Ponad setka gości restauracji w miejscowości Bembire miała hucznie świętować chrzciny. W ramach przedpłaty do kasy restauracji trafiło 900 euro, reszta – należność za drogie trunki i wystawne wyrafinowane dania – miała zostać uiszczona wraz z końcem hucznie spędzanego wieczoru.
Zabawa skończyła się jednak znacznie wcześniej. Gdy kucharze przygotowali i zaserwowali tort rozbawieni goście ustawili się gęsiego i czy to w tańcu, czy w ramach symulowanej zabawy, wylegli na zewnątrz. A tam – na oczach oniemiałej obsługi – znienacka zaczęli wsiadać do swoich aut i odjeżdżać. Kelnerzy zdążyli zanotować kilka rejestracji, ale nie byli nawet pewni, czy goście byli Bułgarami czy Rumunami.
Cóż, restauracja z Bembibre może mówić o szczęściu w nieszczęściu: niezapłacony rachunek opiewa na 2200 euro. Nieco wcześniej do identycznej sytuacji doszło na południowym krańcu Hiszpanii, gdzie „goście” pozostawili po sobie dług 10-tysięczny. Widać tym razem nie byli zbytnio głodni.