
Reklama.
Prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło przypomina, że wszystkie kredyty – złotowe, jak i walutowe – oparte są na zmiennej stropie procentowej. – To znaczy, że ta stopa będzie się zmieniała w przyszłości, a rozwój świata wskazuje, że będzie to raczej ruch do góry, niż w dół – tłumaczy.
Podaje przykład średniego oprocentowania kredytu hipotecznego w polskiej walucie – zakładając stopę procentową na poziomie 1,7 proc. i marżę w wysokości 2,3 proc., co oznacza ratę odsetkową w wysokości 4 proc. Wychodzi z założenia, że nieznaczny wzrost stóp procentowych do 3,5 proc. dałby wzrost rat odsetkowych do około 6 proc.
W podobnym tonie wyraża się także prezes mBanku Cezary Stypułkowski. – Kwestia oczywistości wzrostu stóp procentowych na horyzoncie będzie miała istotny wpływ na myślenie, i to zarówno w obszarze frankowym, jak i złotowym – twierdzi.
Z kolei prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz przekonuje, że sektorowi bankowemu „przyprawia się gębę”. – Nikt nie będzie wierzył bankom, że one nie przewidziały wzrostu stóp procentowych i nie pchały celowo w kierunku rozwiązania zmiennego – mówi. Jest przekonany, że jakiekolwiek działanie banków w kierunku zmiany warunków kredytów i tak spotka się za kilka lat z zarzutem, że banki dokonały go, aby okraść klientów.
Prezes Raiffeisen TFI Jacek Wiśniewski zwraca uwagę, że kredyty frankowe uznano za udzielane niezgodnie z prawem, a problemy z tymi kredytami sprawiły, że banki zaprzestały ich dalszego dawania. – A co z kredytami w złotych? Czy cały sektor przejdzie na stałą stopę, czy będzie mowa o zadośćuczynieniu wstecz? – wskazuje.
źródło: TVN24 BiS