Powodem niezadowolenia pracowników są niskie wynagrodzenia. I to mimo tego, że Biedronka, jak przekonuje, trzykrotnie podwyższyła pracownikom wynagrodzenie. Pracownicy skarżą się też na nadmiar obowiązków.
"Solidarność" chce więc wejść w spór zbiorowy z kierownictwem. Biedronka twierdzi, że jak dotąd nikt jej o takim zamiarze nie informował. A kasjerzy według informacji Money.pl planują 2 maja brać urlopy na żądanie.
Pracownicy, jak powiedział Piotr Adamczak, szef „Solidarności” w Biedronce, chcą wejść w spór zbiorowy z kierownictwem. — Mamy dość pijarowskich sztuczek i zwodzenia nas podwyżkami, których tak naprawdę nie ma — mówi Adamczak.
Sprawę „podwyżek” w Biedronce opisaliśmy w tym tekście. Piotr Adamczak mówił nam, że w istocie jedyną grupą pracowników, która realnie odczuje podwyżki, są zastępcy kierowników. Ale już nie kierownicy. Jak przekonywał, 350 zł z planowanej podwyżki dla kasjera to nagroda za 100 proc. frekwencji w miesiącu, a duża część pracowników to matki wychowujące dzieci i frekwencja na takim poziomie jest bardzo trudna do osiągnięcia.
Opisaliśmy też, w jaki sposób Biedronka odpowiada na zarzuty swojego pracownika. W istocie sieć przyznała, że kwota wynagrodzenia, która w wyniku podwyżki wzrosła o 350 zł brutto, uwzględnia część uwarunkowaną 100-procentową frekwencją w miesiącu.