Katarzyna Cebulak z Lublina swoimi designerskimi meblami zdobi wnętrza najbardziej wymagających miłośników sztuki. Jej firma Mudo Design co miesiąc wysyła nowe partie do Kanady i Stanów Zjednoczonych. Aż ciężko uwierzyć, że Polka swoje dzieła sztuki niezmiennie od kilku lat tworzy w niewielkim garażu.
Polska meblami stoi. Nasz kraj jest jednym z największych producentów w całej Europie. Tylko w 2016 roku sprzedaliśmy je za 42,5 mld złotych (głównie za granicę). Na tym trudnym i zatłoczonym rynku postanowiła zaistnieć kilka lat temu Katarzyna Cebulak. Rozpoczęła od skromnej garażowej produkcji. Szaleństwo? Wręcz przeciwnie. Polka realizuje bowiem zamówienia, które wymagają wielu tygodni pracy i dużej precyzji. Duże sieci nie mają chęci ani czasu na takie angażujące projekty.
Nazwa firmy "Mudo" z hiszpańskiego oznacza „niemy”. – Ludzie, którzy zajmują się projektowaniem dużo mówią o swoich projektach, a potem niewiele z tego wynika. Uznaliśmy, że u nas będzie inaczej. Mniej gadania, więcej pracy – opowiada w rozmowie z INN:Poland Katarzyna Cebulak.
Zamówienie mebla u pani Cebulak nie jest jednak prostą sprawą. – Jeden z klientów od pół roku czeka na projekt – przyznaje kobieta. Na ogół procedura przebiega jednak nieco szybciej. Średnia czasu realizacji przypadająca na jeden mebel wynosi 3 tygodnie. Dokładnie tyle czasu zajęło Polce wykonanie jednego z bardziej nietypowych zamówień, jakie dostała w ubiegłym roku.
– Zlecenie dotyczyło wykonania zagłówka do łóżka z pergaminu. Miał prawie cztery metry długości – wspomina.
Najwięcej indywidualnych zamówień zlecają klienci z Kanady. Mudo ma tam nawiązany kontakt z firmą wnętrzarską, która zleca jej nietypowe projekty. Przykład? – Meble obite skórą płaszczki. Nie mieliśmy początkowo pojęcia, jak ją przyciąć, czym farbować. Samą skórę trzeba było sprowadzać z Chin. Płaszczki są tam hodowane, jak u nas karpie – opowiada.
Inne oryginalne zamówienie przyszło w ubiegłym roku ze Stanów Zjednoczonych. – To był parawan robiony z mosiężnych płaskowników i szkła witrażowego. Ostatecznie trafił do jakiegoś klienta, który mieszka na Manhattanie w Nowym Jorku – mówi właścicielka Mudo.
Zdarza się również, że klienci chcą, żeby wymyślić coś od zera. – Przychodzę, a oni pokazują palcem – proszę mi coś zaprojektować w to miejsce. Zazwyczaj wiedzą, czego można się po nas spodziewać pod względem stylistyki – opowiada.
A wszystko przez kryzys
Impuls do założenia własnej firmy dał Katarzynie Cebulak kryzys finansowy z 2008 roku. Gdy Polka skończyła studia związane z projektowaniem tkanin okazało się, że na jej specjalizację nie ma chętnych. Większość przedsiębiorstw zaciskało pasa, nie był to dobry moment na szukanie pracy.
Rok później wraz ze swoim ojcem wykonała pierwszy mebel. Była to szafka wykonana z mahoniu i wierzby. Do jej stworzenia Cebulak wykorzystała stosowaną przez siebie do tej pory technikę intarsji. Starając się ją przybliżyć jak najprostszymi słowami – metoda przypomina nieco układanie puzzli. Cebulak wycina z różnych gatunków drewna małe kawałki i układa je na powierzchni mebla, tworząc obraz.
Po sprzedaży pierwszego dzieła Polka uwierzyła w powodzenie całego przedsięwzięcia. Zaprojektowała kolejne modele i zaczęła wystawiać je na targach. Zdobyła nagrodę Must Have podczas Łódź Design Festival, udało jej się zaprezentować również na targach w Mediolanie, które w tej branży stanowią swoistą Ligę Mistrzów. Dzisiaj w ofercie Mudo można znaleźć np. konsolę Borboleta (zrobioną z dębu i ręcznie wycinanych ceramicznych płytek) i wykonaną z drzewa bambusowego, klonowego i orzechowego szafkę Coco.
Polacy pytają, ale...
Cebulak zauważa, że choć najwięcej zapytań o jej meble przychodzi z Polski, to swoje produkty sprzedaje głównie za granicę. – Naszych rodaków odstraszają ceny – opowiada.
A to z pewnością „nie są tanie rzeczy”. Autorski mebel Mudo kosztuje od 2 do 6 tys. złotych. Jeszcze droższe potrafią być zamówienia, w których klient przychodzi z jasno sprecyzowanymi oczekiwaniami. – Niedawno zakończyłam wycenę odlewu stolika kawowego z aluminium. To będzie cena w granicach 13 tys. złotych – tłumaczy Cebulak.
Poza Stanami Zjednoczonymi i Kanadą zamówienia przychodzą także z Niemiec i Belgii. Mimo tego lubelska firma sprzedaje tylko kilka mebli miesięcznie.
Największym problemem Pani Cebulak jest miejsce jej pracy. Garaż, w którym artystka tworzy meble ma niewielką powierzchnię. Możliwości produkcyjne są więc ograniczone. Ciężko w nim nawet nakręcić efektowną reklamówkę, a taka powstała z okazji projektu „Made by lubelskie” przygotowanego przez Lubelski Park Technologiczny.
– Pan filmowiec był bardzo zniechęcony. Okazało się, że nasz garaż był za niski do jego nakręcenia, nie było w nim nawet miejsca na rozstawienie lamp. Ostatecznie przestrzeń do nakręcenia krótkiego filmiku udostępniła zaprzyjaźniona stolarnia – opowiada przedsiębiorczyni.
Następnym krokiem będzie więc wyprowadzka. Tym bardziej, że Polka zamierza rozszerzyć działalność. Mudo chce wejść w współpracę z firmą handlową, która eksportuje meble do Europy Zachodniej. – Będziemy próbować wprowadzać produkty, które z zachowaniem wysokiej jakości, będą jednak nieco bardziej masowe – opowiada Cebulak.