O tym, że należy przestawić polską gospodarkę na innowacyjne tory słyszymy od lat. Teraz dostaliśmy twarde dane dotyczące tego, jak te „przestawianie” w rzeczywistości wyglądało. Nasi przedsiębiorcy muszą mierzyć się z kosztami założenia start-upu, które są u nas wyższe niż w krajach Europy Środkowej i w krajach bałtyckich. I to przeciętnie aż o 400 proc. Taki obraz wyłania się z raportu „Start-upy w Polsce – finansowanie” opracowanego przez firmę ExMetrics na podstawie danych z GUS-u i Eurostatu.
Nareszcie wiemy, ile kosztuje rozkręcenie własnego start-upu. Nad Wisłą jest to koszt średnio to 1475 dolarów (ok. 5,5 tys. złotych). – To niemal 4 razy więcej niż wynosi średnia dla regionu Europy-Środkowo Wschodniej – komentuje w rozmowie z nami Ryszard Łukoś z firmy ExMetrix.
Ekspert zauważa, że dane, którymi dysponujemy odnoszą się do uśrednionych wyników dla całego regionu, a wspomniane 1,5 tys. to pieniądze, jakie trzeba wyłożyć na start swojej firmy i jej początkową działalność. W ich skład wchodzą zarówno daniny na rzecz państwa jak i koszty, które wynikają już z warunków wolnorynkowych, jak te związane z zatrudnieniem dodatkowych osób.
Lektura może wprawiać w lekkie zakłopotanie. Na start-upowej mapie jesteśmy bowiem dla reszty „Starego Kontynentu” tym, czym kraje skandynawskie dla turystów – regionem wszechobecnej drożyzny.
Założenie własnej działalności kosztuje nas o kilkadziesiąt/kilkaset dolarów więcej niż (średnio) w państwach OECD, strefy euro i Unii Europejskiej. Nie mówiąc już o centralnej Azji albo Ameryce Północnej, gdzie start został wyceniony średnio na kilkaset dolarów. Pocieszający może być jedynie fakt, że do europejskiego rekordzisty, czyli Włoch, wciąż nam daleko. Na Półwyspie Apenińskim rozruch start-upu został bowiem wyceniony na 4 tys. dolarów.
– Największym wyzwaniem dla start-upów są koszty zatrudnienia, w które wchodzą m.in. składki na ZUS. To około 80 proc. początkowych kosztów i obecnie największy problem początkujących przedsiębiorców – opowiada Julia Krysztofiak-Szopa, prezes Startup Poland. W jej ocenie przeszkodę stanowią również podatki związane z wniesieniem wartości intelektualnej do spółki.
Ekspertka zauważa ponadto, że w statystyce nie zostały ujęte koszty „czasowe”, a te pojawiają się w przypadku prób ściągnięcia specjalistów z zagranicy. – Procedury są bardzo długie. Znam mnóstwo przypadków, w których start-upy traciły dużo czasu na sprowadzenia pracowników z Rosji albo Mołdawii – zauważa.
– To bardzo prawdopodobne wyliczenia – potwierdza szacunki ExMetrix Maciej Sadowski ze Startup Hub Poland. Jednocześnie zastrzega, że szukając kraju, w którym, chcemy rozpocząć inwestycję, nie można patrzeć wyłącznie na przytoczone dane.
– To niepokojące, ale moim zdaniem polscy i przyjezdni przedsiębiorcy nie powinni się jednak tą statystyką zniechęcać. Trzeba pamiętać, że to tylko koszty startowe. Nawet jeśli na początku muszę wyasygnować większe sumy na start-up, niż ich koledzy z zagranicy, w dłuższej perspektywie zyskują, gdy projekt zacznie korzystać z jakości laboratoriów, jakości specjalistów czy wielkości i chłonności rynku wewnętrznego – przekonuje.
Wśród nadwiślańskich atutów ekspert wymienia dostęp do dobrej infrastruktury i finansowania, w jego ocenie, znacznie większego niż w krajach regionu. – Wystarczy wspomnieć chociażby Polski Fundusz Rozwoju, BRIdge Alfa czy tzw. Szybką Ścieżkę NCBIRu oraz profesjonalizujące się prywatne fundusze – wymienia
Sadowski wskazuje również, że dzięki takim programom akceleracyjnym jak Startup Hub Warsaw polscy start-upowcy mają ułatwiony dostęp do uszu światowych potentatów – Faceboka, Google'a, czy Microsoftu – Może polski start-up drożej zapłaci za nakrycie do stołu, ale za to w Warszawie zje obiad w towarzystwie wpływowych i decyzyjnych gości – puentuje..
Prestiżowi goście prestiżowymi gośćmi, ale z drugiej strony – rodzimi przedsiębiorcy z pewnością nie obraziliby się, gdyby Polska dołączyła np. do Macedonii, w której koszty wyliczone zostały na...0 dolarów. – Prawdopodobnie wynika to z refundacji, jakie początkujący biznesmeni dostają od państwa – tłumaczy Łukoś.