W podpoznańskiej miejscowości działa chyba najbardziej nietypowa jak na Polskę fabryka żywności. – Jakie nietypowe rzeczy? Zwykłe sushi – śmieje się Dariusz Tubacki, pomysłodawca i założyciel Sushi Factory, dostarczający tę potrawę do sieci Biedronka.
Firma rozwija się w rzadko spotykanym tempie. – Ten zwariowany pomysł był mój. Pierwsze tacki dla naszego głównego odbiorcy wyjechały 28 października 2015 roku – mówi jednym tchem i bez sprawdzania w kalendarzu. W ciągu półtora roku wszystkie pierwotne plany Sushi Factory poszły w odstawkę, były zbyt ograniczone.
– Rozwój firmy jest bardzo szybki. Przy jej zakładaniu myśleliśmy o tym, żeby produkować maksymalnie między 100 000 a 200 000 paczek sushi miesięcznie. Rok temu pracowało u nas 35 osób. Dziś robimy 400 000 paczek i zatrudniamy prawie 170 osób – mówi w rozmowie z INN:Poland Dariusz Tubacki.
Jego pomysł może i był zwariowany, ale okazał się strzałem w dziesiątkę.
– Zauważyłem, że jest luka na rynku, że są firmy, które próbują kręcić rolki domowymi sposobami. Postanowiłem wyjść naprzeciw oczekiwaniom klientów, zrobić rozeznanie rynku i postanowiliśmy to zrobić. Ale na większą skalę, niż konkurencja, czyli na w pełni automatycznych japońskich maszynach, z jak najmniejszym wykorzystaniem zasobów ludzkich – wspomina.
Największą siłą Sushi Factory są dwie specjalne maszyny do produkcji tej potrawy. – Są jedyne w kraju i jedne z nielicznych w Europie. Dzięki tym maszynom możemy zaspokoić potrzeby naszego głównego odbiorcy. Inaczej nie mielibyśmy szans tego zrobić – mówi Dariusz Tubacki.
Obecny poziom produkcji, czyli 400 tysięcy tacek miesięcznie to stan przejściowy.
– Tak naprawdę jest to wykorzystanie jak na razie tylko jednej linii produkcyjnej. W zeszłym miesiącu wstawiliśmy drugą linię i nasze moce wzrosły dwukrotnie. Za chwilę będziemy mogli robić nawet do miliona tacek miesięcznie – twierdzi.
Produkcja jest prawie całkiem zautomatyzowana. W osobnym pomieszczeniu przygotowuje się ryż. Jest on płukany, gotowany i mieszany razem ze specjalną zalewą. Potem taśmociągiem trafia do zasobnika maszyny, która zawija rolki.
Następnym składnikiem jest nori, czyli zielone algi, w które zawija się rolki.
– W domowej kuchni mamy je w postaci kwadratów. My musimy mieć nori w rolce, żeby mogło jechać taśmociągiem. W Polsce nikt go nie sprzedaje, więc ściągamy je z Meksyku lub Korei – mówi Tubacki.
Do nori i ryżu dodawane są pozostałe składniki potrawy, wszystko jest następnie zawijane i cięte.
Produkty z Sushi Factory mają wydłużony termin przydatności do spożycia. Uzyskuje się go dzięki nowoczesnym metodom pakowania.
Każda tacka zostaje schłodzona do odpowiedniej temperatury, między 0 a 2 stopnie Celsjusza, tak żeby zapewnić ciąg chłodniczy aż do trafienia do rąk klienta. Samo pakowanie odbywa się w atmosferze modyfikowanej, czyli m.in. ze zmniejszoną ilością tlenu.
– I nie używamy żadnych konserwantów. Mamy specjalne receptury gotowania ryżu, które dostaliśmy od naszych kontrahentów z Japonii. Wiele rzeczy nam podpowiedzieli i pomogli – podkreśla Dariusz Tubacki.
Dodaje, że jego firma jako jedyny w Polsce producent sushi ma certyfikaty BRC/IFS i jest pod stałym nadzorem weterynaryjnym. W Sushi Factory używa się łososia wędzonego lub pieczonego, paluszków krabowych, past z tuńczyka, sosów i warzyw.
– Dla naszego głównego odbiorcy – Jeronimo Martins Polska – produkujemy zestawy sushi pod marką własną. Oprócz tego produkujemy też zestawy pod swoim brandem i o różnych gramaturach – mówi nam Tubacki.
Ma bogate plany na przyszłość. Zamierza na przykład wprowadzić onigiri do sieci sklepów convenience.
– Hit ostatnich miesięcy – to taka forma trójkątnej kanapki z ryżu, z nadzieniem z ryby lub np. kurczaka. Wszystko jest otaczane w papryce albo sezamie i zamykane w folii. Kilka dni temu przyjechała do nas nowa maszyna, pełny automat do robienia właśnie onigiri. Ma wydajność ok. 3000 trójkątów na godzinę – zachwala przedsiębiorca. Chce także wprowadzić na rynek azjatyckie dania gotowe, do podgrzania w pracy lub domu.
– Wydaje mi się, że Polacy coraz bardziej lubią sushi, w tym gotowe. Mimo wszystko ciągle mała jest świadomość konsumenta. Wiele osób ciągle nie wie co to jest, wiele boi się spróbować. Tymczasem gotowe zestawy sushi dobrze sprzedają się w całej Europie, choćby w Niemczech, Austrii czy we Włoszech – twierdzi.
Na pytanie, czy takie zestawy to ciągle sushi, skoro jest to potrawa, która kojarzy się ze świeżością, podpowiada:
– Sushi może być paczkowane, nie ma problemu. Ale ważnym warunkiem tego, by dobrze smakowało jest to, że musi być spożywane w temperaturze pokojowej. Czyli po prostu trzeba je chwilę ocieplić a nie zjadać od razu wyjęte z lodówki. Jak jest zimne, możemy mieć wrażenie, że ryż jest twardy i suchy. Po ociepleniu wszystko wraca do normy – mówi Dariusz Tubacki.