W ciągu ostatnich siedmiu lat firma RoboJet wspięła się do czołówki krajowych producentów AGD. Jej produkty sprzedają takie sklepy, jak sieć Media Expert czy sklep Neonet. Okazuje się, że na tym trudnym rynku może przebić się polska firma, którą założono w rezultacie rodzinnej burzy mózgów przy kuchennym stole.
Dekadę czy dwie temu odkurzacze, które samodzielnie sprzątają mieszkania były raczej gadżetem z filmów sci-fi, dziś nieco bardziej spowszedniały. Nie ma nic dziwnego w tym, że w kilka minut po tym, jak wyjdziemy do pracy, tego typu urządzenie zaczyna jeździć po naszym mieszkaniu, zbierając kurze i zanieczyszczenia. Ba, do grona zachodnich i azjatyckich producentów tego typu robotów dołączyła również firma znad Wisły: RoboJet. Jej roboty funkcjonalnością zaczynają przewyższać rywali, odkurzacze RoboJet nie tylko można programować na określony czas sprzątania, ale też "wzbogacić" o nakładkę z oczyszczaczem powietrza, dodatkiem, który w czasach dyskusji o smogu w polskich miastach jest dla klientów równie ważny, jak sam odkurzacz.
Jak twierdzi Łukasz Bojanowski, RoboJet powstał właściwie przez przypadek. – Potrzeba matką wynalazków – śmieje się. – W 2010 roku odbyliśmy taką rodzinną naradę odnośnie tego, jakie urządzenia mogłyby realnie zmienić nasze życie. Jakie czynności musimy wykonywać, a fajnie byłoby, gdyby „robiły się same”. I przyszedł nam do głowy inteligentny odkurzacz – kwituje.
Na początku dekady to były jeszcze mało popularne urządzenia, bardziej gadżet niż AGD pełną gębą. Albo kosztowały krocie, albo na niewiele się przydawały (albo i pierwsze, i drugie). Założenie było więc proste – stworzyć urządzenie, które nie będzie kosztować kilku tysięcy złotych, dla statystycznego Kowalskiego. A jednocześnie, żeby rzeczywiście przydawało się w domu.
Szkoda było zmarnować pomysł
Niejedna dyskusja rodzinna kończy się teoretyczną konkluzją, zwłaszcza kiedy nikt w rodzinie nie jest w stanie samodzielnie takiego urządzenia zbudować. W tym przypadku było inaczej, głównie z uwagi na doświadczenia Bojanowskiego. – Przez dwadzieścia lat pracowałem w różnych międzynarodowych korporacjach. Miałem więc doświadczenie, które okazało się bardzo pomocne przy tym pomyśle i ośmielało do spróbowania własnych sił – mówi INN:Poland Bojanowski. – Szkoda było zmarnować pomysł, który się wówczas narodził – dodaje.
Przede wszystkim brakowało know-how: inteligentne odkurzacze były wówczas rzadkością, trzeba było rozważyć praktycznie wszystkie aspekty takiego urządzenia – od funkcji po design. – Mocno korzystaliśmy z networkingu, czyli sieci naszych przyjaciół. Wśród nich znalazła się również taka osoba, która zajmowała się mechatroniką. Początki RoboJet to zatem takie zbieranie informacji, seria prób i błędów. Tak powstał pierwszy robot, właściwie dzieło biznesowego hobbysty – mówi Bojanowski. - Biznes zaczął się tak naprawdę, gdy pojawili się dystrybutorzy chętni do rozprowadzenia urządzeń na większą skalę. Wtedy też ruszyła produkcja z prawdziwego zdarzenia – dorzuca.
Założenie utrzymania umiarkowanych cen udało się zrealizować: dziś produkty RoboJet kosztują średnio nieco poniżej tysiąca złotych (choć zdarzają się i droższe). Kolejne modele produktów firmy są coraz bardziej wyrafinowane, z większą liczbą funkcji i nowym przeznaczeniem, np. z odświeżaczem powietrza. To akurat była reakcja firmy na doniesienia o coraz gorszej jakości powietrza w polskich miastach. – Pomysł kiełkował od dwóch lat, odkąd zaczęto mówić o problemie. Zastanawialiśmy się, czy można tę potrzebę oczyszczania powietrza połączyć z tym, co aktualnie robimy – mówi założyciel RoboJet. Proces od prototypu do pierwszej serii trafiającej do sprzedaży trwa dziś około roku. W efekcie w czerwcu na sklepowych półkach wylądował RoboJet Air PRO.
Jesteśmy polską firmą i tu płacimy podatki
W publikacjach, które pojawiły się w sieci po „premierze” RoboJet Air, pojawiły się komentarze, że polska firma w ten sposób staje w szranki z Amerykanami. Łukasz Bojanowski widzi to kompletnie inaczej. – Nie konkurujemy z żadnym innym producentem. Założenia RoboJet są proste: chcemy trafić do klientów, którzy nie chcą wydawać całej pensji na robota, a jednocześnie chcą mieć urządzenie możliwie dobrej jakości. Klientów świadomych, którzy zdają sobie sprawę, że mogą dostać więcej za tę samą cenę (a nawet za mniej) niż gdyby kupili urządzenie zachodniej lub azjatyckiej marki, więc porównują certyfikację. Liczymy też na patriotyzm konsumencki: jesteśmy w stu procentach polską firmą i tu płacimy podatki – wylicza.
– Podobnie jest z obsługą klienta: nie obsługujemy klientów poprzez firmę zewnętrzną. Jeżeli ktoś się kontaktuje z firmą, zawsze kontaktuje się z nami. Czy to przez social media, e-mail czy telefon, to zawsze będzie nasz konsultant – podkreśla Bojanowski. – Ten bezpośredni kontakt jest dla nas bardzo istotny, bo to klienci nas inspirują, dzięki nim możemy poprawiać nasze produkty – dodaje. I nie są to rutynowe formułki: reklamacji jest ponoć niewiele, tymczasem to pytania klientów o możliwość programowania urządzeń sprawiła, że firma zaimplementowała takie rozwiązanie w najnowszym modelu odkurzacza.
Jak podkreśla szef RoboJet, sprzedać jest łatwo. Znacznie trudniej natomiast utrzymać klienta i sprawić, by to on polecał produkt. – Richard Branson napisał: rośnij, pozostając małym – cytuje Bojanowski. – I ta idea bardzo mi się podoba: pozwala zachowywać dużą elastyczność – kwituje.
Chociaż z tym „pozostawaniem małym” to bez przesady. RoboJet – według Łukasza Bojanowskiego – pojawia się już w zestawieniach największych producentów w Polsce, jeżeli chodzi o kategorię odkurzacze (choć konkretnych danych o wielkości produkcji zdradzić nie chce). RoboJet zaczął sprzedaż w Norwegii i szuka partnerów w kolejnych europejskich krajach, ten i przyszły rok mają być okresem wzmożonego poszukiwania takich partnerów. – Polska, o ile mówimy o jednej, określonej kategorii urządzeń, wcale nie jest tak dużym rynkiem – tłumaczy Bojanowski.
Biznes to loteria
Happy end? No cóż, nigdy nie było źle – przekonuje założyciel RoboJet. A zatem nigdy nie miał kryzysu, gdy pojawia się myśl: trzeba było zostać w korpo? – Oczywiście, że miałem takie momenty – śmieje się Bojanowski. – Praca na własny rachunek przynosi więcej satysfakcji, ale jest też obarczona o wiele większym ryzykiem i osoba pracująca na etacie nie zdaje sobie sprawy z tego, ile strategicznych decyzji może się na siebie nałożyć. I bywały wieczory, kiedy siadałem i myślałem: po co mi to było? Ale to były tylko takie chwilowe przebłyski – dorzuca.
Chwilowe przebłyski, bo też RoboJet praktycznie nigdy nie popadł w kłopoty finansowe. Jeżeli trzeba było do firmy dokładać, to być może przez kilka miesięcy na samym początku, kiedy to jeszcze było hobby – dowodzi założyciel RoboJet. Rozwój nastąpił na tyle szybko i dynamicznie, że sprzedaż szybko zwracała kolejne inwestycje. – To właśnie to zdecydowało chyba wówczas o mojej konwersji z korpo na własną firmę. Ale pamiętam, że ten pierwszy rok nie był nazbyt bolesny finansowo. Były emocje, ale nie tego typu, że „toniemy!”, ale że robimy coś fajnego i ciekawego – opowiada.
Dziś te emocje są już nieco inne. Na rynku AGD – na którym zresztą Polska jest potentatem – panuje ostra rywalizacja. Rok pracy nad RoboJet Air to okres optymalny: gdyby prace nad nowymi modelami trwały dłużej, konkurencja miałaby szansę wyprzedzić polskiego producenta. – I tak ubolewam, że nie dało się wypuścić na rynek odkurzacza z oczyszczaczem powietrza jesienią ubiegłego roku – podkreśla Bojanowski. Moment byłby idealny, biorąc pod uwagę, że cały kraj dyskutował jesienią i wczesną wiosną na temat jakości powietrza w polskich metropoliach.
– Biznes to zawsze loteria. Trzeba przewidzieć, co stanie się z trendami, które mogą się właśnie zarysowywać. Rozwiną się, a może nie? Czasami jednak się udaje. Nam się udało, a zainteresowanie czystością powietrza jeszcze podkręciły media – kwituje. I zapowiada, że wkrótce RoboJet zaproponuje zupełnie nowe urządzenia. Jak tajemniczo zapowiada, będą to „wynalazki, o których jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał”.