Chętni do posłuchania wykładu Donalda Trumpa potrafili wysupłać nawet po 10 tysięcy dolarów za możliwość uściśnięcia jego ręki.
Chętni do posłuchania wykładu Donalda Trumpa potrafili wysupłać nawet po 10 tysięcy dolarów za możliwość uściśnięcia jego ręki. Fot. Flickr
Reklama.
„Czy powiedziałeś sobie kiedykolwiek: szkoda, że o tym nie pomyślałem? Słyszałem, jak ludzie mówią tak, gdy natkną się na coś bardzo mądrego lub niezwykle fantastycznego. Jedną z metod samodzielnego myślenia jest pytanie samego siebie, o czym powinienem myśleć w tej chwili. Zrób to natychmiast, a wkrótce usłyszysz od innych: szkoda, że o tym nie pomyślałem, co za świetny pomysł! Będziesz zaskoczony, jak wiele świetnych pomysłów mógłbyś mieć, gdybyś dał sobie szansę, by o nich pomyśleć. Myślenie wymaga czasu”.
Tę refleksję można znaleźć na kartach książki „Think Like A Champion. An Informal Education In Business And Life” („Myśl jak czempion. Edukacja nieformalna w biznesie i życiu”). To zaledwie jedna z niemal dwudziestu książek, pod którymi podpisał się Donald Trump. Z nielicznymi wyjątkami – które moglibyśmy nazwać politycznymi manifestami – to poradniki biznesowe.
W większości pisane w pierwszej osobie. „Gdyby ludzie chcieliby się przekonać, jak pracuję, zapewne powiedzieliby: spędza większość czasu, rozmawiając przez telefon. To prawda, nieustannie rozmawiam przez telefon. Tak robię interesy i uważam, że to efektywny sposób ich prowadzenia. To nie są jakieś pogaduszki z przyjaciółmi, ja domykam w ten sposób kontrakty i prowadzę ważne interesy. Wiele udało mi osiągnąć przez telefon. Taki mam styl” – opisuje Trump w książce „Trump 101. The Way To Success” („Trump 101. Droga do sukcesu”).
logo
Udział w telewizyjnym show i działalność wydawnicza uczyniły z biznesmena celebrytę. I być może dały mu lepiej zarobić niż jakikolwiek wcześniejszy biznes. Fot. 123rf.com
Taki jest też ten styl pisarski. Jeżeli oczekujecie jakiejś metodologii osiągania sukcesu, albo choćby relacji z pierwszej ręki z sukcesów i porażek milionera – zawiedziecie się. Trump poprzestaje na luźno poklejonych uwagach, górnolotnych frazach i nieskomplikowanych metaforach – których autorami są zresztą ghostwriterzy ściągani każdorazowo do kolejnych książek. Mimo, że nie jest wielką tajemnicą, w jaki sposób powstają te dzieła, to pierwsza książka Trumpa – „The Art of the Deal” („Sztuka zawierania umów”) – przez rok krążyła po liście bestsellerów „The New York Times”.
Recenzenci, którzy przebili się przez wszystkie – a przynajmniej większość – z dzieł prezydenta zauważają, że to z reguły wiodąca sentencja, podbita co najwyżej jakąś anegdotą z amerykańskiego rynku nieruchomości albo z prowadzenia sławetnego programu „The Apprentice” (Kandydat). W tym świecie wystarczy wdrożyć w życie frazę „myślenie wymaga czasu”, przeznaczyć odpowiednio dużo czasu i... cieszyć się sukcesem. Należy drobiazgowo zbadać każdą sprawę przed podjęciem decyzji – i będzie to decyzja trafna. A ludzie dzielą się na tych, którzy z tych rad korzystają i odnoszą sukces za sukcesem, oraz tych, którzy wzruszają ramionami i są wiecznymi przegranymi.
Niewątpliwie, bez „The Art of The Deal” pasja pisarska Trumpa byłaby pewnie nieco słabsza. Książka ta powstała, gdy milioner był u szczytu potęgi i była ukoronowaniem najlepszego pod wieloma względami okresu w jego życiu biznesmena – gdy był niekwestionowanym królem nowojorskiego rynku nieruchomości, budował kolejne obiekty za astronomiczne wówczas kwoty rzędu 200 czy 300 milionów dolarów.
Noga powinęła się biznesmenowi wkrótce później, wraz z początkiem prezydentury Busha-ojca. Gospodarka po prezydenturze Reagana zaczęła hamować, w Nowym Jorku rynek nieruchomości w olbrzymiej mierze zmartwiał, a nowojorski ratusz zaczął blokować kolejne inwestycje magnata. W efekcie Trump Organization nie była w stanie wybrnąć ze spirali długów, osobiste długi Donalda Trumpa sięgały wówczas niemal miliarda.
logo
Do tej pory Donald Trump podpisał się pod 19 książkami. W większości to poradniki motywacyjno-biznesowe. Fot. Wikipedia
Trzeba więc oddać dzisiejszemu prezydentowi sprawiedliwość: w długi nie wpędzał się sam, był to zbieg rozmaitych okoliczności i czynników. Pokazał też niewątpliwy talent negocjatorski, układając się z bankami co do spłaty długów, umorzenia części starych pożyczek i zaciągnięcia nowych. O tym warto by przeczytać książkę, jednak tego newralgicznego w swoim życiu okresu Trump wolał w swoich poradnikach nie omawiać, albo wspominać ogólnikowo. Nic dziwnego zresztą, że potem dosyć chętnie przyjął propozycję prowadzenia telewizyjnego show „The Apprentice”: na programie tym zarobił prawdopodobnie 214 mln dolarów, nie ponosząc praktycznie żadnego ryzyka biznesowego, a przy tym świetnie się bawiąc, nakręcając sprzedaż kolejnych książek i osobistą popularność. Kapitał idealnie wykorzystany w ubiegłorocznej kampanii wyborczej.
Polacy do tej pory byli stosunkowo odporni na urok prezydenckich nauk. W polskim tłumaczeniu opublikowano trzy książki, pod którymi podpisał się Trump: „Nigdy się nie poddawaj! Receptura sukcesu”; „Sukces mimo wszystko”; „Dlaczego chcemy, żebyś był bogaty. Dwóch mężczyzn, jedno przesłanie” (napisana razem z popularnym biznesmenem-ekonomistą Robertem T. Kiyosakim).
Trzeba przyznać, że opisy dostarczane przez wydawców niewiele ustępują mocnym frazom „autora” książki. „Jego zasady są proste, jasne i czytelne: jeśli chcesz zdobyć szczyt, musisz walczyć o swoje. Bez liczenia na łut szczęścia i taryfę ulgową. Bez samozadowolenia i lekceważenia przeciwników. Bez zamykania oczu na problemy, ale także bez wiecznego zamartwiania się. Jeśli będziesz pracować z pasją i wytrwale, krok po kroku i dzień po dniu, osiągniesz upragniony cel” – zapewnia autor opisu pierwszej z wymienionych pozycji.
Książka ta – czyli „Nigdy się nie poddawaj!” – doczekała się nad Wisłą dodruku. Zresztą wszystkie te dzieła sprzedają się podobnie. – Zarówno „Nigdy się nie poddawaj!”, jak i „Sukces mimo wszystko” sprzedały się do tej pory w nakładzie około dwóch tysięcy egzemplarzy każda – mówi INN:Poland Michał Janota z wydawnictwa Helion, do którego należy też brand wydawniczy OnePress, wydawca obu pozycji. – Oznacza to, że książki te cieszą się mniej więcej takim zainteresowaniem, jak przeciętna propozycja wydawnicza z kategorii „biznes”. Zatem nie jest to może wielki sukces wydawniczy, ale też i nie wtopa – podkreśla, przyznając, że zainteresowanie książkami Trumpa wzrosło po tym, jak został on prezydentem.
Cóż, książki pomogły wybrnąć – wizerunkowo i finansowo – z bankructwa na rynku nieruchomościowym. Telewizyjne show pozwoliło sprzedawać książki i stworzyło zapotrzebowanie na wykłady. Stworzyło też szeroko rozumianą publiczność, która stała się elektoratem. Jakby więc użyć prezydentury, żeby się nie zmarnowała? Zarezerwujcie czas, żeby sobie to przemyśleć.