sprawami wewnętrznymi problematyka cyfryzacji stała się samodzielnym resortem - twierdzi prof. Kleiber.
- W istocie problem rządowego przyporządkowania problematyki informatyzacyjnej pozostaje otwarty bowiem, jak powiedzieliśmy, ta szeroka tematyka ma udział w działaniach wszystkich ministerstw. A jak to jest ważne widać po różnorodnych kłopotach i opóźnieniach – w resortach spraw wewnętrznych i administracji, sprawiedliwości, zdrowia, paru innych. Niezwykle skomplikowane są dzisiaj teleinformatyczne kwestie związane z bezpieczeństwem państwa. Widać wyraźnie, że informatyzacja, podobnie jak np. innowacyjność, nie ma naturalnego miejsca w tradycyjnej strukturze administracji państwowej – kontynuuje były prezes PAN.
W rozmowie z serwisem WirtualneMedia Anna Streżyńska zapewnia, że to tylko plotki a ministerstwo cyfryzacji dostaje nowe zadania.
– Są one związane z systemami legislacji państwowej, zakupów w ramach przetargów publicznych i infrastruktury informacji przestrzennej oraz geoportalu. Jednym z najważniejszych zadań jest ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa – mówi Anna Streżyńska portalowi.
– Pewnym rozwiązaniem mogłoby być w przyszłości – jeśli ministerstwo cyfryzacji miałoby pozostać odrębnym, niezależnym bytem – powierzenie nad nim pieczy komuś w randze wicepremiera, mającego możliwość skutecznego koordynowania prac różnych ministrów. Nie ma to jednak nic wspólnego z osobą pani minister Streżyńskiej, która spisuje się znakomicie, ma bardzo dobry plan, pewną jego część już zrealizowała i – nie mam najmniejszych wątpliwości - jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – twierdzi prof. Kleiber.
Streżyńska jest ministrem cyfryzacji od listopada 2015 roku. Zajmuje się m.in. cyberbezpieczeństwem, cyfryzacją administracji państwowej. Wcześniej dała się poznać jako twarda szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jednocześnie jest niezwykle popularna wśród internautów – aktywnie prowadzi politykę informacyjną resortu, osobiście wyjaśniając zawiłości spraw, którymi się zajmuje.
Dzieli się też szczegółami z życia prywatnego, ale w sposób naturalny, odbiegający od celebryckich czy politycznych standardów.
Czy problemem minister Streżyńskiej nie jest przypadkiem jej apolityczność?
– Nie wiem jakie problemy tego typu ma pani Minister, ale w polskich warunkach, szczególnie przy aktualnych emocjach, każda osoba mniej lub bardziej apolityczna ma z tym niejako naturalny kłopot. Nie muszę daleko szukać przykładów, sam byłem w przeszłości w podobnej sytuacji. To jeden z problemów, przed którymi stoimy – trudno być dziś osobą apolityczną, nawet najbardziej kompetentną i pełnić odpowiedzialną funkcję publiczną. Krótko mówiąc – reprezentować szeroko rozumiany interes obywatelski, a nie wąsko rozumiany interes partyjny. Od dawna uważam, że dobrze skonstruowany rząd tzw. techniczny wcale nie jest naiwną koncepcją. Politycy są od tego, by nadawać kierunek zmianom i tworzyć właściwe rozwiązania ustawowe, a realizacją powinni zajmować się fachowcy od poszczególnych, szczegółowych spraw. Dziś świat jest strasznie skomplikowany i codzienne, bieżące i strategiczne decyzje do podjęcia przez poszczególne resorty często wykraczają poza kompetencje ich gremiów kierowniczych – wzdycha nasz rozmówca.
– Takich ministrów jak pani Streżyńska powinno się jak najmocniej i jak najdłużej trzymać, to jest olbrzymia wartość. Niestety obserwuję kolejne rządy i nie widzę chęci i zdolności do tego, żeby tak konstruować swoją politykę kadrową, by mieć właśnie takich ministrów – podsumowuje prof. Kleiber.