Przedwczoraj prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że wprowadzenie euro w Polsce mogłoby nastąpić wtedy, gdy osiągniemy poziom zamożności Niemiec, a więc za 75 lat. Wicepremier Morawiecki jest bardziej optymistyczny. "Może za 10 – 20 lat" – mówi.
Wicepremier Morawiecki idzie więc nieco pod prąd oficjalnej linii swojej partii, choć de facto odkłada dyskusję i decyzję o wejściu do strefy euro na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Zdaniem Kaczyńskiego, który udzielił obszernego wywiadu Rzeczpospolitej, wejście Polski do unii monetarnej byłoby dla nas niekorzystne.
– Jeżeli ktoś wierzy, że na Zachodzie mamy samych dobrych wujków, którzy będą prowadzić politykę gospodarczą w naszym interesie, to mu gratuluję, ale radziłbym, by nie zajmował się życiem ekonomicznym – stwierdził prezes PiS.
Dodał, że o wejściu do strefy euro będziemy mogli mówić, gdy osiągniemy poziom 85 proc. niemieckiego PKB na mieszkańca. Według prognoz nastąpi to najwcześniej za 75 lat (w wersji bardzo optymistycznej za 37 lat, w pesymistycznej – nigdy).
Jednak według Morawieckiego na wejście do strefy euro możemy być gotowi za 10 – 20 lat. Podkreśla przy tym, że musi się na to zgodzić większość Polaków. – Istnieje natomiast sprzeczność z zapisem w polskiej konstytucji, która mówi, że środkiem płatniczym w Polsce jest złotówka. - Więc też to musielibyśmy w referendum rozstrzygnąć – mówił wicepremier.
Dodał, że „temat jest wielowątkowy”, oraz, że „tak szybko, jak byśmy weszli, tak szybko możemy tego żałować”. Uznał również, że wprowadzenie euro okazało się dla wielu krajów, głównie z południa Europy bardzo niekorzystne.