„Za życiem” to więcej niż ustawa, to idea, manifest. Tak chyba można tłumaczyć niezwykły pośpiech, z jakim posłowie przegłosowali – a prezydent podpisał – ustawę, mającą na celu zapewnienie wsparcia dla kobiet w ciąży i ich rodzin. O ironio, pierwszym efektem ustawy był bałagan w urzędach pracy – z dnia na dzień okazało się, że jedna z najatrakcyjniejszych opcji, jaką oferują rodzime pośredniaki, została wstrzymana. W pędzie do wspierania ciężarnych politycy zapomnieli o rozporządzeniach dla bezrobotnych.
„Urząd Pracy m. st. Warszawy informuje, że wstrzymuje nabory wniosków o refundację ze środków Funduszu Pracy kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy dla skierowanego bezrobotnego w ramach pomocy de minimis, jednorazowych środków na podjęcie działalności gospodarczej w ramach pomocy de minimis oraz jednorazowych środków na podjęcie działalności gospodarczej określonej dla spółdzielni socjalnych w ramach pomocy de minimis” – takie ogłoszenia zawisły w środę na stronach internetowych oraz tablicach ogłoszeń w urzędach pracy.
Dla olbrzymiej grupy bezrobotnych to wieść hiobowa: praktycznie z dnia na dzień ci bezrobotni, którym marzyła się własna działalność gospodarcza, dowiedzieli się, że nie ma co składać wniosku o dofinansowanie – bo nikt go nie przyjmie.
Pośrednia przyczyna tej sytuacji to „ustawa o zmianie niektórych staw w związku z realizacją programu Za życiem”: tak uroczo zatytułowany akt prawny został przyjęty przez Sejm 22 czerwca, tego samego dnia przez Senat, tydzień później podpisany przez Prezydenta, po czym dzień później opublikowany w „Dzienniku Ustaw”. Już 1 lipca przeforsowana w ekspresowym tempie ustawa... weszła w życie. I najwyraźniej w zamieszaniu nikt nie zauważył, że ustawa zakazuje pewnych form pozyskiwania pomocy, czy też mnożenia źródeł dofinansowania.
I tu dochodzimy do bezpośredniego źródła bałaganu: anulowanych po fakcie rozporządzeń ministerstwa pracy z 2012 r., na podstawie których dotowano działalność gospodarczą bezrobotnych, oraz anulowanych zapisów ustawy z 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. W urzędach pracy zapanował wówczas chaos – oto z dnia na dzień dotychczasowe przepisy regulujące rozpatrywanie wniosków straciły prawną moc. Cóż, szczęście, że trafił się po drodze weekend: 1 i 2 lipca. Za to poniedziałek 3 lipca musiał być w pośredniakach dniem co najmniej trudnym, bo na konkretne decyzje resortu trzeba było czekać do wtorku.
Dopiero bowiem 4 lipca resort pracy opublikował na wortalu Publicznych Służb Zatrudnienia pismo o uchyleniu wspomnianych rozporządzeń sprzed pięciu lat. – Pismo zawierało informację, że powiatowe urzędy pracy do czasu wydania nowych rozporządzeń nie powinny zawierać umów oraz rozpatrywać wniosków o refundację kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy, dofinansowanie podjęcia działalności gospodarczej, a także przyznawanie z Funduszu Pracy jednorazowo środków na założenie spółdzielni socjalnej lub przystąpienie do niej – informuje INN:Poland Andrzej Cudak, zastępca dyrektora Urzędu Pracy m. st. Warszawy.
Przewrotnie można by rzec, że rząd chciał pomóc ciężarnym i niepełnosprawnym, a oberwało się samotnym bezrobotnym mężczyznom, mającym ambicję stworzenia własnej firmy. Wyjąwszy ogniste komentarze na portalach społecznościowych sprawa dotyczy realnie niebagatelnej grupy przedsiębiorców. – Urząd Pracy m. st. Warszawy w 2017 r. udzielił dotychczas 236 osobom środków na podjęcie działalności gospodarczej oraz zawarł 62 umowy z przedsiębiorcami dotyczące refundacji kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy. W 2016 r. przyznano środki jednorazowe na podjęcie działalności gospodarczej 389 osobom i zawarto 141 umów na doposażenie stanowiska pracy – liczy dyrektor Cudak. W skali całego kraju może zatem chodzić nawet o dobre kilkanaście tysięcy potencjalnych wnioskodawców-małych przedsiębiorców.
Ministerstwo, w odpowiedzi na pytania INN:Poland, uspokaja jedynie, że „obydwa projektowane rozporządzenia nie zmieniają rozwiązań w stosunku do osób i podmiotów, które zawarły umowy na podstawie poprzednio obowiązujących rozporządzeń, jak i w odniesieniu do instrumentów” – wyjaśnia nam specyficzną urzędniczą polszczyzną anonimowy autor z Biura Prasowego resortu. Czyli – za co chyba należy być wdzięcznym – prawo nie zadziała w tym przypadku wstecz.
Warto też zwrócić uwagę na sformułowanie „projektowane rozporządzenia”: najwyraźniej resort pracy tak zapędził się w pracach nad ustawą „Za życiem”, że o dodatkowych aktach prawnych, które powinny jej towarzyszyć – zapomniał. – Ministerstwo poinformowało w swoim piśmie, iż obecnie prowadzi intensywne prace legislacyjne nad wyżej wymienionymi projektami rozporządzeń – dorzuca ze swojej strony Andrzej Cudak.
Prace może są intensywne, ale sprowadzają się na razie do publikacji projektu rozporządzenia na stronach MRPiPS – konia z rzędem zresztą temu, kto na stronach resortu będzie w stanie znaleźć nawet tekst wspomnianej wyżej ustawy: z poziomu Google link na stosowną podstronę kończy się przysłowiowym komunikatem „Error 404”. W korespondencji z INN:Poland resort również unika podawania konkretnych dat, wspomina za to o trwających „konsultacjach międzyresortowych”. – Należy podkreślić, że ostateczny kształt nowych rozporządzeń mógł być konsultowany dopiero po przyjęciu ustawy – podkreślają urzędnicy. A konsultować można przecież tyle, ile trzeba, a jak trzeba, to i bez końca.
Resort dostrzega zresztą w zaistniałej sytuacji dobre strony. – Należy podkreślić, że czasowe wstrzymania ww. czynności powiatowych urzędów pracy nie rodzi po stronie bezrobotnego żadnych konsekwencji związanych ze składaniem dodatkowych dokumentów, wyjaśnień czy też koniecznością spełnienia dodatkowych wymogów. Jest to wyłącznie czasowe przesunięcie terminu podpisania umowy o dofinansowanie do momentu wejścia w życie projektowanych rozporządzeń – tłumaczą nam urzędnicy. To dobrze, bo już się baliśmy, że „czekaj tatka latka”.