Baza nastolatków, którą dysponuje Bartek Sibiga to marzenie większości przedsiębiorstw. Twórca Daily Dose of Beauty zgromadził pod swoimi skrzydłami 12 tys. młodych ludzi (gwoli ścisłości – część z nich ma już dwadzieścia kilka lat), których promuje i łączy z reklamodawcami. I, choć na rynku działa bardzo krótko, tylko w pierwszej połowie tego roku na konto jego firmy wpłynął prawie milion złotych.
Dzisiejsi nastolatkowie to temat na niejedną pracę socjologiczną. Telewizji nie oglądają, a całe dnie spędzają wlepieni w ekrany telefonów i laptopów, na których wyświetlają im się filmy rówieśników grających w gry i jedzących obiady. Tzw. "influencerów". To właśnie młodociani liderzy opinii rządzą dzisiaj wyobraźnią nastolatków.
– Youtuberzy bardzo różnią się od celebrytów. Tych drugich kojarzy mnóstwo ludzi, ale niewiele osób wie o nich coś więcej, poza tym jak się nazywają. Z yotuberami jest na odwrót. Wiemy co jedzą, co robią w wolnym czasie, co lubią, a czego nie. Za to spora część ludzi nie ma pojęcia, kim oni są – tłumaczy nam Sibiga. Jego zdaniem to właśnie klucz do sukcesu. Twarze patrzące z billboardów to obcy ludzie, z rówieśnikiem z internetu można nawiązać więź. Dzięki temu staje się wiarygodny, w przeciwieństwie do pierwszego lepszego celebryty.
Czas "Zetek"
Wchodzące właśnie na konsumencki rynek pokolenie określane jest literką Z. Ubiegłoroczny raport EY szacuje jego siłę nabywczą na 44 miliardy dolarów i zauważa, że największych wyzwaniem stojącym przed przedsiębiorstwami jest zdobycie lojalności „Zetek”. Jak to zrobić?
Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Bartek Sibiga. 26-latek jeszcze kilka lat temu popisywał się akrobacjami na nartach, w tzw. freeskiingu zdobył nawet mistrzostwo Polski. Życie sportowca niszowej dyscypliny to w Polsce to jednak nie przelewki. Związki nie mają pieniędzy, Sibiga zarabiał więc kręcąc video w ramach działań z markami. – Realizowaliśmy nawet duże produkcje – 90 dni zdjęciowych w Słowenii, Włoszech, Francji. Pracowaliśmy nad nim rok. Mimo ogromnego zaangażowania film na Youtube miał 30 tys. wyświetleń – opowiada.
W tym czasie przeciętna blogerka, jedząc film o jedzeniu jajecznicy, może zrobić nawet kilkaset tysięcy wyświetleń. Sibidze zapaliła się lampka w głowie. Za swój pomysł nie zabrał by się jednak zapewne gdyby nie wypadek. Podczas jazdy na nartach zerwał więzadła krzyżowe i kolejny rok spędził głównie w łóżku. Tak powstał Daily Dose Of Beauty – platforma, która łączy młodocianych twórców internetowych z globalnymi markami. Wśród nich możemy znaleźć takie brandy jak Samsung, L'Oreal, Allegro, Inglot, Garnier, , Durex, Nestle czy Uczelnię Łazarskiego.
Dzięki temu dzisiaj, po półtora roku działalności, platforma generuje przychody rzędu miliona złotych (dane tylko za pierwszą połowę 2017 roku) i zrzesza grupę 12 tys. młodych liderów opinii.
Większość z nich to rzecz jasna „blogowe płotki”. Swojego bloga na DDOB może bowiem założyć każdy.
– Chciałem stworzyć społeczność, która będzie wspierać osoby działające na Youtube, Instagramie i blogach. Początkowo nie zastanawiałem się nad komercjalizacją swojego przedsięwzięcia. Głównym założeniem jest to, że chcemy być mentorem dla młodych twórców, pomagać im, edukować i wspierać – opowiada Sibiga.
W tym celu 26-latek udostępnił twórcom studio, w którym mogą nagrywać produkcję. Na razie jest dostępne dla twórców z którymi DDOB ściśle współpracuje, docelowo ma być jednak dostępna dla wszystkich. Bezpłatnie.
Jak dostać się do Ellen DeGeneres?
Twarde jądro DDOB stanowi grupa 30 osób. To oni wykorzystywani są w roli ambasadorów marki, tworzą materiały na stronę. Dalej mamy kolejnych 300 liderów opinii, z którymi Sibiga ściśle współpracuje. To po nich sięgają marki, starając się dotrzeć do nastolatków. A właściciel DDOB zarabia – za opracowanie koncernowi całościowej strategii działania i pośrednictwo w publikacjach na kanałach. – Pracujemy również nad systemem reklamowym na blogach – dodaje Sibiga.
Poza tym czerpie również zyski z ddob.com. Strona na której publikowane są teksty blogerów i jej kanał YT odwiedza 2,5 mln osób miesięcznie. Część z czytelników przekierowywana jest bezpośrednio na witryny autorów, dzięki czemu mniej znani autorzy mają szansę na zdobycie popularności.
Influencerzy dobierani przez Sibigę nie są przypadkowi. Pamiętacie rozpaczliwe próby Łukasza Jakóbiaka, który za pomocą zainscenizowanego przedstawienia chciał przekonać do siebie Ellen DeGeneres? Polskiemu mówcy się to nie udało. Za to Weronice Szymańskiej z kanału Vroobelek, czyli jednej z podopiecznych Sibigi – jak najbardziej. DeGeneres puściła jej video podczas jednego ze swoich programów. Vlog Szymańskiej przebił niedawno granicę 200 tys. subskrypcji.
Na rynku działają już rzecz jasna podobne podmioty. Sibiga twierdzi, że w praktyce wszystkie agencje PR-owe i influcencerskie są jego rywalami. Zawężenie grupy docelowej do przedziału 13-17 lat, skupienie się na branży modowej i żywieniowej, a także oferowanie kompleksowych (bo obejmujących Snapchata, Facebooka i Instagrama) kampanii, wyróżnia jednak, jego zdaniem, DDOB na tle konkurencji.
Ta jednak nie śpi. Mimo błyskawicznego sukcesu Sibiga nie zamierza więc spocząć na laurach. Tłumaczy, że szykuje się do wejścia na rynek w Wielkiej Brytanii. Chce również uruchomić własny kanał telewizyjny i zainwestować w technologię VR.