Walka o pracownika jest w dzisiejszych czasach coraz trudniejsza, więc i firmy łapią się nietypowych metod rekrutacji. Coraz więcej z nich polega na opinii swoich pracowników i płaci im potężne pieniądze za zwerbowanie nowych rąk do pracy. Rekordziści mogą zarobić nawet kilkanaście tysięcy od głowy.
Pamiętacie program Biedronki, w którym za polecenie pracownika można było dostać tysiąc złotych? Pomysł na pierwszy rzut oka był niezły, jednak szybko okazało się, że jest obwarowany tyloma warunkami, iż szanse na zarobek są niewielkie. Pieniądze można dostać w transzach, za każdy miesiąc, który przepracuje nowa osoba. Sumują się one do tysiąca złotych po roku.
Biedronka wypada bardzo blado przy innych firmach czy branżach. Rekordzistą na rynku jest firma doradcza EY, to właśnie w tej firmie można dostać 12 000 złotych brutto za skuteczne polecenie pracownika.
Czyżby pracownicy koncernu byli lepsi od zastępów profesjonalnych firm, specjalizujących się w wyłapywaniu z rynku najlepszych kandydatów do pracy?
Wychodzą z założenia, że jeśli pracownik poleca kandydata do pracy, to świadczy to o dwóch rzeczach. Po pierwsze: wiedzą, że naszemu pracownikowi dobrze się u nich pracuje, skoro decyduje się polecać podobną ścieżkę kariery swoim znajomym. A po drugie maja gwarancję, że zna tę osobę przynajmniej z pola zawodowego i osobiście za nią ręczy. Jednocześnie polecony kandydat może lepiej i szybciej wpisać się w kulturę organizacyjną, wdrożyć w obowiązki, jakie czekają go na nowym stanowisku.
Równie hojna jest inna międzynarodowa firma, mająca w Polsce kilka tysięcy oddziałów. To Luxoft, producent oprogramowania. Na całym świecie zatrudnia armię ponad 12 tysięcy programistów i informatyków. Klientami są inne koncerny, banki, telekomy, etc. Firma ma specjalny cennik. Za polecenie dobrego dewelopera płacą nawet 8 000 zł brutto, za menedżera – 10 000 zł brutto.
Uwaga, w wyjątkowych sytuacjach, gdy pracownik jest potrzebny „na już”, te kwoty mogą ulec nawet podwojeniu.
Co ciekawe, w Luxofcie można dostać pieniądze za polecenie pracownika, nawet jeśli samemu nie jest się związanym z firmą. Polecić pracownika może praktycznie każdy.
W EY program jest kierowany tylko do osób obecnie zatrudnionych w firmie. Ten międzynarodowy koncern ma więcej pomysłów na to, jak oszczędzać na poszukiwaniu pracowników a jednocześnie nagradzać za to swoich ludzi. Uruchomił specjalny program zbierania punktów, które można wymienić na nagrody.
Każdy pracownik może sobie wygenerować link do ogłoszenia, które publikujemy na naszej wewnętrznej platformie. To ogłoszenie może opublikować na swoich mediach społecznościowych. Wiemy więc, kto zachęcił danego kandydata do złożenia aplikacji i możemy go nagrodzić. Co więcej, link może być wygenerowany praktycznie do każdego ogłoszenia, od pozycji praktykanta po menedżera czy dyrektora.
EY nie zdradza jak się ma wspomniane 12 000 zł do średniej pracy w firmie, wynagrodzenia są kwestią poufną.
Te dwie firmy płacą za polecenie najwięcej pieniędzy, ale nie są jedynymi na rynku, które oszczędzają na zewnętrznych rekruterach. Podobny program obowiązuje też w Allegro, gdzie firma wypłaca całkiem hojne 5 000 zł brutto za pracownika, ponoć niezależnie od stanowiska.
W innych firmach informatycznych można dostać średnio nawet kilka tysięcy premii za polecenie programisty. Niższe stawki obowiązują za przyprowadzenie junior dewelopera z minimalnym doświadczeniem (za takiego dostaniemy od kilkuset złotych do 2 000 – 3000 zł), inne za seniora, który już w niejednej firmie klepał kod (nawet 8 000 – 9000 zł). Nieco inaczej postępuje Pixers, który ustalił kwotę premii na 50 proc. pensji nowego pracownika.
Przed poleceniem kolegi lub koleżanki warto jednak zapoznać się z precyzyjnymi warunkami wypłaty premii, podawanymi przez firmę. Dość często wymagane jest, by nowy pracownik spędził w firmie przynajmniej jeden miesiąc.
Podobne programy istnieją również w innych firmach, na przykład bankach. Niektóre z nich zachęcają do przekazania nagrody na cele charytatywne.
Pojawia się jednak pytanie, czy programy poleceń pracowniczych (zwane employee referall) są skuteczne. Okazuje się, że to działa. Na przykład w banku Credit Agricole zatrudnienie znajduje aż połowa poleconych osób. To bardzo wysoki odsetek, nie da się go porównać do ogłoszenia w prasie czy Internecie, na które odpowiada kilkuset kandydatów. Employee referall jest też na ogół tańszy od usług profesjonalnych firm headhunterskich. Mowa jednak o rynku masowym, bo w poszukiwaniu specjalistów wysokiego i najwyższego szczebla łowcy głów nie mają sobie równych.