– W zasadzie jesteśmy pierwszymi w Polsce i na świecie twórcami bota, który pomaga ludziom w szukaniu pracy. Wpisujemy się w najnowsze trendy Internet 4.0 – AI, automatyzacja, VR/AR, IoT. Stworzyliśmy go trochę z przekory – wiele mówi się o tym, że roboty zabierają ludziom pracę. Nasz robot działa w drugą stronę, ułatwia jej znalezienie – mówi w rozmowie z INN:Poland Krzysztof Sobczak, współzałożyciel Emplocity.
Jak to będzie działać w praktyce? To proste, wchodząc do serwisu zalogujemy się do swojego Messengera, w którym rozpoczniemy konwersację z inteligentnym botem.
– Są to w zasadzie te same rzeczy, o które zapytałby headhunter podczas wstępnej rozmowy. Gdzie pracujesz, ile masz lat doświadczenia, w jakim mieście chciałbyś pracować. Od razu pytamy też o oczekiwane zarobki. Nie skupiamy się tylko na osobach szukających pracy z musu, bo wiemy, że ok. 70 proc. osób już pracujących, deklaruje chęć zmiany, jeśli dostaliby lepszą ofertę – twierdzi Krzysztof Sobczak, współzałożyciel Emplocity.
Jaki problem rozwiązuje nowy serwis?
– Z jednej strony jest to problem poszukiwania pracy. To na dobrą sprawę „fulltime job”. Przeszukiwanie serwisów i ofert jest żmudne i czasochłonne, kojarzy mi się z koszmarem. Wszystkie wyglądają tak samo, nie wiemy co będziemy robić, za ile, czy aplikacja dojdzie do pracodawcy. Uznaliśmy, że jest to zadanie, które maszyna zrobi lepiej od człowieka – mówi nam Sobczak.
Sama nazwa start–upu ma przywodzić na myśl uproszczenie procesu rekrutacyjnego, jej drugi człon został zaczerpnięty ze słowa "simplicity". Wedle założeń system ma być bardzo prosty w użytku, ale to, co dzieje się w jego środku, wcale proste nie jest.
System skanuje prawie wszystkie oferty dostępne w internecie, obecnie jest ich ok. 200 000. Znajduje je w serwisach ogłoszeniowych, agregatorach czy zakładkach "Kariera" na stronach różnych firm. Analizuje słowa kluczowe, wymagane umiejętności a nawet podobieństwa między zawodami.
– Zrobiliśmy szybką analizę, ile w Polsce jest zawodów i wyniki okazały się co najmniej ciekawe. Okazało się, że w nomenklaturze funkcjonuje ponad 100 tysięcy różnych nazw. Wśród nich są zapewne jakieś powtórzenia i błędy literowe. Ale tak naprawdę chodzi o to, że ten sam zawód funkcjonuje pod różnymi nazwami – twierdzi Krzysztof Sobczak.
Zakres kompetencji jest zaś ten sam. System szuka podobieństw między zawodami, znajduje też zależności w historii pracy użytkowników i w ten sposób dopasowuje do nich oferty.
– Weźmy prosty przykład: sekretarka, specjalistka od spraw administracyjnych, kierownik biura czy asystentka prezesa to tak naprawdę są osoby o bardzo zbliżonych kompetencjach. A mówimy teraz tylko o polskich nazwach stanowisk, w wielu firmach funkcjonują przecież angielskie. My szukamy takich korelacji i dzięki temu będziemy mogli łatwiej podpowiadać inne stanowiska czy nawet pracę w innych branżach – na podstawie posiadanych umiejętności – mówi współzałożyciel Emplocity.
Serwis analizuje też setki tysięcy ścieżek kariery i podpowiada stanowiska, które mogą być naturalną konsekwencją w rozwoju zawodowym.
To nowy trend, w Polsce pojawiają się już rozwiązania oparte na botach. Emplocity chce stworzyć produkt dużo bardziej rozwinięty. Ma nie tylko podpowiadać, jakie oferty będą pasować konkretnym kandydatom, ale i dokona wstępnej aplikacji.
– Ten proces ma się odbywać anonimowo i ma polegać na sprawdzeniu dopasowania kandydata do wymagań stanowiska, łącznie z jego umiejętnościami oraz oczekiwaniami finansowymi. Jeśli pracodawca będzie zainteresowany, wtedy będzie mógł zaprosić go do procesu rekrutacji – wyjaśnia Krzysztof Sobczak.
Użytkownik będzie miał więc pewność, że zaproszenie do rozmowy jest efektem pozytywnego sparowania jego oczekiwań z warunkami firmy. Emplocity ma też być ułatwieniem dla pracodawcy.
– Są oni często zasypywani tysiącami aplikacji, nie spełniających ich warunków. Powoduje to dwustronną frustrację, bo pracodawca musi wszystkim odpowiedzieć, nie jest w stanie tego zrobić z braku czasu. Kandydaci są zirytowani, że nie dostają odpowiedzi. A to przekłada się na postrzeganie marki. W Polsce prosty proces rekrutacji trwa średnio 77 dni przeznaczonych na komunikację między kandydatem a pracodawcą. Uważam, że można i trzeba to skrócić – twierdzi Sobczak.
– W ciągu trzech lat chcielibyśmy zostać trzecim najważniejszym podmiotem na rynku rekrutacyjnym, obok Pracuj.pl, LinkedIn czy GoldenLine. Taki jest nasz plan – zdradza Sobczak.
Sam start–up jest w końcowej fazie testów. Firma działa od dwóch lat, pod koniec ubiegłego roku dołączył do niej Daniel Lewczuk, doświadczony inwestor, który współtworzył GoldenLine, a ostatnio wspierał SentiOne. W tym roku uzyskała też finansowanie w wysokości 1 mln zł od firmy Enprom, działającej w branży energetycznej.
Emplocity chce zarabiać na prowizjach od firm poszukujących pracowników. W ramach serwisu działa też platforma dla pracodawców, z analizami rynku, płac etc. Pomaga ona w podejmowaniu decyzji biznesowych, podpowiada czy proponowane przez nich warunki są rynkowe, czy może liczyć na zainteresowanie kandydatów.
– Chcemy być po prostu pierwszym partnerem technologicznym branży rekrutacyjnej w Polsce – podsumowuje Sobczak. Podstawowa wersja serwisu z aktywnym botem rusza już w ciągu najbliższych dni.