Czyżbyśmy wreszcie doczekali się programu, który z publicznych pieniędzy rzeczywiście zacznie przestawiać polską gospodarkę na innowacyjne tory? Wicepremier Morawiecki od miesięcy jeździ po kraju i opowiada, że Polska stanie się Doliną Krzemową. Biorąc pewną poprawkę na hurraoptymizm bijący z tych zapowiedzi, trzeba jednak przyznać, że program wdrażany właśnie przez stworzony przez rząd Polski Fundusz Rozwoju wygląda bardzo obiecująco.
Z 5 programów PFR Ventures, które mają wspierać w najbliższej przyszłości innowacyjność polskich przedsiębiorstw pierwszy już wystartował. To skierowany do początkujących startup-ów program Starter FIZ. Do 15 czerwca trwa nabór funduszy inwestycyjnych, które zostaną zasilone strumieniem gotówki. Ta trafi następnie do najlepiej rokujących przedsiębiorców. To łącznie 782 mln złotych.
Duże nadzieje z tym modelem wiąże Kuba Dudek ze Speedup Group. – Jeśli porównać ze sobą programy, które bezpośrednio dokonywały inwestycji w przedsiębiorstwa typu 8,1 8.2, i takie, które pośredniczyły w przekazywaniu pieniędzy, typu 3.1, to sądzę że te drugie miały lepszą efektywność. To dobrze wróży programowi Starter FIZ – zauważa.
Nieco bardziej wstrzemięźliwy w ocenie jest natomiast Konrad Gawłowski z Satus Venture. – Poczekajmy na zakończenie pierwszego Startera (pieniądze będą przyznawane w dwóch turach – przyp. red.). Cieszy jednak z pewnością fakt, że w zapisach przygotowanych przez PFR widać, że zostały wyciągnięte wnioski z lat ubiegłych – opowiada.
Nadzieje na to, że pieniądze nie zostaną przez start-upy „przepalone”, budzi również fakt, że Polski Fundusz Rozwoju oferuje beneficjentom finansowanie zwrotne. Fundusze będą musiały się więc dobrze zastanowić, w który start-up włożyć swoje pieniądze. Tym bardziej, że „wkład państwowy” może stanowić maksymalnie 80 proc., reszta to środki prywatne. Od 200 tys. do 3 mln złotych.
Eksperci zwracają również uwagę na dalsze, potencjalne korzyści z funkcjonowania Startera FIZ. – To pozwoli nam na zbudowanie ekosystemu venture capital, który w późniejszym czasie, gdy finansowanie się zakończy, może dalej funkcjonować finansowany już prywatnymi środkami – podkreśla Kuba Dudek.
To tyle, jeśli chodzi o fundusze. Korzyści z nagłego dopływu gotówki mogą odczuć jednak przede wszystkim same start-upy. – Jak zauważył niedawno Sebastian Kulczyk, dzisiaj to nie one chodzą po funduszach. To VC muszą rozglądać się za innowacyjnymi przedsiębiorstwami – mówi Gawłowski.
Efekt? Umowy inwestycyjne, które start-upy podpisują z inwestorami, ulegną zapewne przekształceniu. Staną się bardzie liberalne, znajdzie się więcej pola do negocjacji. A trzeba pamiętać, że przedstawiciele start-upów często narzekają, że czują się postawieni pod ścianą i podpisują się pod każdym dokumentem, który pozwoli im zdobyć finansowanie. – Trzeba będzie wyjść z bardziej przyjacielskim nastawieniem do pomysłodawców – podkreśla Gawłowski.
Jego zdaniem wiąże się to jednak z pewnym niebezpieczeństwem. Na rynku pojawiło się nagle dużo pieniędzy. Część funduszy ma jeszcze środki z Krajowego Funduszu Kapitałowego, pieniądze płyną również z NCBR-owego BRIdge Alfa. A teraz pojawiły się jeszcze omawiane Starter FIZ.
– Od niedawna obserwuję, że raczkujące start-upy nieco niszczą rynek. Wynika to z rosnących wycen i może spowodować, że pipeline'y (raporty sprzedażowe - przyp. red.) nie będą do końca wiarygodne – komentuje Gawłowski.
Oby to ostatnie nie okazało się łyżką dziegciu w beczce miodu, bo oczekiwania wobec programu Polskiego Funduszu Rozwoju rosną. – Może popchnąć polską gospodarkę w kierunku gospodarki innowacyjnej, a nie wkręcania śrubek do czyichś projektów – zauważa Kuba Dudek.