E-booki w Polsce rosną, ale to dalej niewielki procent rynku wydawniczego. Nie zmienia to faktu, że są osoby, które potrafią zarobić na nich przyzwoite sumy. Jedną z nich jest Michał Michalski – jego portal z e-bookami, Bookrage, radzi sobie coraz lepiej. Teraz poszerza ofertę, o klasyczne, papierowe wydania książek. Odzew okazał się niesamowicie pozytywny.
Jak działa Bookrage? Cóż, to proste: na stronie pojawia się zestaw tytułów, spiętych jedną klamrą tematyczną (historia, ekonomia, współczesna polska literatura). Internauci mają dwa tygodnie na ich kupno. Zainteresowani płacą dowolną kwotę za zbiór książek. Jeśli przekroczą pewien próg, otrzymują bonus – zazwyczaj to dodatkowy tytuł. Co istotne, wydaną kwotę można rozdzielić między kilka podmiotów – autorów, serwis Bookrage czy wybraną przez Bookrage fundację. Wszystko to za pomocą intuicyjnych suwaków dostępnych na stronie.
Michał Michalski, pomysłodawca Bookrage, może pochwalić się naprawdę dobrymi wynikami. W zeszłym miesiącu do sprzedaży trafił pakiet książek pisarza Jakuba Ćwieka. Sprzedano go 1806 razy za kwotę bliska 70 tysięcy złotych. Również pakiet o Ameryce Łacińskiej, w ramach akcji Quickrage (dostępny tylko przez tydzień), sprzedał się za łączną kwotę ponad 10 tys. zł.
Teraz Michalski postanowił poeksperymentować z papierowymi książkami. Na stronie Bookrage do sprzedaży trafiła seria reportaży wydawnictwa Czarne. Przy okazji jednak zmienił sposób sprzedaży, który obowiązywał wcześniej.
– Wymyśliłem to w ten sposób: Robimy ograniczoną liczbę pakietów – w tym przypadku jest ich 500. Ustawiamy potem progi cenowo-liczbowe, trochę jak w crowdfundingu – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland. – Pierwszy próg cenowy to 1 zł, w nim jest 20 sztuk. Jak się sprzeda te 20 sztuk, to pojawia się próg 5 zł, i tak co 20 sztuk zmienia się cena. Kto kupi szybciej, ten płaci mniej. W pierwsze 48 godzin sprzedało się 341 pakietów. – wylicza.
Obecnie za papierowe książki trzeba już zapłacić 120 zł, ale to i tak połowa ceny, którą trzeba byłoby wydać za kompletowanie pojedynczych publikacji. Co ciekawe, element crowdfundingowy polega na sprzedaży wszystkich dostępnych pakietów – jeśli nie zostaną sprzedane, książki wracają do wydawnictwa, a pieniądze do klientów. Michalski wierzy w swój pomysł.
– Jak „Czarne” usłyszało o moim pomyśle, byli bardzo zainteresowani. Mogą sprzedać tytuły, które nie są tak eksponowane w ich reklamach i przekazie marketingowym. Jednak nie tylko z nimi mam zamiar współpracować – nawiązałem już relacje z pięcioma innymi wydawnictwami. Także warto zaglądać na naszą stronę – zachęca. – Progi zaczynają się od złotówki po to, aby ludzie biedniejsi nie byli pozbawieni dostępu do legalnej, opłaconej kultury. Zależy mi na tym, aby ludzie uczyli się, że za kulturę, jak za każdą pracę, trzeba zapłacić – dodaje.