O tym, że dwa najważniejsze ropczyckie zakłady przemysłowe nie żyją ze sobą w zgodzie, wiadomo było od dawna. Ale to, że konflikt rozwinie się w otwartą wojnę, łącznie z okupacją siedziby spółki i wyścigi o wpisy do KRS, nie przewidywał nikt.
Ostry konflikt w Ropczycach doprowadził do bezprecedensowej sytuacji. Główny akcjonariusz spółki został pozbawiony wpływu na firmę. Nie zapadł żaden wyrok w tej sprawie, a Komisja Nadzoru Finansowego jest bezradna. Tym kluczowym akcjonariuszem jest Leon Marciniec, były prezes firmy ZM Invest. Od ostatniego piątku nocuje w siedzibie spółki w Ropczycach, wraz z innymi pracownikami.
Marciniec zwyczajnie boi się, że jeśli opuści siedzibę spółki, to już do niej nie wróci. Były prezes chce prawidłowo zwołanego walnego zgromadzenia w czwartek, które uporządkuje sytuację w spółce, czyli zdecyduje, kto faktycznie jest w radzie nadzorczej i zarządzie, powiedział money.pl Marciniec, który wraz z popierającymi go akcjonariuszami ma 52 proc. akcji ZM Invest.
ZM Invest i Zakłady Magnezytowe to czołowe firmy w województwie podkarpackim. Obie zajmują się produkcją materiałów ogniotrwałych, wykorzystywanych choćby w piecach i urządzeniach grzewczych. Na dodatek obie spółki są powiązane kapitałowo – każda ma akcje drugiej.
To, co mogłoby być początkiem pięknej współpracy, doprowadziło do otwartego konfliktu. Podmiotem w tej wojnie są zakłady ZM Invest. Ponad rok temu firma odwołała swoją radę nadzorczą, bo – jak twierdzą z ZM Invest – dwóch jej członków było powiązanych z Magnezytami.
Sąd wstrzymał tę decyzję, ale już po wpisaniu nowej Rady do KRS. Wtedy członkowie starej rady zwołali posiedzenie i odwołali prezesa, powołując swojego. Nastąpiło to pod koniec czerwca 2017 roku.
Konflikt szybko narastał. Kilka tygodni temu zebrała się stara Rada Nadzorcza – ta wpisana do KRS-u – i odwołała nowego prezesa (Renatę Czapkę). Jednak dokładnie tego samego dnia sąd wpisał panią Czapkę do KRS i to ona widnieje w dokumentach jako prezes. Weszła do biur w towarzystwie ochroniarzy.
W efekcie tak do końca nie wiadomo, kto sprawuje władzę w ZM Invest. Poprzedni zarząd podjął więc decyzję o tym, że po prostu nie opuści siedziby spółki. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że do niedawna siedziba ZM Invest znajduje się w budynku należącym do Magnezytów. Okupacja trwa już od kilku dni, bowiem na 27 lipca zwołano Walne Zgromadzenie akcjonariuszy i "stary" zarząd boi się, że nie zostanie na nie wpuszczony.
Obie strony wynajęły swoich ochroniarzy i pilnują się nawzajem. Poprzedni prezes Leon Marciniec i prokurent firmy Janusz Bira śpią, jedzą i myją się w pomieszczeniach biurowych.
Kolejnym zarzewiem konfliktu są wzajemne zależności finansowe między oboma spółkami. Teoretycznie okupujący siedzibę ZM Invest reprezentują akcjonariuszy mających 52 proc. udziałów w firmie. Nowa prezes odcięła stary zarząd od dostępu do kont, ten jednak podjął decyzję o ratowaniu finansów i zdążył przelać ponad 6 mln zł na konto jednego z członków zarządu, co nowy zarząd uznał za defraudację.
Absurdalnosci całej sytuacji dodaje fakt, że ZM Invest to spółka giełdowa, tymczasem Komisja Nadzoru Finansowego wydaje się całkowicie bierna. W efekcie tej wojny większościowy akcjonariusz spółki giełdowej może zostać władzy w firmie.