W pierwszy dzień 2017 roku z dymem poszedł majątek Olewników wart 100 mln zł. A wraz z nim kilkaset miejsc pracy i najbliższa przyszłość tysiecy mieszkańców podpłockich miejscowości. Ale firma walczy o odbudowę zakładu i pracę dla ludzi.
Mięsny biznes rodziny Olewników jest słynny na całą Polskę. Jednym kojarzy się z tragiczną historią ich syna. Drugim z wysokiej jakości mięsem i wędlinami – to pierwsze jest produkowane w zakładach w Sierpcu. Wędliny – w Świerczynku, tuż obok Drobina, jednej z gmin powiatu płockiego. Zakład jest filarem działalności firmy Olewników, działa od 1989 roku.
W pierwszy dzień nowego roku w tych drugich zakładach wybuchł potężny pożar. Gasiło go kilka zastępów strażaków z całej okolicy. Czerwony kur pojawił się najpierw w pomieszczeniu z opakowaniami, ale pochłonął też magazyn i pomieszczenia biurowe. Spłonęło m.in. 300 ton gotowych już do sprzedaży wędlin. Straty oszacowano na 100 mln złotych.
Pod znakiem zapytania stanęła nie tylko przyszłość firmy Olewników, ale i całej okolicy zakładu. W tej firmie zatrudnionych jest prawie 600 osób. Większość, bo ok. 400 z nich pochodzi z bezpośredniej okolicy Świerczynka i Drobina.
Od czasu pożaru Olewnikowie unikają mediów(próbowaliśmy skonktaktować się z nimi kilkukrotnie, bezskutecznie), ale nie oznacza to, że umywają ręce od odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie – skupiają się na odbudowie zakładu. Muszą jednak zwolnić znaczną część załogi. Odbyli już kilka spotkań z pracownikami, zapraszają na nie również urzędników Powiatowego Urzędu Pracy w Płocku i miejscowego starostwa.
– Za kilka dni mamy spotkanie z załogą i pracodawcą – mówią w rozmowie z INN:Poland Iwona Sierocka, wicestarosta płocka oraz Małgorzata Bombalicka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Płocku.
– Wiadomo, że sytuacja jest trudna – już ponad 100 osób z całej ponad 600-osobowej załogi dostało wypowiedzenia. Ale zwolnienia dotkną nie tylko samego zakładu, w którym był pożar, ale i firmy współpracujące z zakładem. Są to m.in. sklepy i firma transportowa. W tej drugiej większość usług była wykonywana właśnie dla firmy Olewnik. Łączna liczba osób, które dostały lub dostaną wypowiedzenia to prawie 200 – mówi nam Iwona Sierocka.
– Dziś trudno jest mówić o takiej bardzo konkretnej pomocy dla tych osób. Chodzi o sprawy praktyczne, bo zwolnienia rozpoczną się dopiero z końcem lutego. Rejestracja tych osób jako bezrobotnych odbędzie się więc w marcu, wtedy więc poznamy szczegóły. Na razie wiemy, że były uzgodnienia między załogą a pracodawcą i część osób zostanie zwolniona z końcem lutego, część zaś z końcem kwietnia – dodaje Małgorzata Bombalicka. Nie wiadomo jednak, ile z nich trafi do Urzędu Pracy.
– Mamy informację, że z końcem lutego zostaną zwolnione 102 osoby. Ale nie wiemy, ile z nich przyjdzie do urzędu i zarejestruje się jako bezrobotni. Może będzie to 50, a może 80 – nie ma co dywagować. Trzeba też pamiętać, że aby się zarejestrować, trzeba spełniać definicję osoby bezrobotnej. Nie wiem więc też, czy i ile z tych osób ma inne źródła utrzymania lub na przykład gospodarstwo rolne – mówi nam Bombalicka.
Z przekazywanych przez obie panie informacji wynika, że właściciele firmy odpowiedzialnie podeszli do tematu zwolnień.
– Z tego co wiem, firma Olewnik współpracuje już z innymi podmiotami i zakładami i prosiła pracodawców z okolicy, by zatrudnili choćby pojedyncze osoby z tej grupy, która stracić pracę. Sytuacja jest o tyle trudna, że w zakładach pracowały często całe rodziny – mąż, żona, nawet dzieci, oczywiście dorosłe. Trzeba pamiętać, że ten zakład działa już ćwierć wieku. I gros tych osób – ponad 400 – pochodzi z powiatu płockiego. Pozostałe 200 też pochodzi z okolicy – z powiatu płockiego, sierpeckiego – mówi nam wicestarosta.
– Cała sytuacja wpływa bardzo negatywnie przede wszystkim na te rodziny, które są zagrożone utratą pracy. Ale pracodawca zrobił tu też odpowiednią selekcję, pod tym kątem, żeby nie zwalniać całych rodzin. Jeśli w firmie pracowała cała rodzina, to wiem, że pani prezes starała się tak zrobić, by choć jeden członków pozostał w pracy – dodaje Iwona Sierocka.
Konsekwencje pożaru dotkną całą okolicę
– Z całą pewnością pogorszy się kondycja miasta i gminy Drobin. Nie można mówić o całym regionie, bo powiat płocki ziemski jest bardzo duży, składa się z 15 gmin, 12 wiejskich i 3 wiejsko-miejskich. Ale okolice zakładu na pewno ucierpią i to mocno. Nie tylko pracownicy, ale i gmina. Będzie miała mniejsze wpływy choćby z podatków – mówi wicestarosta.
– W powiecie płockim na koniec stycznia stopa bezrobocia wynosiła 15,3 proc. A ona i tak spadła w stosunku do poprzednich miesięcy, bo sięgała już nawet 22 procent. Ale nie ma co ukrywać – to dużo. My jesteśmy tylko i wyłącznie powiatem ziemskim – czyli nie wlicza się w to Płock, który ma swój urząd. Obsługujemy 15 gmin powiatu płockiego ziemskiego, w tym 3 gminy miejsko-wiejskie: Wyszogród, Gąbin i Drobin. Na koniec listopada stopa bezrobocia wynosiła 14,8 proc., ale z uwagi na zakończenie niektórych prac sezonowych, ostatnio lekko wzrosła. Trudno powiedzieć jak będzie w tym roku, uruchamiamy wszystkie programy, na które otrzymaliśmy środki – tłumaczy Małgorzata Bombalicka.
– My aktywnie włączamy się w pomoc tym osobom, które stracą pracę. Chcemy im albo znaleźć nowe zatrudnienie, część być może trzeba będzie przekwalifikować. Dotyczy to w szczególności tych osób, które nie wykonywały specjalistycznych prac, na przykład były zatrudnione w paczkowalni i nie mają wyuczonego zawodu. Część trzeba będzie wysłać na różne szkolenia, żeby dać im konkretny zawód, żeby inni pracodawcy zechcieli je przyjąć – dodaje.
W gminie Drobin mieszka obecnie 8113 osób. Według danych PUP średnio od 6 do 8 proc. wszystkich mieszkańców to bezrobotni. Na koniec stycznia w powiecie było dokładnie 6145 bezrobotnych.