W dzisiejszych czasach motywacja stała się słowem-kluczem. Nie wychodzi ci w pracy? Brakuje motywacji. Masz problemy w związku? To samo. Psycholog biznesu Andrzej Śmiech w rozmowie z INN:Poland przekonuje jednak, że to mocno przereklamowane pojęcie. Motywacja nie pomoże nam w osiągnięciu dalekosiężnych celów, jest tylko stanem emocjonalnym, który ma swój początek i koniec.
Słowo motywacja jest dzisiaj odmieniana przez wszystkie przypadki. Pracownicy muszą być zmotywowani, by osiągać sukcesy, ich przełożeni muszą natomiast umieć motywować, żeby zwiększyć efektywność pracy swoich podwładnych. Wydaje się, że we współczesnych czasach bez motywacji ani rusz.
To prawda. Dzisiejsza gonitwa za motywacją to odzwierciedlenie dziecięcego marzenia, by robić tylko rzeczy, na które mamy ochotę. Tymczasem z badań wynika, że pracownik tak zmotywowany, jak jest w momencie przyjścia do firmy, już nigdy nie będzie. Nie zmienią tego żadne pieniądze ani awanse, które odnoszą zresztą dość krótkotrwały skutek. Motywacja to tylko stan emocjonalny – ma swój początek i koniec. A w pracy wymaga się od nas, byśmy wykonywali konkretne zadania, byli produktywni każdego dnia. Niezależnie od tego, jaki mamy akurat nastrój.
Nie możemy usiąść i czekać na natchnienie. Deadline'y gonią, szefowie się niecierpliwią...
Dlatego potrzebna jest samodyscyplina, która pomaga działać, pomimo stanów emocjonalnych, a nie dzięki nim. Jest jak mięsień, jeżeli ją ćwiczymy, to staje się mocna i służy nam wtedy, kiedy nam się odechciewa.
Wielu odnoszących pierwsze sukcesy przedsiębiorców tłumaczy, że to dzięki pasji są w stanie codziennie dawać z siebie wszystko.
Pasja jest super, ale na poziomie behawioralnym sprowadza się do tego, że ci przedsiębiorcy muszą codziennie wykonywać określone czynności. A to wymaga nawyków. W ramach ćwiczeń daje swoim klientom zadania do wykonania. Mówię im np. żeby wstawali codziennie 15 minut wcześnie. „Ale po co?” - pytają. Odpowiadam – bo chcecie.
A w zasadzie pomimo tego, że im się nie chce.
Początkowo chce, bo mają motywację. Kryzys następuje po dwóch tygodniach. Wtedy jak osobie zaczyna wychodzić to dochodzi do punktu - już umiem. A wcale tak nie jest. Możemy sobie wyróżnić 4 punkty przełomowe. Pierwszy – jest trudno. Bo budzik zadzwonił 15 minut wcześniej, a mi się nie chce. Po 2 tygodniach zaczyna być nudno. To wtedy wypada nam większość noworocznych nabytków siłowni (śmiech). Jeżeli przejdziemy ten etap, zaczynamy odczuwać satysfakcję. W ostatniej fazie jest nam już to obojętne – nie wiąże się z przyjemnością wywołaną sukcesem, ani wyrzeczeniami. Po prostu jest. I dopiero wtedy można powiedzieć: „jestem zdyscyplinowany”.
Czy bezmyślny?
Tylko teoretycznie. Z mojego doświadczenia wynika, że osoby które nad sobą pracują, zaczynają osiągać sukcesy również w innych dziedzinach. System emocjonalny jest jeden. Jeżeli przepracujemy pewien schemat, to zaczyna on funkcjonować w innych dziedzinach życia.
Są na to jakieś dowody?
W latach 60. ubiegłego wieku ciekawe badanie przeprowadził profesor psychologii na Uniwersytecie Stanforda – Walter Mischel. Dotyczyło pozornie równie nieistotnego działania. W badaniu wzięły udział dzieci, które wprowadzono do pokoju pełnego słodyczy. Zostały poinformowane, że mogą od razu je zjeść, jeżeli jednak się powstrzymają, to po 15 minutach dostaną drugą, taką samą porcję słodyczy i będą mogły zjeść obie. Okazało się, że tylko jedna trzecia doczekała do końca.
Gdy Mischel ponad 20 lat później sprawdził, jak jego wyniki mają się do realnego życia, okazało się że dzieci, które potrafiły powstrzymać się od zjedzenia słodyczy wykazywały wyższe kompetencje zawodowe oraz otrzymały wyższe wyniki w teście SAT (amerykański odpowiednik polskiej matury).
Dzisiaj wszyscy jesteśmy jak te dzieci w pokoju z cukierkami. „Wychowaliśmy pokolenie, które nie potrafi przepracować dnia bez nagrody” narzekała profesor psychologii Carol Dweck. Ciężko jest dzisiaj ćwiczyć samokontrolę?
Nasze otoczenie tego nie ułatwia. Rano wchodzimy na Facebooka i wrzucamy post. Po chwili pojawiają się pierwsze lajki. Człowiek jest stworzony do tego żeby żyć świadomie, rozumnie i celowo. Jeżeli tak nie jest, ulegamy wpływom i uzależnieniom. Oczywiście ćwiczenie cierpliwości samo w sobie nie ma sensu. Musimy mieć też jakiś konkretny cel, któremu ma służyć. Może to być np. osiągniecie sukcesu w pracy lub zbudowanie lepszej relacji w domu.
Relacji w domu?
Samodyscyplina wiąże się ze sposobami radzenia sobie ze stanami emocjonalnymi, które pojawiają się w nas w konkretnych sytuacjach. Może przekładać się również na nasze relacje z innymi ludźmi. To bliźniacza siostra samokontroli emocjonalnej. Czyli czegoś, czego bardzo brakuje naszym menedżerom. W przeciwieństwie do motywacji.