– Nie sądziłem, że dożyję takich czasów, żeby bronić prezesa. Prezesów wyrzucało się, żeby chronić firmę. A teraz bronię i firmy, i prezesa – wzdycha Jerzy Trębliński, szef największych związków zawodowych w podkieleckim Siarkopolu. Walczy o to, by na stanowisko wrócił prezes, powołany a następnie zdymisjonowany przez dobrozmianowych nadzorców.
Następnego dnia po odwołaniu walne zgromadzenie udziałowców udzieliło prezesowi i zarządowi absolutorium za wdrożenie nowych produktów i kształtowanie pozytywnego wizerunku spółki.
Zakłady Siarkopol w Grzybowie (Staszowie) zajmują się eksploatacją złóż siarki w tej części Świętokrzyskiego. Obecnie (od 2013 roku) wchodzą w skład Grupy Azoty, największym udziałowcem firmy jest Skarb Państwa. Było oczywiste, że po ostatnich wyborach zmienią się władze zarówno Azotów, jak i podlegającego im Siarkopolu.
Po wyborach prezesem firmy został Karol Dytkowski. I nie było to żadne zaskoczenie, bo był nim już w latach 2005 – 2007, czy za poprzedniej kadencji Prawa i Sprawiedliwości. Załoga Siarkopolu bardzo się z tego ucieszyła.
– Poprzedni zarząd za PO nie wykupił działek pod nowe złoża Jeziora Osieckiego i nie złożył odpowiednich dokumentów na nowe złoża Rudniki i koncesję, czarował nas. Pół województwa od Wisły na wschód, wszyscy głosowali na PiS, żeby tylko odsunąć od władzy PO, bo zniszczyło nam zakład. To było chore. PiS zaczął przywracać nam przemysł chemiczny. Dlatego bronimy prezesa – mówi w rozmowie z INN:Poland Jerzy Trębliński, przewodniczący NSZZ Pracowników Górnictwa i Przetwórstwa Siarki w Grupa Azoty 'Siarkopol".
To najliczniejszy z sześciu działających w chemicznym kolosie związków zawodowych. Należy do niego ok. 300 z ponad 700 pracowników.
– Związki zawsze były z lewicą, ale u nas już nie ma lewicy. Dlatego głosowałem za PiS-em, bo to mądrzy ludzie, dają ludziom i patrzą na rozwój. Rozumiem, że rządzą różne partie, ale jest jakaś kontynuacja. Ale nie u nas, trzeba wszystko zmienić, zniszczyć, żeby tylko nie kontynuować – narzeka Trębliński.
Sam Siarkopol powstał w 1966 roku, jeszcze za Gomułki.
– Jestem długoletnim pracownikiem, 9 sierpnia minie mi 40 lat pracy w Siarkopolu. Całe życie byłem społecznikiem i związkowcem, broniłem miejsc pracy. W zeszłym roku obchodziliśmy jubileusz 50-lecia istnienia Siarkopolu, jesteśmy obecnie jedyną kopalnią siarki na świecie. Sprywatyzowano nas 3 lata temu. Broniliśmy wtedy firmy, jeździliśmy po parlamentarzystach, rozmawialiśmy z wszystkimi ugrupowaniami, nawet z Januszem Palikotem. Myśmy chcieli, żeby nas kupiła Grupa Azoty, w której poprzedni minister Grad skonsolidował krajowy przemysł chemiczny – mówi nam Jerzy Trębliński.
– Cieszyliśmy się, że się udało, ale teraz się wstydzę. Myślałem, że nie dożyję takiego dnia, żeby bronić prezesa! Zawsze się wyrzuca prezesa, żeby chronić firmę. I za rządów SLD czy PO broniliśmy zawsze siebie, miejsc pracy, zakładu. Wyrzekaliśmy się części uposażenia, nagród, mieliśmy trzykrotnie zwolnienia grupowe. Jesteśmy jedyną kopalnią w regionie, jedyną porządną dużą firmą, która w zasadzie utrzymuje region staszowski – dodaje Trębliński.
W zeszłym tygodniu rada nadzorcza spółki z Grzybowa odwołała prezesa Karola Dytkowskiego i wiceprezesa Wiesława Grudnia. Ich miejsca w zarządzie zajęli Wojciech Sagan i Agnieszka Leszczyńska. Związkowcy przecierali oczy ze zdumienia, podobnie jak spora część polityków. Bardzo ostro zaprotestował choćby świętokrzyski poseł PiS, Michał Cieślak.
– Sytuacja z odwołaniem zarządu i powołaniem nowego jest dla mnie dużym zaskoczeniem, bo już w tej były chwili zarząd Siarkopolu Grzybów prowadził dość zaawansowane prace przy uruchomieniu kolejnego zakładu w Osieku, opierającego się o technologię państwową, w które byłem osobiście zaangażowany od około roku, ponadto uruchomił działania do budowy i modernizacji kolejnego bloku siarki nierozpuszczalnej za 20 milionów złotych i doprowadził do rozpoczęcia procedury na opracowanie unikatowej technologii produkcji polisiarczku fenylenu, która miała zdywersyfikować rozwój Siarkopolu – mówił wzburzony poseł Cieślak.
Na łamach lokalnych mediów dodawał, że wielką niewiadomą pozostaje dla niego przyszłość zakładu oraz przyczyny odwołania świetnie ocenianego prezesa. Również Jerzy Trębliński twierdzi, że prezes Dytkowski był świetnie oceniany przez zarząd.
– Takich dobrych szefów mieliśmy dwóch, poprzednio był to dyrektor Gutman 25 lat temu. A ostatnio prezes Dytkowski. Jak przyszedł do nas ten młody człowiek, to miał wizję, zaczęliśmy wprowadzać nowe produkty i rozbudowywać bazę przeładunkową. U nas nie ma umów śmieciowych. Po okresie próbnym i pozytywnej ocenie przełożonego pracownik trafia na etat. To też zasługa prezesa Dytkowskiego – wymienia Trębliński.
– A teraz została powołana na to stanowisko wiceprezes z PO. Byliśmy z przewodniczącym związku Solidarność 80, Maciejem Kondkiem i dwójką członków nowej rady nadzorczej, powołanych z ramienia pracowników u pani wojewody, czekamy na audiencję u pani minister Emilewicz i pana prezesa Kaczyńskiego – mówi.
– My tego tak nie zostawimy, będziemy bronić naszego regionu i pracowników. I mądrego człowieka, który chce rozwinąć firmę, on jest taki jak my, też pochodzi z Kielc. Dzięki siarce rozwinął się ten powiat i region. Po co wciska się ludzi z PO? Po to, żeby pokazać, że PiS jest nieudolny i nie potrafi zarządzać? Nie rozumiem tego. To jest chore, jak tak można robić jeden drugiemu? Na dodatek przyczyniła się do tego Solidarność w naszym zakładzie. PiS robi takie rzeczy PiS-owi? – pyta retorycznie szef związku.
Odwołanego prezesa popiera zdecydowana większość załogi. Związki zebrały prawie 600 podpisów pod protestem dotyczącym niepowołania go na kolejną kadencję. W zakładzie pracuje obecnie nieco ponad 700 osób.
– Prezes Dytkowski teraz był u nas tylko rok, ale ludzie przychodzili do pracy uśmiechnięci. Poprzedni przede mną uciekał, ten siadał do rozmów i traktował pracowników jak partnerów. Rozmawialiśmy o produktach, o przyszłości. Załoga broni przyszłości. Nie chodzi o to, żeby wydobywać siarkę i sprzedawać ją za przysłowiową złotówkę. Chodzi o to, żeby od razu przerobić ją na produkt, który sprzedamy za 100 złotych – podsumowuje Trębliński.