
Reklama.
“Trash dove”, bo tak się nazywa, nie jest niczym szczególnie nowym. Od ponad roku naklejki z tym ptakiem są dostępne dla użytkowników iOS. Cytowana przez portal Mashable autorka obrazków, Syd Veiler, opowiada, że na pomysł wpadła podczas siedzenia na ganku. Obserwując gołębie pomyślała, że to małe, zabawne ptaszki. Mają kolorowe upierzenie, którego majestatyczność zupełnie nie współgra z ich zachowaniem – żebraniem o jedzenie i poruszaniem się bez celu. Jak mewy, tylko bardziej śmieciowe. Stąd oryginalna nazwa, “Trash dove”.
Ale dość o genezie. Popularne cyfrowe obrazki przybyły do nas z Tajlandii, która została ogniskiem memicznej epidemii. Według portalu Know Your Meme, anglojęzyczne serwisy “zaraziły” się Trash Dove 11 lutego. I od tego się zaczęło.
Nie ma godziny, żebym nie zobaczył fioletowego gołębia. Z dziennikarskiego punktu widzenia to wygodne, bo research staje się prosty jak konstrukcja cepa. Z punktu widzenia konsumenta cyfrowych treści to koszmar.
Ten mem jest okropny. Po prostu. Nie niesie za sobą jakiejkolwiek wartości dodanej, do tego jest za mało losowy, by połechtać tą bardziej abstrakcyjną część mojego poczucia humoru. Zasadniczo mogę oskarżyć go o bycie czymś w rodzaju „fake newsa” - wszyscy go udostępniają, ale za wiele się z niego nie dowiesz. Taki owczy pęd tych, którzy go udostępniają. Ani to mądre, ani zabawne, ani wnoszące cokolwiek do debaty – definicja złego mema.
Jakby tego było mało, śmieciowy gołąb podzielił los kultowej „smutnej rzaby”, Pepe. W Polsce zielony płaz jest symbolem porażek życiowych, na Zachodzie przypisano mu alt-rightowe i neonazistowskie koneksje.
W ramach akcji trollowania „lewaków”, zaczęto edytować „Trash dove” w ten sposób, by przypominał na przykład orła III Rzeszy. Nie muszę chyba mówić, że przynęta została podchwycona w mig przez lewicowe środowiska. Cóż, na Zachodzie memy to poważny biznes.
W Polsce na szczęście jeszcze tak ich nie postrzegamy. Żeby nie było, że jestem gołosłowny, wujek Google potwierdza malejące zainteresowanie gołębiem.
Potwierdzają się słowa doktor Magdaleny Kamińskiej – forsowanie śmiesznych obrazków to dla nich pocałunek śmierci.
Żegnaj, ptaszku. Nie będę tęsknić.
Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl