Polscy pracownicy na razie mają pracę, ale szybko mogą ją stracić. A ich pracodawca nie zawaha się przed wykorzystaniem wszelkich możliwych sztuczek, by ich zwolnić, gdy staną się niepotrzebni – ostrzegają za pośrednictwem mediów polskich związkowców francuscy koledzy.
Chodzi o fabrykę Whirlpoola, przenoszoną z Amiens do Łodzi. Jest to duży problem dla całego regionu. W ciągu ostatniej dekady zamknięto tam aż 24 przedsiębiorstwa, a 5 000 ludzi wylądowało na bruku.
Związkowcy z fabryki Whirlpoola spotkali się z premierem Francji, Bernardem Cazeneuve. Szef rządu obiecał im pomoc w znalezieniu nowego inwestora, który przejąłby pozostawione przez Amerykanów nieruchomości. Związkowcy zaapelowali też do polskich pracowników, by nie pokładali zbyt dużych nadziei w łódzkiej inwestycji.
– Nie ufajcie obietnicom Whilrpoola, bo zawiedziecie się tak, jak myśmy się zawiedli – powiedział Yannick Dufrenoy z centrali związku CFTC.
Zakład Whirlpoola w Amiens był zamykany stopniowo. Jeszcze kilkanaście lat temu pracowało w nim ponad 1300 osób, obecnie zostało ich ok. 300. Zostaną zwolnieni, a linia produkcyjna amerykańskiego koncernu zostanie przeniesiona do Łodzi, do fabryki Indesit (należącej do Whirlpoola).
Francuscy związkowcy są głęboko rozczarowani decyzjami firmy. Podkreślają, że polscy pracownicy nie powinni ufać zapewnieniom koncernu i uważać, bo „produkcja sprzętu gospodarstwa domowego może się jeszcze szybciej zawalić niż przemysł włókienniczy".
Nie winią przy tym polskich kolegów za utratę pracy, bezpośrednią winę przypisując amerykańskiemu Whirlpoolowi.
Filia w Amiens była jednym z dwóch centrów firmy w Europie. Teraz jej rolę przejmie zakład w Łodzi. Koncern zainwestuje 185 mln euro w nowe linie produkcyjne.