Przedsiębiorstwo planuje zainwestowanie w grunty trudne do zagospodarowania; szykuje bank ziemi za miliard złotych. Chodzi o inwestycje typu brownfield (ponowne wykorzystanie często zdegradowanych terenów, budynków lub obiektów infrastruktury przemysłowej) i greenfield – działania na terenie dotychczas niezabudowanym i bez infrastruktury. Związane jest z nimi usunięcie wad prawnych i ekologicznych, które wymaga kilku lat pracy.
Michał Sapota w rozmowie z "Pulsem Biznesu" twierdzi, że zdarza się, że deweloperzy kupują działki z założeniem, że rozpoczną inwestycję po ponad roku, a potem okazuje się, że budowa rusza kilka lat później. – My chcemy kupować trudne grunty z premedytacją. Zamrożenie kapitału na lata będzie zaplanowane – mówi w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Michał Sapota, prezes Murapol.
Jak mówi Sapota, Murapol przewiduje własny udział, jest też jednak w trakcie rozmów z kilkoma zainteresowanymi współpracą przy tym projekcie. Mają być nimi inwestorzy finansowi z Polski i Wielkiej Brytanii.
Inwestycja jest odważna, bo deweloperzy stawiają zazwyczaj na grunty, które mają pozwolenie na budowę. Sapota twierdzi, że działek jest dużo więcej, niż Murapol jest w stanie zabudować. Zdaniem Sapoty, każdy deweloper, gdyby miał wybór, wolałby kupić grunt z pozwoleniem na budowę niż taki, z którym będzie się męczył kilka lat z trudnym do przewidzenia skutkiem. – Poza tym niektórzy deweloperzy nie mogą albo nie chcą zamrażać pieniędzy w gruncie, który będzie trudno odsprzedać w sytuacji krytycznej – przekonuje Sapota „PB”.
Jak twierdzi Adrian Krycz, analityk Banku Zachodniego WBK, deweloperzy dążą do szybkiego kupowania gruntów, które chcą przekształcać w projekty do sprzedaży. Problem tkwi w tym, że mamy ograniczoną liczbę działek, jakie można by bez problemu zagospodarować. Otwiera więc to drogę do biznesu, polegającego na kupowaniu gruntów z problematycznym stanem prawnym i realizacji zysku po uregulowaniu stanu prawnego i sprzedaży nieruchomości po wyższej cenie. Inwestycja jest jednak ryzykowna, gdyż nie jest powiedziane, że sytuację działki uda się uregulować zgodnie z zamierzeniami, co w efekcie może oznaczać stratę pieniędzy.
Forma przedsięwzięcia nie została jeszcze określona, ale możliwie, że będzie to fundusz inwestycyjny pod szyldem Skarbca Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych. Udział Skarbca ma zależeć od decyzji jego zarządu. W Stanach Zjednoczonych tego rodzaju inwestycje są o wiele bardziej powszechne.