Jedni lubią ekstremalne wyzwania, sport na niemal zawodowym poziomie i nietypowe hobby. Inni wyciszenie na wsi. Ulubione rozrywki polskich biznesmenów można podzielić na: zdrowe, wyniszczające, bezpieczne i ryzykowne.
– Sposób odpoczynku zależy od temperamentu, osobowości, typu motywacji oraz tzw. progu stymulacji. Otóż ten próg stymulacji określa, czy człowiek dobrze się bawi, kiedy np. jedzie na rowerze. Jeśli to wystarczy do relaksu i znalezienia komfortu psychicznego, taki człowiek ma niski lub średni próg stymulacji – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland Iwona Kubis, psychoterapeutka i trener. Zajmuje się też terapią uzależnień i często trafiają do niej biznesmeni i ludzie na eksponowanych stanowiskach.
– Wysoki próg stymulacji oznacza, że satysfakcję z relaksu można osiągnąć na przykład dopiero przy ostrej jeździe na torze off-roadowym. Są ludzie, którzy lubią odpoczywać „pasywnie”, są też tacy, którzy muszą być aktywni i to bardzo. Typ pierwszy umie leżeć na plaży. Jeśli na tej samej plaży znajdzie się typ drugi, to z pewnością zaryzykuje wspinanie się po wydmach w zakazanym miejscu albo kite surfing – mówi Kubis. Jak to wygląda w praktyce?
Samochody i samoloty
Część polskich biznesmenów postawiła na sporty motorowe. Drogie i wymagające najlepszego sprzętu. Świetnie radzą sobie w nich na przykład Michał Sołowow i Rafał Sonik. Sołowow to obecnie jeden z najbogatszych Polaków, jego majątek jest szacowany na 9,2 mld zł. Już od wielu lat rozwija swoją sportową pasję.
Sołowow urodził się w 1962 roku i pierwsze starty w rajdach amatorskich zaliczył jako 17-latek. Ale do pasji powrócił dopiero w 2001 roku. Jak ognia unika stwierdzenia, że to jego hobby, bierze to zajęcie na poważnie. Twierdzi, że jest biznesmenem oraz kierowcą rajdowym. Osiąga poważne sukcesy. Ma kilka tytułów mistrza i wicemistrza Polski i Europy w rajdach. Ostatnio jeździ trochę rzadziej i bardziej dla frajdy a nie wyników.
Rafał Sonik to również postać znana zarówno w sferach biznesowych, jak i rajdowych. Jest niewiele młodszy od Sołowowa, ma teraz 50 lat i co ciekawe – może do niego mówić „teściu”. Związał się z 19 lat od siebie młodszą córką Sołowowa. Sonik zaczynał od drobnego handlu, potem sprzedawał w Polsce sprzęt sportowy z zagranicy a następnie wszedł do wyższej ligi wynajmując dom towarowy i otwierając na spółkę z Jerzym Starakiem kilka barów McDonald’s. Wprowadził do Polski sieć stacji benzynowych BP. Obecnie jest właścicielem Gemini Holding, należy do niego kilka centrów handlowych.
Na quada wsiadł po trzydziestce, dekadę później wystartował w Dakarze i w pierwszym podejściu trafił na podium. Obecnie ściga się w różnych rajdach terenowych, ale do Ameryki Południowej wraca co roku. Raz zwyciężył, prawie zawsze jest na podium lub blisko niego.
Najbardziej znanym biznesmenem w samolocie jest Zbigniew Niemczycki. Niedawno obchodził 70. urodziny, ale ciągle lata. W swoim wielkim i eleganckim gabinecie ma modele samolotów. Wiszą pod sufitem, stoją na szafkach. Podczas wywiadów cierpliwie odpowiada na pytania, ale widać, że go to nie bawi. Przez całe życie udzielił ich setek jeśli nie tysięcy, powiedział już o sobie wszystko. Ale jest zbyt kulturalny, by uchylać się od odpowiedzi czy irytować.
W uroczy sposób ożywia się, kiedy pytam go o samoloty. Podchodzi do każdego modelu i opowiada o jego wyjątkowej konstrukcji, o tym, jak się nim lata. – A widzi pan, to jest tak zwany kukuruźnik. Stara, ale bardzo solidna maszyna, uwielbiam nim podróżować dla relaksu – mówi.
Bieganie
Ta dyscyplina sportu od lat przeżywa w Polsce okres rozkwitu. A biznesmeni ją pokochali. I nierzadko biorą bieganie piekielnie serio, osiągają wyniki zbliżone do profesjonalnych sportowców. Wielu ma tendencję do robienia wszystkiego najlepiej – systematycznie przygotowują się do maratonów, ultramaratonów, zaczynają robić dobre czasy, wchodzą na poziom niemal profesjonalny. Czy to jest dla nich dobre? Czy to nie jest tylko przeniesienie energii na inną dziedzinę, dodawanie sobie kolejnych zadań?
– Dokładnie. Typ „zadaniowca”, który uwielbia rywalizację, musi być w czołówce, kocha się ścigać. Nie odpuszcza. Czy to jest dla nich dobre… Trudne pytanie. Zależy od tego, co im to daje, co dzięki temu osiągają. Jeśli taki człowiek pozytywnie się „odwentylowuje” i wysiłek wiąże się z generowaniem uczuć przyjemnych i wprowadza w przyjemnie stany – to wszystko w porządku – tłumaczy Iwona Kubis.
– Jeśli jednak prowadzi do uczuć nieprzyjemnych – frustracji, poczucia bycia nie dość doskonałym, to nie jest pozytywne. Bardziej szkodzi niż pomaga. Można się też od tego uzależnić. Od rywalizacji. Podnoszenia poprzeczki. Uwaga! Perfekcjonizm zabija – tłumaczy psychoterapeutka.
Zapalonym ultramaratończykiem jest świetnie znany w branży internetowej Stefan Batory, szef m.in. iTaxi i aplikacji Booksy. Twierdzi, że zaczął biegać po to, by schudnąć. Było to w roku 2009. I już rok później zaliczył Maraton Warszawski i tzw. kaliską setkę. Dziś jest wyżyłowany, stroni od używek i regularnie biega w jednych z najtrudniejszych biegów na świecie. Kilka razy zaliczył tygodniowy bieg po pustyni – Marathon des Sables. Ćwierć tysiąca kilometrów w piekielnym upale i to z ekwipunkiem na plecach. Przed biegiem uczestnicy podpisują deklaracje gdzie ich ciało ma być przetransportowane w razie śmierci.
Batory to tylko jeden z biegających biznesmenów, są ich tysiące. Do tej grupy stosunkowo niedawno wszedł były polityk Adam Hofman. Z – powiedzmy to uczciwie – dość okrągłego rzecznika PiS przeistoczył się w szczupłego i wysportowanego maratończyka. Dzieli tę pasję z działalnością PR-ową i lobbingową. Biega też Piotr Krupa, szef firmy Kruk. Również chciał schudnąć, skończyło się na zawodach Iron Man...
Kite surfing
Kilka lat temu byłem umówiony na wywiad z przedsiębiorcą ze Śląska. Spora firma produkcyjna, Porsche Panamera na parkingu, zadbany budynek Przyjechałem z fotografem, ale prezes nie miał czasu na wywiady, chodził struty. Opowiadanie o firmie zrzucił na swojego zastępcę. Ale w pewnym momencie prezes wrócił, oprowadził nas po swoim przedsiębiorstwie, świetnie zapozował do zdjęć.
– Dostał telefon, że nie wieje – szepnął nam jeden z pracowników. Okazało się, że przedsiębiorca czekał na informacje z Pomorza, bo jest zapalonym kitesurferem. Planował wyruszyć nad morze, by oddać się swojej ulubionej rozrywce. Robi to w każdej wolnej chwili.
Artur Kołodziej, szef noworudzkiego Matplastu nie kryje swojej pasji, wiedzą o tym wszyscy pracownicy. – Co tu ukrywać, uwielbiam kite surfing, daje mi poczucie wolności. To olbrzymia frajda, staram się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję – mówi nam Kołodziej.
Swoje ulubione sporty ma wielu biznesmenów. Leszek Czarnecki kocha nurkować, robił to zresztą zawodowo, przy podwodnych konstrukcjach. Kilkanaście lat temu bił rekordy świata w pływaniu w jaskiniach. W czasie 9 godzin i 18 minut przepłynął ponad 17 km podwodnych korytarzy.
Myślistwo
Do tej krwawej pasji oficjalnie przyznaje się niewielu biznesmenów. Ale jest ich sporo. Według dostępnych statystyk kół łowieckich aż 40 proc. ich członków to właściciele firm i osoby zatrudnione w firmach prywatnych. Mimo wszystko nie jest hobby dla osób młodych – zaledwie co dziesiąty jest poniżej trzydziestki. Jest kojarzone głównie z tzw. lokalnymi biznesmenami i kółkami towarzyskimi władzy i biznesu. Polują też politycy i szefowie wielkich firm, choć na ogół pilnie strzegą tego sekretu.