
Rekordowy deficyt, zbyt optymistyczne założenia makroekonomiczne i naprawdę poważne problemy w następnych latach – tak można podsumować zapisy ustawy budżetowej na 2017 rok, twierdzi w rozmowie z INN:Poland wybitny ekonomista Stanisław Gomułka. Wszystko wskazuje na to, że – abstrahując od tego, czy został przegłosowany legalnie czy nie – będzie realizowany.
1. Gigantyczna dziura budżetowa, której nie ma jak zasypać
Najwięcej kontrowersji budzi wysokość deficytu budżetowego, a więc różnicy w przychodach i wydatkach. Dziura sięga prawie 60 mld złotych. To najwięcej w ostatnim ćwierćwieczu. Do tej pory rekordowy deficyt był w roku 2010 – 44 mld zł. Z drugiej strony obecny ma sięgnąć 3 procent PKB a były lata, kiedy ten odsetek był wyższy. Mimo wszystko to złe wieści.
2. Podatki nie wzrosną, ale wpływy z podatków – tak. Jak?
Teoretycznie nie wzrosną podatki, mają natomiast wzrosnąć wpływy z podatków. – Przyczyną takiego stanu rzeczy, jak podaje rząd, ma być wyższa konsumpcja ale i uszczelnienie systemu podatkowego. W budżecie jest założenie, że samo to ma przynieść dodatkowe 10 mld zł. Czy tak się stanie? Zobaczymy. Pod koniec zeszłego roku poinformowano już o wzroście dochodów z VAT, ale pochodził on stąd, że wstrzymywano się z oddawaniem nadpłaconego VAT-u bez dobrze uzasadnionych podstaw. Tego nie można robić bezkarnie na dużą skalę, zobaczymy więc jak uszczelnianie systemu wyjdzie w tym roku – podsumowuje ekonomista.
3. Inflacja – może się udać, ale za rok uderzy ze zdwojoną siłą
W budżecie zapisano, że wzrost cen wyniesie 1,3 proc. To zdrowy wskaźnik. – To jest realne założenie, trudno mieć jakieś zastrzeżenia do tego zapisu. Według ostatnich informacji GUS-u w okresie od grudnia 2015 do grudnia 2016 inflacja wyniosła 0,8 proc. Wchodzimy w okres, kiedy ceny rosną. Najważniejsze jest to, że skończyła się deflacja. Inflacja w granicach między 1 a 2 proc. to prawidłowy wskaźnik. U nas powinna się ona mieścić się w granicach między 1,5 a 3,5 proc. Na razie nie ma z nią problemu. Ale może być, bo stopa bezrobocia jest niska i spadająca – mówi prof. Gomułka.
4. Kursy walut przyjęte przez rząd już są nieaktualne
W budżecie możemy znaleźć prognozę, że w 2017 roku za 1 euro trzeba będzie zapłacić 4,29 zł, a za dolara - 3,95 zł. Projekt ustawy powstawał we wrześniu i już dziś nie przystaje do rzeczywistości, bo kursy tych walut są o kilka – kilkanaście groszy wyższe. W chwili pisania tego artykułu euro kosztuje 4,38 zł a dolar 4,14 zł.
5. Pompowanie pieniędzy w kółko
Jak twierdzi prof. Gomułka polityka gospodarcza rządu chroni konsumpcję i chroni gospodarstwa domowe. W szczególności program 500+ rodzi duży wzrost transferu pieniędzy w stronę społeczeństwa, ale i konsumpcji. Rząd zastanawia się nad tym, jak zwiększyć opodatkowanie najwięcej zarabiających, ale na razie nie przewiduje się wzrostu opodatkowania wszystkich czy prawie wszystkich.
– Dziś problemów nie będzie – ale za rok może się to skończyć katastrofą – twierdzi prof. Gomułka.
6. Wzrost PKB – dane z sufitu
Według jego prognozy założenie takiego wzrostu PKB jest zbyt optymistyczne, sam szacuje je na 1,5 - 3 procent z uwagi na problemy z inwestycjami.
Napisz do autora: konrad.baginski@innpoland.pl
