
Reklama.
W 2010 roku o zespole naukowców z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Chemii Politechniki Warszawskiej usłyszał cały świat. Polacy wyhodowali dwucalowy kryształ azotku galu i zaczęli sprzedawać go na cały świat.
– Kryształ, który zmieni wszystko – napisał o nim branżowy magazyn „IEEE Spectrum”. Amerykanie nawet nie próbowali ukrywać zachwytu nad osiągnięciem Polaków. – Mała polska spółka, o której nigdy nie słyszeliście, wyprzedza tytanów techniki w technologii kluczowej dla XXI wieku – pisał o nich Richard Stevenson, doktor z Uniwersytetu Cambridge.
O co tyle szumu? Azotek galu jest półprzewodnikiem, który jest używany do produkcji niebieskich laserów, odczytujących dane zapisane na płytach Blu-ray. Wieszczono, że jego wykorzystanie sprawi, że komputery będzie można zmniejszyć do rozmiaru długopisu, który klawiaturę wyświetli nam na biurku, a obraz – na ścianie.
Amerykanie wieszczyli naszym odkrywcom fortunę. Historia potoczyła się jednak w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. W 2010 roku obroty Ammono sięgały miliona euro. Aby rozwijać produkt trzeba było jednak zacząć hodować kryształy o większych rozmiarach. A do tego potrzebne były inwestycje – co najmniej 10 mln euro.
W Ammono zdecydowała się wejść cypryjska spółka Glencross Holding Limited, która stała się mniejszościowym akcjonariuszem. Okazało się to początkiem końca.
GHL zarzucił Ammono opóźnienia w realizacji projektu i marnotrawienie pieniędzy. Zażądał zwolnienia z zobowiązania do wpłaty drugiej transzy inwestycji, której wartość przekraczała 16 mln złotych. Konflikt zaogniał się coraz bardziej. W pewnym momencie GHL przejął nawet kontrolę w spółce i wykreślił z KRS nazwisko jednego z założycieli firmy. Zażądał również 35 mln złotych odszkodowania. W 2015 roku ogłoszono upadłość likwidacyjną Ammono.
Mimo decyzji sądu spółka wciąż działa. Uratowała ją Grupa Azoty, która zaczęła dzierżawić Ammono od syndyka. Był to wstęp do przejęcia firmy. Po wyborach w grupie zmienił się jednak zarząd, a nowy przestał być zainteresowany ratowaniem spółki. Jaka przyszłość czeka Ammono? W rozmowie z money.pl, współzałożyciel firmy dr Robert Dwiliński opowiada, że patenty zostaną prawdopodobnie sprzedane za granicę, a sprzęt – spieniężony.
– Taki autoklaw (zbiornik, w którym produkuje się kryształy - przyp.red), który kosztuje 1 mln zł w wytworzeniu, jeśli zostanie sprzedany w cenie złomu za kilka procent tej kwoty i przetopiony, zniknie na zawsze. A to nie jest sprzęt, który gdziekolwiek na świecie można kupić – ubolewa Dwiliński.
Źródło: Money
Napisz do autora: adam.sienko@innpoland.pl