Polacy stworzyli najmniejszy na świecie odrzutowiec, mogący startować z trawiastych lotnisk. Kosztuje 5 mln złotych, a kolejka oczekujących szybko rośnie. Głowę dla polskiego jeta stracił nawet wokalista Iron Maiden.
Flaris Lar 1 to polski samolot odrzutowy, powstający nie w zakładach Radomia czy Świdnika, ale w firmie u podnóży Karkonoszy. Trudno powiedzieć, czy z Podgórzyna jest bliżej do Jeleniej Góry, Szklarskiej Poręby czy do Czech. W rozwój i produkcję polskiego jeta nie inwestuje Boeing czy Airbus, tylko lokalny przedsiębiorca.
Kim są producenci Flarisa? Rafał i Sylwia Ładzińscy prowadzą w Podgórzynie firmę Metal-Master, produkującą linie technologiczne do wytworzenia elementów samochodów wszystkich europejskich marek. Prawie cała produkcja idzie na eksport, głównie do Europy, Ameryki Środkowej i Afryki. Na pomysł zbudowania samolotu wpadli stojąc w korku na niemieckiej autostradzie i niedługo potem wzięli się do pracy. Oczywiście, nie mając żadnego doświadczenia i kompetencji w dziedzinie budowy samolotów.
Do współpracy zaprosili więc specjalistę. Zaprojektowanie i skonstruowanie samolotu powierzyli Andrzejowi Frydrychewiczowi, który jeszcze za PRL-u budował takie samoloty jak Kruk, Wilga czy Orlik. A Rafał Ładziński zajął się zdobywaniem środków na produkcję i testy.
– Stawiając sobie tak ambitny cel, tzn. skonstruowanie łatwego w pilotażu samolotu dyspozycyjnego o wybitnych osiągach przy wyjątkowo niskiej masie własnej samolotu, postawiliśmy przed konstruktorami systemów pokładowych trudne wyzwanie – mówi Rafał Ładziński.
– Polegało ono na konieczności skonstruowania, zabudowy i integracji podsystemów, stworzonych wyłącznie na potrzeby samolotu. Ambitna koncepcja – wysokie osiągi i niska masa własna – wymusiły opracowanie kadłuba o charakterystycznym kształcie o przekroju eliptycznym, mocno zwężającym się ku ogonowi, w obszarze silnika posadowionego na jego grzbiecie. Zabudowa silnika na grzbiecie kadłuba umożliwia stosunkowo łatwy dostęp do punktów serwisowych silnika oraz do niektórych podsystemów – dodaje.
Efekt jest świetny. Flaris Lar 1 ma nieco ponad 8 m długości i zdejmowane skrzydła. Można je odczepić i wstawić samolot do garażu albo przewieźć przyczepką na lotnisko. Nie musi być duże – Larowi wystarczy 200 – 250 metrów w miarę równego pola, by startować i lądować. Jego odrzutowy silnik umieszczony jest wysoko, więc nie ma obawy, że zassie jakieś śmieci z podłoża. Waży ok. 700 kilogramów i mieści czworo pasażerów i pilota. Sam pilot nie musi mieć jakichś wyjątkowych umiejętności. Lar 1 został zaprojektowany tak, by maksymalnie łatwo było go pilotować, wystarczy do tego licencja amatorska.
Samolot kosztuje 1,5 mln euro, ale poza tym jest wyjątkowo ekonomiczny. Jeśli mamy komplet pasażerów, to paliwo na kilometr lotu kosztuje każdego z nich tylko 20 groszy. Może latać z prędkością 700 km/h, zasięg przy pełnym załadunku wynosi 2 200 km. Ale z samym pilotem na pokładzie przeleci 3200 km. W zasadzie jest najmniejszym na świecie odrzutowcem, mogącym starować z trawiastych lotnisk. Przy okazji jest zbudowany niemal jak szybowiec. Po wyłączeniu silnika potrafi przelecieć 18 km, zanim straci 1000 metrów pułapu.
Projektowanie samolotu zaczęło się w 2009 roku. Cztery lata później samolot był w zasadzie gotowy, od kilku lat jest pokazywany na światowych targach lotniczych, gdzie budzi spore zainteresowanie, a fabryka zbiera kolejne zamówienia.
Jego najbardziej znanym fanem jest Bruce Dickinson, wokalista i frontman heavymetalowej kapeli Iron Maiden. Podczas targów w Wielkiej Bytanii latem 2015 roku odwiedził stoisko Flarisa. Zadeklarował kupno kilku sztuk oraz zaoferował Ładzińskim kooperację w sprzedaży samolotów na Wyspach Brytyjskich. Bruce Dickinson jest od wielu lat aktywnym pilotem, ma też firmę Cardiff Aviation zajmującą się serwisowaniem samolotów pasażerskich.
W tej chwili największym zmartwieniem producentów Lara 1 jest upływający czas. Zdobycie wszystkich koniecznych zezwoleń na sprzedaż i dystrybucję oraz testy ciągną się latami. Mimo że samolot jest w zasadzie gotowy, to dopiero w tym roku do odbiorców w Europie dotrą pierwsze egzemplarze eksperymentalne. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to sprzedaż pełną parą może ruszyć w 2018.