Programiści to najbardziej uprzywilejowana grupa zawodowa, która jest jednocześnie wyjątkowo roszczeniowa. Wszystko przez to, że na rynku wciąż brak specjalistów IT. Niedługo jednak skończy się eldorado, gdyż – jak pokazują statystyki – wielu specjalistów zostanie bez pracy.
Pisaliśmy, że rekruterzy wypowiadają się bardzo negatywnie o programistach, którzy mają niewiarygodne wymagania płacowe, a kiedy już łaskawie pojawiają się na rozmowie kwalifikacyjnej, to obrażają rekruterów. Programista nie weźmie pracy, bo nie chce mu się dojeżdżać do niej metrem. W najbliższym czasie dojdzie jednak do przeładowania rynku.
Liczby nie kłamią. Na przestrzeni lat 2011-2017 doszło do wzrostu z 27 tys. do 38 tys. przyjętych na studia informatyczne. Przyjęto w ostatnich pięciu latach łącznie ponad 170 tys. osób. Zapotrzebowanie na pracowników IT wyniosło w ubiegłym roku 50 tys., co pokazuje, że wielu specjalistów zostanie bez pracy.
Pamiętajmy przy tym, że różne firmy oferują darmowe kursy programowania, a później zatrudniają wybrane osoby. Coraz większą popularnością cieszą się także bootcampy, które w szybkim tempie pozwalają poznać tajniki kodowania. Są to intensywne kursy, podczas których uczymy się HTML, CSS i tak dalej.
Branża cieszy się dotychczas najwyższymi zarobkami, które przekraczają nawet 10 tys. miesięcznie. W 2016 roku najchętniej poznawano JavaScript (55,4 proc.), SQL (49,1 proc.) i Java (36,3 proc.). Są to od trzech lat najpopularniejsze języki programowania, co stabilizuje ich pozycję i jest pewnym wyznacznikiem przy wyborze języka do nauki.
Trzeba jednak pamiętać, że zawód programisty to nie zajęcia dla leniwych. – Wejście w programowanie to nie zabawa. To zajęcie wymaga nieustannej nauki, zdobywania doświadczenia. Choć nie da się ukryć, że i przyrost wynagrodzenia w relacji do doświadczenia i wiedzy jest kuszący – przekonuje w rozmowie z INN:Poland Bożena Jamka-Czyż, która kieruje projektem bootcampu dla programistów Reaktor.