Obwołany najbogatszym 30-latkiem w Polsce Robert Gryn zainaugurował serię vlogów. Opowiada w nich o swoim życiu i pracy, po raz kolejny dostarczając internautom przestrzeni do dyskusji. Przestrzeni niemal tak dużej, jak ego właściciela Codewise. Jakość produkcji jest bowiem delikatnie mówiąc, dyskusyjna. Poza kolorowymi obrazkami i przemyśleniami rodem z książek Paulo Coelho, niewiele w niej znajdziemy. Trochę szkoda, bo od rzutkiego biznesmena z pewnością każdy z nas chciałby się trochę nauczyć.
Robert Gryn nigdy nie był kojarzony z przesadną skromnością. Na swoim instagramowym profilu regularnie pojawia się w otoczeniu pięknych modelek i drogich samochodów, a firmę Codewise, która pod jego przywództwem urosła o 13 tys. proc. w 4 lata, reklamuje głównie poprzez ekspozycję własnej twarzy. Tworząc vlog, polski przedsiębiorca wszedł jednak na nowy poziom samouwielbienia.
Jeżeli myśleliście, że banał a' la Paulo Coelho połączony z nieskrywaną miłością wobec własnej osoby, to najgorsze co możecie zobaczyć na ekranie podczas minutowej produkcji, jesteście w błędzie.
Podczas kolejnych kilkudziesięciu sekund zostaniecie bowiem zalani zdjęciami z najodleglejszych zakątków świata. A na każdym z nich Robert Gryn „żyjący pełnią życia”. Atrakcyjne kobiety, imprezy rodem z Costa Brava, jazda na nartach między drzewami na złamanie karku, nurkowanie z płaszczkami – ujęcia przesuwają nam się przed oczami z taką prędkością, że na zakończenie byłem w stanie powiedzieć tylko: „uff działo się dużo”. Aż za dużo. Każdy kadr filmu krzyczy bowiem do odbiorcy: „Robert Gryn jest wspaniały!”
Na swoim vlogu Gryn wygląda na postać groteskowo przerysowaną niczym bohater reklamy Old Spice, który na środku morza potrafił wyczarować diamenty dla „swojej kobiety”. O ile jednak kampania marketingowa tej kultowej firmy świadomie odwoływała się do kiczu, starając się przekonać do zakupu odbiorców o dużym poczuciu humoru i dystansie do siebie, o tyle w produkcji Gryna tej charakterystycznej autoironii próżno szukać.
Nadzieją powiało za to przy drugim odcinku. Polski milioner zaczyna udzielać rad. Nie trzymajcie telefonu przy łóżku – zaraz po przebudzeniu będziecie bowiem czuli potrzebę sprawdzenia maili, a to wprawia w „reaktywny stan”. – To zmieni resztę waszego dnia – słyszymy. W jaki sposób? Co konkretnie ma dać nam zastosowanie się do tej rady? Tego niestety się już nie dowiemy, tłumaczenia są nazbyt ogólne. Zamiast tego dostajemy szybki przegląd produktów do radzenia sobie z bezsennością. A jej przyczyna wydaje się być bardzo prozaiczna. Przedsiębiorca przyznaje bowiem po chwili, że często budzi się zmęczony. Refleksja nie jest jednak zbyt głęboka. Receptą okazuje się...zimny prysznic. Cóż, sądzę, że lekarze tego nie polajkowali.
– Większość ludzi nie przepada za swoją pracą. Ja tego nie rozumiem. Jak można tak egzystować? – dziwi się Gryn, błyskając złotym zegarkiem podczas brania zakrętu w sportowym samochodzie w odcinku numer 3. Na całe szczęście nie dodał, że Lamborghini tylko czeka, aż do niego wsiądziemy. I bez tego stylistyką właściciel Codewise zbliża się bowiem do bezlitośnie wyszydzanych przez internautów "biedacoachów".
W ramach pocieszenia dowiemy się za to, że wszystko leży w naszych rękach, powinniśmy otaczać się inteligentnymi ludźmi i stawiać sobie wyzwania. Od właściciela jednego z najszybciej rosnących polskich start-upów powinniśmy oczekiwać chyba nieco głębszych przemyśleń.
Nie wiadomo jaki charakter będą miały kolejne filmiki właściciela Codewise. Część jego fanów docenia dynamikę dotychczasowych produkcji, pojawia się jednak wiele głosów osób rozczarowanych tym, że brakuje na nich wartościowych z punktu widzenia przedsiębiorcy treści. Praktyczne elementy w rodzaju organizowania sobie miejsca pracy stanowią bowiem jak na razie marginalną część filmów. Sam z niekłamaną chęcią obejrzałbym vloga, na którym właściciel Codewise opowiada o swojej drodze do sukcesu. Zamiast tego dostajemy jednak mądrości z amerykańskich pop-poradników i głównego bohatera prężącego mięśnie na siłowni (ćwiczenia dobiera mu osobista trenerka. – Nie wiem, gdzie je znajduje – przyznaje Gryn).
Co dalej? Pozostaje mieć nadzieję, że Polak weźmie sobie krytyczne opinie do serca. To wciąż może być ciekawy vlog. Jak na razie dostajemy jednak 30-letniego milionera, który (wracając do skojarzenia z reklamą dezodorantu) "pachnie, tak jak twój facet mógłby" i "siedzi na koniu". Tyle, że na poważnie.
Aktualizacja 11.03.2018 r. Robert Gryn w obszernym wpisie na LinkedIn opisał historię swojej firmy. Po publikacji listy najbogatszych tygodnika "Wprost", z której osunął się kilka pozycji niżej, w gorzkich słowach na swoim vlogu zakwestionował zasadność tworzenia tego rodzaju rankingów.