Dr Robert Dwiliński w sali z autoklawami
Dr Robert Dwiliński w sali z autoklawami Kuba Atys/Agencja Gazeta

Polscy naukowcy stworzyli unikalny produkt, o którym z uznaniem wypowiadali się nawet laureaci nagrody Nobla. Eksperci przepowiadali im, że już niedługo zostaną multimilionerami. Po kilku latach utarczek z inwestorem ich firma ogłosiła jednak upadłość. Szansa na ratunek mogła jeszcze przyjść ze strony Skarbu Państwa, ale po ostatnich wyborach parlamentarnych zarząd Grupy Azoty przestał być zainteresowany finansowaniem innowacyjnej spółki.

REKLAMA
W 2010 roku o zespole naukowców z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Chemii Politechniki Warszawskiej usłyszał cały świat. Polacy wyhodowali dwucalowy kryształ azotku galu i zaczęli sprzedawać go na cały świat.
– Kryształ, który zmieni wszystko – napisał o nim branżowy magazyn „IEEE Spectrum”. Amerykanie nawet nie próbowali ukrywać zachwytu nad osiągnięciem Polaków. – Mała polska spółka, o której nigdy nie słyszeliście, wyprzedza tytanów techniki w technologii kluczowej dla XXI wieku – pisał o nich Richard Stevenson, doktor z Uniwersytetu Cambridge.
O co tyle szumu? Azotek galu jest półprzewodnikiem, który jest używany do produkcji niebieskich laserów, odczytujących dane zapisane na płytach Blu-ray. Wieszczono, że jego wykorzystanie sprawi, że komputery będzie można zmniejszyć do rozmiaru długopisu, który klawiaturę wyświetli nam na biurku, a obraz – na ścianie.
logo
Kryształ Azotku Galu Wikipedia.org
Amerykanie wieszczyli naszym odkrywcom fortunę. Historia potoczyła się jednak w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. W 2010 roku obroty Ammono sięgały miliona euro. Aby rozwijać produkt trzeba było jednak zacząć hodować kryształy o większych rozmiarach. A do tego potrzebne były inwestycje – co najmniej 10 mln euro.
W Ammono zdecydowała się wejść cypryjska spółka Glencross Holding Limited, która stała się mniejszościowym akcjonariuszem. Okazało się to początkiem końca.
GHL zarzucił Ammono opóźnienia w realizacji projektu i marnotrawienie pieniędzy. Zażądał zwolnienia z zobowiązania do wpłaty drugiej transzy inwestycji, której wartość przekraczała 16 mln złotych. Konflikt zaogniał się coraz bardziej. W pewnym momencie GHL przejął nawet kontrolę w spółce i wykreślił z KRS nazwisko jednego z założycieli firmy. Zażądał również 35 mln złotych odszkodowania. W 2015 roku ogłoszono upadłość likwidacyjną Ammono.
Mimo decyzji sądu spółka wciąż działa. Uratowała ją Grupa Azoty, która zaczęła dzierżawić Ammono od syndyka. Był to wstęp do przejęcia firmy. Po wyborach w grupie zmienił się jednak zarząd, a nowy przestał być zainteresowany ratowaniem spółki. Jaka przyszłość czeka Ammono? W rozmowie z money.pl, współzałożyciel firmy dr Robert Dwiliński opowiada, że patenty zostaną prawdopodobnie sprzedane za granicę, a sprzęt – spieniężony.
– Taki autoklaw (zbiornik, w którym produkuje się kryształy - przyp.red), który kosztuje 1 mln zł w wytworzeniu, jeśli zostanie sprzedany w cenie złomu za kilka procent tej kwoty i przetopiony, zniknie na zawsze. A to nie jest sprzęt, który gdziekolwiek na świecie można kupić – ubolewa Dwiliński.
Źródło: Money

Napisz do autora: adam.sienko@innpoland.pl