Kilkuset pracowników PZL-Świdnik skorzystało w zeszłym roku z programu dobrowolnych odejść z firmy. Dostali za to sowite odprawy, od których powinni – zgodnie z prawem – zapłacić podatek. Ale dzięki interwencji miejscowego posła Prawa i Sprawiedliwości, Artura Sobonia, zapłacą połowę, "ze względu na ważny interes społeczny".
„Jakiż to ważny interes społeczny?”, „To może wszystkim anulujcie podatek dochodowy?” – grzmią w sieci internauci.
Odchodzący z pracy w PZL-Świdnik dostali jednorazową wypłatę, sięgającą nawet 15-krotności pensji, do 70 tys. zł. Zakład zdecydował się na taki ruch po odrzuceniu jego oferty w przetargu na śmigłowce dla polskiej armii. Osoby odchodzące z pracy tuż przed emeryturą otrzymały zapewnienie, że odprawa nie będzie opodatkowana. Wydała je Izba Skarbowa w Łodzi, potem – decyzją Ministra Finansów – zmieniła zdanie.
Byli pracownicy byliby chronieni, gdyby sami wystąpili o interpretację podatkową i otrzymali zapewnienie, że podatku płacić nie muszą. Ale zrobił to pracodawca, a nie oni, więc interpretacja ich nie obowiązuje.
Wtedy do akcji ruszył świdnicki poseł PiS Artur Soboń i wywalczył u Ministra Finansów zwolnienie z połowy podatku dla odchodzących oraz rozłożenie drugie połowy na wygodne raty. Decyzja spotkała się ze sporym poruszeniem wśród internautów. Są wśród nich również osoby, które skorzystały z podobnych programów dobrowolnych odejść w innych firmach i podatek zapłaciły.