Oglądaliście występ Eda Sheerana na rozdaniu tegorocznych Grammy albo koncert Stinga w Toruniu? Najjaśniejszym elementem tych show – i to dosłownie – były polskie lampy, które szturmem podbijają świat show biznesu. Zaczęło się niewinnie, od wrzuconego na Facebooka krótkiego filmu.
Twórcy obecnie najbardziej pożądanych na świecie lamp nie spodziewali się aż takiego sukcesu. Film pokazujący możliwości Portmana Retro P1 pokazali pod koniec wakacji i przez następny miesiąc przekopywali się przez maile od potencjalnych klientów. Wideo obejrzało 150 tysięcy osób – co jak na materiał o lampie scenicznej jest wynikiem rewelacyjnym. Dzięki temu już w październiku lecieli do Las Vegas, na największą branżową imprezę na świecie. A w lutym 2017 roku ich lampy stały się ważną częścią rozdania nagród Grammy.
– My faktycznie istniejemy dopiero od września 2016 roku. Wszystko co działo się wcześniej, to był proces projektowania i prototypowania. Najpierw (w latach 2013 - 2014) powstała pierwsza wersja „garażowa”. Później zrobiliśmy 10 sztuk prototypu, który nazwaliśmy 2.0. I to już było urządzenie, które jeździło po takich imprezach jak Opener, Orange Warsaw Festival, Męskie Granie i wielu innych. Chodziło o to, by dobrze tę lampę przetestować. Znaleźliśmy kilka drobnych wad konstrukcyjnych, poprawiliśmy parę rzeczy. Ale też dowiedzieliśmy się, że wygląd lamp się podoba, że elektronika dobrze działa – mówi w rozmowie z INN:Poland Dominik Zimakowski z Portman Custom Lights.
Jak i dlaczego trzech facetów z Polski wpadło na pomysł, żeby robić najlepsze na świecie lampy sceniczne?
– Jest kilku potentatów, bardzo znanych na świecie firm, od których lampy kupują wszyscy. Natomiast nasz pomysł na lampę zrodził się w głowach dwóch light designerów, Krzyśka Rosłonka i Łukasza Sztejny. Są związani z branżą i są realizatorami oświetlenia od kilkunastu lat. Oni dobrze wiedzieli co ta lampa musi mieć, jakie warunki spełniać i to jest bardzo dobrze dopracowany produkt, bardzo użyteczny na scenie. A poza tym jest piękny – twierdzi Zimakowski.
Jak uradzili, tak zrobili. Podczas wakacji 2016 roku dopracowali ostateczny prototyp, zastrzegli wzór produkcyjny na Europę i Stany Zjednoczone. Dopiero potem założyli spółkę i rozpoczęli formalnie działalność, zaprojektowali opakowania i identyfikację wizualną. W tym słynny już film, dzięki któremu szybko zyskali światową sławę. Po targach w Las Vegas trafili na kolejne, do Danii, następne były w Paryżu. – W tym czasie udało nam się zdobyć 9 dystrybutorów, wysokiej klasy i ruszyliśmy z kopyta z produkcją – mówi Dominik Zimakowski.
Kto kupuje lampy?
– W naszej branży ciekawe jest to, że finalnym decydentem jakiego sprzętu użyć na scenie jest light designer. To on mówi, że do jakiegoś show w telewizji albo koncertu będzie chciał użyć takiego a nie innego urządzenia. Jego żądanie trafia do organizatora a ten musi znaleźć firmę „rentalową”, czyli taką, która wynajmuje sprzęt i ma go pełne magazyny. I te firmy muszą bardzo uważnie obserwować rynek, sprawdzać co się podoba, po to żeby mieć na stanie sprzęt, dzięki któremu da się realizować różne ciekawe sztuki czy przedsięwzięcia sceniczne. Więc tu decydentem niekoniecznie jest ten, który wydaje pieniądze – tłumaczy Zimakowski.
– Light designerzy na świecie, którzy wybierają urządzenia na sztuki, przedstawienia, koncerty, które projektują, poszukują cały czas nowości. Jak im się coś spodoba, to będą to chcieli. I tu akurat mieliśmy dużo szczęścia, że wszystkim naraz się to spodobało i wiele osób chciało to mieć na swojej scenie. I to bardzo szybko – dodaje.
Drugą rzeczą, która udała się trójce Polaków było zorganizowanie sporej produkcji i to bez zaplecza finansowego.
– Pierwsza faza projektowania to były sprawy garażowe, pokrywane z własnych środków. Ale po publikacji tego filmu mieliśmy znowu sporo szczęścia. Udało nam się zorganizować coś w guście przedsprzedaży i zaliczkować zamówienia od klientów. Nie da się ukryć, że mocno nam zaufali. Byłem trochę zdziwiony, że udało się nam to wszystko sfinansować ze środków obrotowych. Z kolei z dostawcami udało nam się uzgodnić wydłużone terminy płatności. Dzięki temu każde zamówienie było po złożeniu zaliczkowane, realizowane i dopiero wtedy spłacane – mówi nam Dominik Zimakowski.
Do tej pory sprzedali kilkaset lamp i nie zasypiają gruszek w popiele. – Na początku kwietnia we Frankfucie na targach Prolight and Sound pokażemy nowe urządzenie z rodziny P1 Retro (jesteśmy w trakcie kończenia prototypu) i być może w trzecim kwartale na targach w Las Vegas – kolejną lampę. To dwa najważniejsze na świecie wydarzenia w tej branży, więc na każde warto mieć coś nowego – podkreśla Zimakowski.
Ich lampy pojawiają się regularnie w produkcjach BBC, telewizjach w Belgii i Holandii, świeciły na sylwestrowej imprezie TVN-u. Podczas projektowania biznesu wspólnicy nawet nie myśleli o tym, by wystartować na początek na polskim rynku, lecz zaczęli od razu od zagranicy.
– Musieliśmy. W naszej branży liczy się kilka rynków. Jeden to Stany Zjednoczone. Drugi to kraje Beneluksu, bo tam produkuje się bardzo dużo formatów telewizyjnych, jak „The Voice of…”, ale robią też sporo koncertów i eventów. Trzecim silnym rynkiem jest Wielka Brytania. Na początku dość rozsądnie oszacowaliśmy ile jest w Polsce firm, które mogłyby kupić nasze lampy . No i z takiej prostej kalkulacji wyszło nam, że powinniśmy od razu iść za granicę. I faktycznie, sprzedajemy tam 95 proc. naszych lamp. Chociaż ma je już jedna firma w Polsce, wypożycza je do produkcji TVP i TVN – mówi Dominik Zimakowski.
Post udostępniony przez Kuba Wojewodzki (@kuba_wojewodzki_official)
Każda lampa Portman jest produkowana w Polsce, jedynym zagranicznym elementem są żarówki. Firma korzysta z produktów marek Osram i Philips. Zapewniają odpowiednią jakość i są dostępne na wszystkich światowych rynkach. Ale Portman Custom Lights dumnie podkreśla na swojej stronie, że lampy są „Made in Poland”.
Lampa kosztuje ponad 2000 euro.
– Ale wiadomo, że klienci oczekują rabatów, szczególnie przy dużych zamówieniach. To nie jest wielki problem. Większym jest konkurencja. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że jeden z topowych producentów z Czech wprowadziła na rynek swoją lampę, w prawie identycznym kształcie… – mówi Zimakowski.