Wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin otworzył konferencję Impact '17 z przytupem. Miliard złotych – tyle rząd miałby przeznaczyć na nowy międzyresortowy program wspierania innowacji o wdzięcznej nazwie Infostrateg. Rzecz jasna, strumień tych środków miałby popłynąć na rozwiązania, o których dyskutują teraz wszyscy, czyli te zaliczane do czwartej rewolucji przemysłowej. Start-upowcy reagują na te obietnice z ostrożnym optymizmem. - Diabeł tkwi w szczegółach – kwitują.
Czwarta rewolucja przemysłowa, albo też gospodarka 4.0 – media i eksperci prześcigają się w wymyślaniu terminów opisujących szybko zachodzące w poszczególnych branżach przemysłu i gospodarki zmiany. Wiadomo, że chodzi o szeroko pojmowane procesy cyfryzacji, automatyzacji, robotyki, nowe modele zarządzania organizacjami i procesami. Domena start-upów, bez dwóch zdań.
– Mądrze realizowana polityka państwa może zrobić wiele dobrego. Potwierdzające to przykłady bez problemu znajdziemy w USA czy Izraelu – mówi INN:Poland Tomasz Rudolf, współzałożyciel The Heart Warsaw. – Jednak realna skuteczność takiego programu to kwestia tego, jak realizowane będą jego poszczególne elementy: konstrukcja mechanizmu dotacji, forma, sposób realizacji – dodaje. W Izraelu poprzez wsłuchiwanie się w potrzeby start-upowców z jednej strony, a inwestorów z drugiej, udało się stworzyć zarówno silny segment VC, jak i stabilny ekosystem start-upowy.
– To kwestia, jak będą formułowane umowy, jak dystrybuowane będą te środki, jakie będą ograniczenia i wytyczne przy ich wydawaniu – sekunduje mu Konrad Pawlus, współzałożyciel SALESmanago. I przypomina, jak to jeden ze złożonych niegdyś przez niego wniosków o dotację został odrzucony, bo chodziło o e-usługę, a we wniosku przewidziano zatrudnienie osoby mającej tę e-usługę obsługiwać. – Ktoś sobie wyobrażał e-usługę jako mechanizm, który działa w stu procentach automatycznie – ucina. – Pieniądze na rynku zawsze się przydadzą. Miejmy nadzieję, że nikt nie będzie chciał przejadać tych pieniędzy na jakieś dziwne konferencje – kwituje.
Tego jednak nie jesteśmy w stanie określić, albo przynajmniej możemy określić to w mętnym zarysie. Dopiero na początku maja upłynął termin nadsyłania CV dla chętnych na stanowiska eksperckie w NCBiR, którzy mieliby przygotować założenia miliardowego rządowego projektu. Z ogłoszenia umieszczonego na stronach Centrum wynika, że program będzie skoncentrowany na pięciu obszarach technologicznych (przetwarzanie obrazów, medycyna uczenie maszynowe w robotyce, cyberbezpieczeństwo, inteligentne systemy sterowania), a eksperci dopiero zajmą się formułowaniem celów, jakie rząd chce na tych polach osiągnąć, oraz kryteriów współpracy z chętnymi.
My postanowiliśmy dla odmiany posłuchać, czego nasi rozmówcy oczekiwaliby w ramach takiego programu. Przedstawiliśmy im trzy scenariusze: pierwszy zakłada, że Infostrateg byłby programem, w ramach którego przedsiębiorcy mogliby występować o wsparcie swoich projektów. Drugi scenariusz zakładałby, że publiczne środki posłużą za wsparcie dla przedsiębiorstw, które chciałyby wesprzeć start-upowców, biorąc na siebie wdrożenie wymyślonych rozwiązań – dla minimalizacji biznesowego ryzyka związanego z zaangażowaniem się w produkcję nowatorskich rozwiązań. Trzeci scenariusz zakłada, że ten miliard wyłożylibyśmy na promowanie polskich firm i rozwiązań na globalnych rynkach.
- Dobre i trudne pytanie – mówi nam Rudolf. Jego zdaniem, promocja polskich firm za granicą to obszar zaniedbany i wymagający sporych nakładów. – Z kolei przekazywanie pieniędzy na wsparcie rozmaitych inicjatyw start-upowców to szansa eksperymentowania za nie swoje pieniądze, ale nie są to żadne smart money: środki, za którymi szło by know-how i duża motywacja związana z zaangażowaniem się w taką firmę – dodaje współtwórca The Heart Warsaw.
– Model oparty na wdrożeniu, oceniając tak na szybko, przyniósłby najwięcej dobrego – podkreśla zarówno Tomasz Rudolf, jak i Konrad Pawlus. – Wdrożenia to dla start-upów referencje, często warte znacznie więcej niż jakakolwiek gotówka. To wiedza o tym, co zaoferować na rynku. To kontakty, które procentują potem przy okazji kolejnych dziesięciu czy stu zleceń – dorzuca Rudolf. Pawlus z kolei dodaje czwarty obszar: współpraca między ekosystemem start-upowym a uczelniami. – To daje podwójne korzyści, dla obu stron – konkluduje.